cytaty z książki "Maskarada geniuszy"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Co za galimatias – przemknęło mu przez głowę. – Z jakimi ludźmi, z jakimi istotami ja właściwie przestaję? Co za galimatias... tak... jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz...! Co za galimatias...
Cyriak nie był głupi i dlatego nie umknęło jego uwagi, w jakim kierunku rzecz się rozwija, i to w czasach, kiedy najbardziej renomowani publiczni myśliciele zawodowi w kwestii kobiecej potrafili jedynie rozróżniać epokę matronalną – z przewagą macierzyńsko działającej kobiety – i męski patriarchat. W tej pierwszej epoce – ze zrozumiałych powodów zamieszkiwano wtedy tylko ciepłe okolice, w których ciężka praca była wręcz zbyteczna – kobiety wzięły w swoje ręce praktyczne kierownictwo spraw światowych i tylko od czasu do czasu wykorzystywały mężczyzn do czynności wprawdzie całkowicie podrzędnych, lecz bądź co bądź trudnych do zastąpienia. Krótki występ gościnny, po czym odsyłały ich od razu z powrotem do kawiarni albo też, ponieważ kawiarnie wtedy jeszcze nie istniały, całkiem po prostu do dżungli, gdzie mogli na przykład grać z małpami w taroka.
Zaglądaczy do garnków nie potrzebowały. Ponieważ nie było też wtedy ani filatelistyki, ani papierosów, mężczyźni musieli z konieczności znaleźć sobie akurat najgłupsze zajęcie, jakie istnieje: wymyślili poważne dążenie do kultury i postępu, rozwijali nauki, politykę, prawo i wszelkie inne bzdury, jakie z tego wynikły, przede wszystkim wojnę, rozkwitłą w całej pełni dzięki odkryciu metali. Tych idiotów fałszywie ukierunkowanego poznania nazwano „praojcami”, co nie odnosi się jednak do biblijnych. Tak, bo ci skompromitowali się kompletnie.
No, a teraz szczęśliwie miała nastąpić trzecia fala walki płci. W duchu Rzymu ukoronował się błyszczący kryształ głupoty świata i „godność męska” została podniesiona do rangi koguciej.
Monarchami czyniono czterech mężczyzn, którzy byli najbardziej podobni do królów z tzw. normatywnej karty taroka. (…) Wspomniany system wyborczy po prostu odciął drogę wszelkim szwindlom, wszelkiemu łapownictwu i wszelkim intrygom i tymże trybem do najwyższej godności dochodzili mężowie rożnych stanów bez wglądu na wykształcenie, bogactwo, uczoność, pochodzenie, a nawet niemogący się wykazać nieposzlakowaną opinią, co było procedurą w podobnie genialny sposób stosowaną pewnie jeszcze tylko przez papiestwo.
Południe jest groteskowe za sprawą swego nieporządku. Północ – za sprawą porządku. My, szczęśliwcy, zajmujemy miejsce pośrodku między błazeńską czapką a pikielhaubą.
Tu, w kraju, mamy najczystszy raj, wszystko rośnie samo, bez nawożenia. Ponieważ miejscowa ludność tak by się rozzuchwaliła, że nie wiedziałaby, co robić i do głowy by jej przychodziły zupełnie zbędne rzeczy - nierząd, rewolucja, przestępstwa – no to troskliwy rząd dodaje im po prostu odrobinę chwastów miedzy ziarno siewne i ludziska mają co robić – małe zmartwienia – ale w ten sposób nie imają sie ich większe nieszczęścia.
Dopóki dziewczęta nosiły barchanowe reformy – zwłaszcza te z falbankami - dopóty były obyczajne i miały serca. Tak, to się nazywa chodzić w parze, ciepłe reformy i ciepłe serce. A obyczajna dziewczyna nosiła też i gorset.. I miała obyczajną pierś… Dzięki temu serce zawsze było ciepłe…. a dzisiaj? Żadnych reform, żadnego gorsetu, żadnego biustu, w ogóle nic..!
Tak, oni mogą się śmiać i sobie na to pozwolić, bo są z Krajowego Urzędu Zapluskwiania. Jakie diety! Lepiej mają tylko attaches z MSZ (….) Lud wiejski i w nie mniejszym stopniu mieszczanie po prostu kochają pluskwy. To zresztą słuszne, w niedzielę nawet najbiedniejsi powinni mieć w kawie swoją pluskwę.
Tak okropnie śmierdział z niewyjaśnionych przyczyn jego nowy samodziałowy garnitur. Bóg wie, jakim materiałem był impregnowany. (…) Najbardziej nie znosił wizyt nadzwyczaj ciekawskiego i intryganckiego sekretarza dworu von Weibitzkiego, który w skrytości ducha zazdrościł Hahnowi śmierdzącego, acz zapewniającego sławę odzienia, wszak jako Polak sławę cenił ponad wszystko.
Nawet przy przeniesieniu psiej budy lub np. odnowieniu deski klozetowej w wioskowym szalecie publicznym były flagi, szpalery, salwy honorowe i wielogodzinne patetyczne mowy.
Honorowy nocnik jest najwyższym państwowym symbolem urzędowego honoru. Albowiem dopiero od radcy dworu wzwyż wiadoma czynność może być załatwiana na miejscu, w pomieszczeniu użytkowym, bez potrzeby wychodzenia za potrzebą i jest to przedmiot zazdrości wszystkich podwładnych.
Z aktami w Tarokanii działy się naprawdę dziwne rzeczy. W każdą sobotę handlarze makulatur ą ze swoimi dzwoniącymi wózkami zaprzężonymi w muły tłoczyli się przed kancelariami ministerstw i sądów. No cóż, pomocnicy kancelaryjni oraz pomniejsi urzędnicy też chcieli żyć, zazwyczaj z licznymi rodzinami. I właśnie wtedy wśród trajkotu targów i wzajemnych zapewnień niejeden piękny okaz pracy minionego tygodnia oddawano często o wiele za tanio. Z drugiej strony odciążano w ten sposób urzędników, biurka opróżniano do czysta, a królestwo cieszyło się za granicą przykładnym poważaniem z powodu niesłychanie niskich statystyk przestępczości.
Dwa razy wypadł z becika jako niemowlę, w Eton trzy razy spadł z nocnika, jako młodzieniec cztery razy z nieoświetlonych schodów, a w kwiecie wieku niezliczone razy z konia. Tym sposobem, z czasem niezdolny nawet do najskromniejszej pracy umysłowej, został powołany do Izby Lordów, gdzie mógł przynajmniej służyć ojczyźnie.
Konstytucja była wzorowa. Opierała się na surowych nieubłaganych zasadach niezwykle popularnej w Austrii gry w taroka, której ezoteryczna wykładnia tłumaczy wszelkie zagadki świata i naturalnie znacznie wykraczałaby poza ramy tej skromnej opowieści.
Żeby nie umrzeć z nudów (na bezludnej wyspie), Hahn zaczął na powrót urzędować i regularnie odsiadywał godziny biurowe, wówczas codziennie przez zwyczajową liczbę godzin pisał na płaskich kamieniach przypominającym pióro patykiem, oczywiście bez atramentu, koncypując bądź załatwiając akta. Nie, panowie nie mają powodu, by robić taką minę, ogromna liczba wszystkich urzędów pracuje wszak całkiem podobnie, a w każdym razie z takim samym skutkiem. (...) Hahn nieraz tarzał się z radości w piasku do osuszania atramentu, czego nigdy nie wolno było mu robić w ministerstwie.