rozwińzwiń

Na krawędzi rozumu

Okładka książki Na krawędzi rozumu Miroslav Krleža
Okładka książki Na krawędzi rozumu
Miroslav Krleža Wydawnictwo: Czytelnik Seria: Nike klasyka
267 str. 4 godz. 27 min.
Kategoria:
klasyka
Seria:
Nike
Tytuł oryginału:
Na rubu pameti
Wydawnictwo:
Czytelnik
Data wydania:
1977-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1960-01-01
Liczba stron:
267
Czas czytania
4 godz. 27 min.
Język:
polski
Tłumacz:
Maria Krukowska
Tagi:
literatura piękna literatura chorwacka powieść XX w.
Średnia ocen

6,4 6,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,4 / 10
41 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
290
225

Na półkach:

Wspaniała literacka uczta, nieco zapomnianego mistrza. Bezsilność jednostki w obliczu tyranii podłości, kłamstwa i głupoty. Nieco przypadkowy bunt bohatera, oznacza degradację, odrzucenie, napiętnowanie. Mieszczańska społeczność ukazana jako rakowata narośl na tkance narodu. Elity, to banda morderców, złodziei, cwaniaków i bezwzględnych złodziei. Dużo satyry, gorzkiej ironii i mimo wszystko - poczucia humoru.

Wspaniała literacka uczta, nieco zapomnianego mistrza. Bezsilność jednostki w obliczu tyranii podłości, kłamstwa i głupoty. Nieco przypadkowy bunt bohatera, oznacza degradację, odrzucenie, napiętnowanie. Mieszczańska społeczność ukazana jako rakowata narośl na tkance narodu. Elity, to banda morderców, złodziei, cwaniaków i bezwzględnych złodziei. Dużo satyry, gorzkiej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1161
1137

Na półkach:

Tę niełatwą książkę zapomnianego chorwackiego pisarza oceniam bardzo wysoko. Także dlatego, że od zawsze ważny był dla mnie (i wciąż jest) bunt przeciw mieszczańskiej mentalności, świętoszkowatej obłudzie, konwencjonalnym konwenansom, usankcjonowanym rytuałom społecznym, a zwłaszcza – środowiskowym autorytetom, przed którymi trzeba padać plackiem na twarz. Ponadto beznadziejnie zbuntowany narrator nie oszczędza i samego siebie.

Fabuła jest wręcz trywialna. Ot, ustawiony życiowo prawnik mówi w towarzystwie parę słów prawdy o lokalnym biznesmenie trzęsącym okolicą, określając go takim mianem, na jakie w pełni zasługuje. Uruchamia to wściekły, skoordynowany atak na „szaleńca”, który nie tylko mówi, co myśli, ale ma dosyć swej wypełnionej pustką egzystencji, zdradzającej go żony i tego całego durnowato-strasznego środowiska, rzekomo z „wyższej półki”.

A skąd to wszystko? Ano stąd: „Wszyscy nosimy maskę i każdy z nas odczuwa potrzebę odłożenia jej choćby na chwilę, zdemaskowania się, wypowiedzenia tego, co w danej chwili odczuwa. Jednakże jedno jedyne słowo może unieść całe życie jak balon zerwany z uwięzi, jedno jedyne słowo może ulecieć wraz z pięćdziesięciodwuletnim sybarytą, wyrwać go z określonego aptekarskiego, profesjonalnego, mieszczańskiego otoczenia, aby zniknąć wraz z nim w mglistej dali”.

Narrator uświadamia sobie bowiem, że „był tylko zwykłą maską w tym balu maskowym, tańcu naszej krótkowzrocznej głupoty, czy nawet hańby”. „Z milczka i biernego obserwatora stałem się człowiekiem, który przestał grać i udawać po prostu dlatego, że odczuł fałsz swego postępowania (…) Nikomu nie mieściło się w głowie, że ten nijaki i bezosobowy typ, właściciel kamienicy z balkonem i pigularski zięć, może mieć własne zdanie, nie zgadzające się na dobitkę z ich osobistym zdaniem. Skoro przestałem myśleć zgodnie z ich logiką – wyciągnęli wniosek, że najprawdopodobniej oszalałem”.

