cytaty z książki "Maria Skłodowska-Curie. Geniusz i siła miłości"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Wszelkie tragedie zaczynają się od niedbałości.
Ciekawe, że tylko tajemnice, o których ujawnieniu marzysz, nigdy nie wychodzą na jaw.
- Pani zadaniem nauka pozwala wejść na wyższy poziom rozwoju?
- Owszem, a polityka strąca nas o szczebel niżej – przyznaje madame Curie słodko.
- Skład dynamitu w Baltimore nie wybuchł dlatego, że Nobel wynalazł dynamit – kontynuuje Maria. – Tragedią jest zbrodnicze wykorzystywanie zdobyczy nauki, brak troski o robotników, brak właściwych zabezpieczeń, żądza osiągnięcia jak największych zysków jak najmniejszym kosztem. To polityka, nie nauka, za to odpowiada.
Miłość nie jest jednak wypadkową zalet osoby nią obdarzanej. Bywa irracjonalna.
Dlatego właśnie Maria nie lubiła zwierzeń. Cieszyły wrogów, smuciły przyjaciół. Helena nie mogła jej pomóc, za to definitywnie straciła humor.
Tym razem Maria nie zamierza się poddawać. Jej tęsknota za Paulem przekroczyła granicę, poza którą są dwie drogi: albo człowiek się z niej wyleczy, albo zginie.
Chce kierować Paulem, tymczasem jest od niego uzależniona. Przypomina sobie słowa Heleny, swojej siostry, która uważa, że w każdym związku jedna strona kocha mniej - i lepiej być tym kimś. Kiedyś się oburzała, teraz czuje gorycz tej prawdy. Kocha bardziej, musi więc wykazać cierpliwość.
Paul dostrzega, że się powtarza, a co gorsza, przestaje być pewien miłości do Marii. Zmęczenie jest w stanie zabić każde uczucie. Tym bardziej jego pozór. Marzy o dniu bez zobowiązań, o tym, żeby stać się niewidzialnym i pozbyć wszelkich kłopotów.
Nie ma nic przeciwko luksusowi, przeciwnie, lubi burżuazyjny zbytek. Drwi z ludzi, którzy twierdzą, że są jacyś bez względu na okoliczności. Jego zdaniem każdy staje się kimś w konkretnej sytuacji. Trudno przewidzieć wcześniej, kim będzie się w danej chwili.
Ciemne włosy, nonszalancko ufryzowane nad czolem, poruszają się wraz z całą sylwetką to w prawo, to w lewo [s.5].
Odrzuca z czoła kosmyk włosów i spogląda w okno. Zastanawia się z goryczą, gdzie ludzie uciekaliby wzrokiem, gdyby pokoje nie miały okien. Cierpieliby na klaustrofobię, to pewne.
Geniusz nie ma płci.
Taka właśnie jest madame Curie, myśli Bronka z goryczą. Mało słów i ośli upór. Jej zdaniem młodsza siostra coraz częściej przekracza granicę, za którą małomówność można uznać za niekomunikatywność. Lub impertynencję.
- To ja przepraszam. Nie wiem, co we mnie wstąpiło - mówi niespodziewanie Maria.
- Szatan - podpowiada Albert i natychmiast gryzie się w język.
Madame Curie ożywia się. W jej oczach błyszczą wesołe iskierki, twarz promienieje.
- Myśli pan, że w niewierzących też wstępuje?
Na szczęście istnieje granica cierpienia, za którą człowiek obojętnieje.