Narrator ponosi karę, ale jakby na zasadach kafkowskiego Józefa K.

Niektórzy komentujący odnoszą tę rzecz do Bobkowskiego czy właśnie Kafki, ale mi ta powieść kojarzy się natychmiastowo - a i wyłącznie - z moim ulubionym Bernhardem, największym chyba pisarskim antymieszczaninem w naszym bliskim kręgu kulturowym. Podobna jest tu ocierająca się o mizantropię bezlitosna, a może i celowo przesadna, wiwisekcja mieszczańskiego społeczeństwa chorwackiego (które zaraz - rok wydania książki to 1938 - zacznie popełniać przerażające zbrodnie, nie ustępując w nich niczym nazistowskim Niemcom).

No bo czyż takie np. wyznania narratora nie są porównywalne z berhnardowską frazą?

„Od lat moi bliźni depcą mi po nagniotkach. Przychodzą z wizytą wówczas, gdy im to najbardziej odpowiada, siedzą, bzykają jak uprzykrzone muchy nad plackami krowiego łajna, nudzą, brzęczą, od lat zanudzają mnie sprawami, które nic a nic mnie ani ich nie obchodzą”.

„W ostatnich czasach dążę do jedynego celu – abyśmy się wszyscy jak najprędzej stali mrówkami w dobrze urządzonym mrowisku, przy czym każda mrówka przez 24 godziny na dobę powinna kalać moralizująco własne gniazdo”.

”Ludzi należy kochać, ponieważ są oni bardziej głupi niż źli”

„Ludzie nie są właściwie ani uprzejmi, ani nieuprzejmi, ani życzliwi, ani nieżyczliwi. Te niezbyt inteligentne zwierzęta, zajęte wyłącznie sobą, okazują uprzejmość wówczas, gdy spotykają się przy stole – oczywiście, jeśli maja w tym własny interes. Poza tym są niesłychanie wścibscy aż do chwili, gdy stwierdzają, że ich żony przyprawiają im rogi w tym samym stopniu, w jakim są zdradzane”.

„Do dwudziestego roku życia ludzie noszą w sobie trochę życiowego entuzjazmu, do dwudziestego roku cenią i szanują książki (nie dla amortyzacji lub procentów, a zwyczajnie dla poezji),do dwudziestego roku ludzie lubią kwiaty i szanują maski pośmiertne pewnych wariatów, którzy zmarli na łzawy, sentymentalny romantyzm.

„Do swego pięćdziesiątego drugiego roku pędziłem najnudniejsze i najbardziej monotonne życie przeciętnego dorożkarskiego i cylindrowego obywatela: byłem zrównoważonym zerem wśród masy zrównoważonych szarych zer, nudziłem się przy tak zwanym wykonywaniu swych błahych obowiązków, dokonałem w niedzielne popołudnia trzech i pół tysiąca spacerów do cegielni lub do altanki w parku na skraju miasta, żyłem w spokojnym i niewymownie monotonnym związku małżeńskim ze swoją ślubną żoną, miałem z nią trzy córeczki (trzy głupie gęsi),przyzwoite dochody płynące ze sprawowania funkcji radcy prawnego w pewnym zakładzie przemysłowym”.

„Najpierw różne udręki kretyńskiego, dręczącego dzieciństwa, potem romantyka, wojny, przygody, kobiety i pijatyki w okresie rozwydrzenia młodości – wszystko to przebiegało, że tak powiem, galopem: nie miałem czasu nawet się obejrzeć w tym szalonym pędzie wydarzeń i obrazów. Gdy wreszcie przystanąłem, aby się zastanowić, co się właściwie ze mną dzieje – okazało się, że w lustrze przegląda się zwiędły staruszek o podpuchłych oczach i paradentozie, zabawnie nadęty miech z tłustym karkiem i podbródkiem obrosłym kapłonim sadłem, żałosna postać łysego, tłustego głupca i lenia”.

A bunt bohatera? Cóż, udaje się on chyba tylko w amerykańskim filmach.

Wybitna to pozycja, dziwią zatem tylko trzy recenzje.

Przeczytawszy swą pierwszą książkę Miroslava Krleży, nie dziwię się, że uważał się za rywala Ivo Andricia, czy też po prostu nim był. – całkowicie zasadnie, skoro nie był gorszym od niego stylistą. Nobel dla Andricia musiał go zaboleć, co tu kryć.

Niebagatelną wartością jest kunsztowny język tej powieści. Wiele tu pięknych ”skrzydlatych zdań”, np.

„Jeśli ktoś przejmuje się ludzką głupotą, znaczy to, że i sam prawdopodobnie nie jest obdarzony specjalną mądrością”.

„Głupota kocha się w samej sobie, a jej egoizm jest nieograniczony. Głupota okryła się godnością, dygnitarstwem i rangami, głupota nosi złote łańcuchy lorda – majora, pobrzękuje ostrogami i kadzielnicami, głupota nosi cylinder na swojej uczonej głowie”.

„Poznałem Strawińskiego. Przyjemny facet. Trochę zarozumiały, ale na ogół uprzejmy. Jedną ma tylko wadę: zanudza wszystkich fortepianem, a gra tak fałszywie, że niemiło słuchać”.

„Każdy człowiek ze swojego życia powinien stworzyć pieśń”.

„Gdy na scenie gonią za kimś, gdy nagonka trwa, gdy schwytany zbieg upada – trudno osądzić, czy naganiacze nie są jednocześnie prześladowanym zwierzem”.

„Zamiast mnie z patosem przekonywać o swej wieczności - Rzym mówił mi na każdym kroku, że nic nie jest wieczne, że wszystko przemija, ginie i tonie w niebycie (…),że nie ma ołtarza, który by się w pył nie obrócił, a każda budowla przypomina nam o bezwzględnej konieczności zburzenia poprzedniej.”

„Być może znajdzie się jakiś sposób, aby wydostać się z tarapatów, skoro nie wszystkie mozgi uschły a serca wystygły”

„A gdy wyobraził już sobie oświeconych, błogosławionych, silnych i potężnych, zwycięzców nad zwycięzcami jako oświeconych, błogosławionych, silnych i potężnych i zwycięzców nad zwycięzcami, kłania się im i modli do silnych i potężnych, do błogosławionych i zwycięzców, myśli że silni i potężni, błogosławieni i zwycięzcy nad zwycięzcami są z tego powodu silni, potężni, błogosławieni i zwycięzcy, a pojęcia nie ma o tym, co to znaczy być silnym, potężnym, błogosławionym i zwycięzcą nad zwycięzcami”.

„Można to genialne, konstruktywne dzieło krytykować jak każdy twór myśli ludzkiej; gdybyśmy je poddali badaniu przez szkło powiększające, moglibyśmy, być może, zarejestrować kilka niedostrzegalnych prawie skaz”.

„Przewyższał mnie pod każdym względem; było to spojrzenie człowieka wybitnie inteligentnego na istotę, której potrzebny jest spokój kliniczny. Spojrzenie starej, mądrej sójki, która już dawno odskrzeczała swoje”.

„Tego dnia panował nieprawdopodobny upał. (…) Aleja kasztanowców przypudrowana mąką stoi jak wyklęta, przysypana popiołem, tonąca w lawie, wymodelowana w betonie, szara jak umęczony worek, brudny, zakurzony i lepki. Wszystko kąpie się w świetle piekielnej kwarcówki, która pali z góry, z pastelowobłękitnej pustki, bezmyślnie, jak prawdziwy ogień piekielny”.

„Sytuacja w świecie wydaje się obywatelowi lepsza, jeśli wzrasta ilość klozetów, kanałów, karabinów, armat i maszyn w ogóle”.

„Wojna składa się właściwie z linii: pionowych strug deszczu i poziomych linii ognia”

„Pełnia księżyca oświetla mą celę, kreśląc na podłodze prostokąt okna, podzielony kratami na dwadzieścia małych kwadratów; pięć w linii poziomej i cztery w pionowej”.

Tę niełatwą książkę zapomnianego chorwackiego pisarza oceniam bardzo wysoko. Także dlatego, że od zawsze ważny był dla mnie (i wciąż jest) bunt przeciw mieszczańskiej mentalności, świętoszkowatej obłudzie, konwencjonalnym konwenansom, usankcjonowanym rytuałom społecznym, a zwłaszcza – środowiskowym autorytetom, przed którymi trzeba padać plackiem na twarz. Ponadto...

więcej Pokaż mimo to

avatar
53
35

Na półkach:

Książka, w której głupota jest największym wrogiem głównego bohatera. Sytuacja bez wyjścia, tragiczna. Prawdziwa.

Książka, w której głupota jest największym wrogiem głównego bohatera. Sytuacja bez wyjścia, tragiczna. Prawdziwa.

Pokaż mimo to

avatar
329
203

Na półkach: ,

"Na krawędzi rozumu" będzie się dobrze prezentować na półce pomiędzy "Procesem" Kafki a "Szkicami piórkiem" Bobkowskiego. Nie odstaje od tych dzieł literacko i nieuchronnie się z nimi kojarzy.
W przypadku "Procesu" punktem stycznym będzie nieco zbliżona fabuła, czyli bezimienny bohater niesłusznie trafiający do więzienia. U Krležy pakuje się on wprawdzie w tarapaty z pełną świadomością, a sama powieść nie jest groteską, ale autor wystarczająco często operuje absurdalnym humorem, by uzasadnić takie porównanie.
"Szkice piórkiem" przypominają się natomiast za sprawą trzeźwości i niezawisłości myśli narratora, choć wytwory namysłu bohatera Krležy są mniej uporządkowane (ale nie mniej głębokie).
Bohaterów ma wszelako książka kilku. Kolejnym jest bowiem bunt. Bunt przeciw hipokryzji, oportunizmowi, filisterstwu, małości ludzkiej, sytemu, zadowolonemu z siebie mieszczaństwu, przeciw pomieszaniu pojęć i postawieniu systemu wartości na głowie. Przeciw systemowej, usankcjonowanej społecznie ślepocie.
Krleža stawia raczej na efektywność niż na efektowność - patrząc na objętość jego powieści trudno uwierzyć, jaką mnogość spraw i myśli zdołał w niej pomieścić. Pisze przede wszystkim wprost, trafiają się jednak od czasu do czasu fajerwerki, fragmenty, gdzie bawi się konwencjami, płynnie przechodzi od narracji przejrzystej do bełkotliwej, każąc się zastanawiać, czy jego bohater aby faktycznie nie strada zmysłów.
Ostatecznie zaś bohaterką "Na krawędzi rozumu" jest, jakkolwiek banalnie by to brzmiało, Europa, a konkretnie pewna jej wersja, znajdująca się w apogeum kryzysu i powoli się kończąca (powieść wydano w roku 1938).
Stanowczo rekomenduję tę momentami zabawną, a jednak jednoznacznie smutną książkę, ten wysmakowany i szczegółowy pomnik uargumentowanej mizantropii.

"Na krawędzi rozumu" będzie się dobrze prezentować na półce pomiędzy "Procesem" Kafki a "Szkicami piórkiem" Bobkowskiego. Nie odstaje od tych dzieł literacko i nieuchronnie się z nimi kojarzy.
W przypadku "Procesu" punktem stycznym będzie nieco zbliżona fabuła, czyli bezimienny bohater niesłusznie trafiający do więzienia. U Krležy pakuje się on wprawdzie w tarapaty z pełną...

więcej Pokaż mimo to

avatar
328
9

Na półkach: , ,

Akcja powieści rozgrywa się w czasach współczesnych autorowi, w chorwackiej stolicy, Zagrzebiu. Bohaterem jest pięćdziesięciodwu letni mężczyzna, którego imienia nie znamy. Klasyczny everyman, adwokat, drobnomieszczanin, człowiek żyjący w “teatrze marionetek”. Jest szanowanym obywatelem, znanym i poważanym w kręgu ludzi, których sam bohater określa mianem homo cilindriacus, tworząc z atrybutu mieszczanina symbol głupoty, hipokryzji i oportunizmu. Bohater jest narratorem powieści, a cała powieść niejako jego pamiętnikiem, zbiorem wspomnień, strumieniem świadomości. Już pierwszy rozdział, zatytułowany O ludzkiej głupocie, jest swego rodzaju “przelaniem na papier” złości i frustracji bohatera, a także opisem jego dotychczasowej egzystencji, w roli radcy prawnego, przykładnego męża i ojca. Powieść, jak wiele innych powieści chorwackiego realizmu, a także wiele innych utworów Krležy, porusza tematykę drobnomieszczańską, a bohater to tak zwany “podmiot myślący”, inteligent, wyobcowana jednostka. Bohater ten budzi skojarzenia z bohaterem romantycznym – i nie bez przyczyny. Na krawędzi rozumu to powieść o fabule niestandardowej – jak pisze Jan Wierzbicki “Krleža skonstruował tę powieść na zasadzie komedii dell’arte, lub mówiąc językiem dzisiejszym: happeningu.” Rozpoczyna ją punkt wyjściowy – obraza Domacińskiego, z którego wynika cała lawina zdarzeń. Powieść jest jak gdyby analizą (a może nawet psychoanalizą? ) społeczeństwa zagrzebskiego drobnomieszczaństwa, którego Krleža jest wielkim krytykiem, jest strumieniem świadomości, monologiem wewnętrznym człowieka osamotnionego w swej walce o normalność. Na krawędzi rozumu to nie tylko krytyka drobnomieszczaństwa, czyli “teatru marionetek” – to także studium psychologiczne nad jednostką, zbuntowanym bohaterem, “podmiotem myślącym”. Krleža w doskonały sposób dokonał obu tych zabiegów, co sprawiło, że czytelnik utożsamia się z bohaterem, i tak jak on czuje wstręt do ludzkiej głupoty i obłudy. Razem z nim walczy przeciwko sądowej machinie, tak jak zapewne walczył z Józefem K. w jego sądowych potyczkach. Oczywiście, czytelnik może miec pewność, że autor przedstawia Zagrzebian i ich małomiasteczkowość w krzywym zwierciadle, wizerunek ten jest mocno podkoloryzowany, ale nie ulega wątpliwości, że Krleža doskonale zna środowisko, które opisuje, a główny bohater jest jego porte parole.

Akcja powieści rozgrywa się w czasach współczesnych autorowi, w chorwackiej stolicy, Zagrzebiu. Bohaterem jest pięćdziesięciodwu letni mężczyzna, którego imienia nie znamy. Klasyczny everyman, adwokat, drobnomieszczanin, człowiek żyjący w “teatrze marionetek”. Jest szanowanym obywatelem, znanym i poważanym w kręgu ludzi, których sam bohater określa mianem homo...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    108
  • Przeczytane
    51
  • Posiadam
    14
  • Do kupienia
    3
  • 1001 książek
    3
  • Bałkany
    3
  • Nike czytelnik
    2
  • Teraz czytam
    2
  • Seria Nike
    2
  • Literatura piękna
    2

Cytaty

Więcej
Miroslav Krleža Na krawędzi rozumu Zobacz więcej
Miroslav Krleža Na krawędzi rozumu Zobacz więcej
Miroslav Krleža Na krawędzi rozumu Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także