cytaty z książek autora "Kai Strittmatter"
Cały świat mówi o Rosji, gdy tymczasem wielkim wyzwaniem dla liberalnej demokracji jest nie pogrążająca się w stagnacji Rosja, tylko potęga gospodarcza, jaką są Chiny.
Dyktatura wymyśla się na nowo. Czy zdoła stworzyć państwo, które prześcignie Zachód i wzbije się na sam szczyt? Odpowiedź na to pytanie będzie zależała od siły Chin. Ale w jeszcze większym stopniu od słabości Zachodu.
Konsumpcja przynosi wzrost, konsumpcja znieczula i usypia.
Rewolucja opiera się na karabinach i piórach.
W Chinach można więcej. I szybciej. Na Zachodzie wydaje się prawne ograniczenia i dyskutuje o ochronie danych, a w Chinach wszystko odbywa się „po prostu”.
Jeśli każdy cię bezustannie okłamuje, to skutek nie jest taki, że w te kłamstwa wierzysz, tylko że nikt już w nic nie wierzy". Ale naród, który w nic nie wierzy, jest pozbawiony zdolności myślenia i w końcu także działania. "Z takim narodem - mówi dalej Arendt - możesz potem robić, co ci się podoba". To jest idealny poddany. Albo też idealny globalny przeciwnik.
Bezwstyd kłamcy ma swój odpowiednik w bezwstydzie okłamywanego, w każdym razie tak długo, jak długo okłamywany ma świadomość tego obłędu, który sam codziennie na nowo potwierdza w chórze z innymi. Jeśli powtarza oczywistą nieprawdę, wówczas staje się współsprawcą kłamcy. Ostatecznie kłamstwa rządzącego znajdują odpowiednik w cynizmie poddanych, którzy urządzają sobie życie w poczuciu bezsilności, a na końcu trzymają się już tylko władzy przywódcy. Ten nie musi się z niczego tłumaczyć, ponieważ poza jego opowieściami nie istnieje żadna prawda.
Zniesiona została różnica między prawdą a kłamstwem, pozostały tylko fakty i fakty alternatywne. Głównymi uznanymi wartościami nie są moralność i świadomość odpowiedzialności, lecz korzyści. Mówienie prawdy nic nie daje, nawet jeśli się ją poznało - przeciwnie, jest wręcz niebezpieczne. Najlepiej uznać kłamstwo za prawdę i głosić je z przekonaniem. Robi to w ten sposób grupa fanatyków, ale to zawsze będzie tylko najmniejsza grupa. Drugim możliwym rozwiązaniem jest zejście prawdzie z drogi i życie w znieczuleniu i ignorancji. W takim przypadku, nawet kiedy się człowiek domyśla prawdy, to i tak najlepiej zrobi, milcząc i udając. Te dwie grupy stanowią większość narodu. Prawdę wypowiadają już tylko głupcy albo ludzie, którym życie jest niemiłe. W takim świecie mądrzy nie są bowiem ludzie przewidujący i wnikliwi; mądrość okazują podstępni i wyrachowani. Nie ma tu miejsca na zdrowy ludzki rozum, przeciwnie - w tych warunkach za rozumne uznaje się usprawiedliwienie samego przeżycia i oportunistycznego posuwania się naprzód.
Nacjonalizm jest potężnym narzędziem. Gdziekolwiek się ukorzeni, tam bez trudu wygrywa z pozostałymi ideologiami naszych czasów.
Co się stanie, jeśli gospodarka Chin po niemal czterech dekadach wzrostu wejdzie w okres kryzysu? A więc kiedy partii będzie groziła utrata jednego filaru legitymizacji - nieustannie wzrastającego dobrobytu - i pozostanie jej już tylko nacjonalizm?
Mówienie prawdy nic nie daje, nawet jeśli się ją poznało - przeciwnie, jest niebezpieczne.
Do wymazania z pamięci użyto nie tylko internetu, także budowano miasta na nowo.
Reinterpretacja świata ma w Chinach długą tradycję. Ponad dwa tysiące lat temu, w 221 r. p.n.e., pierwszy cesarz Chin Qin Shi Huangdi zjednoczył państwo. Jego syn, który rządził jako Qin Er Shi w latach 209-207 p.n.e., miał potężnego, wzbudzającego postrach kanclerza o nazwisku Zhao Gao. Pewnego dnia podczas audiencji u cesarza kanclerz polecił, by w obecności wszystkich ministrów wprowadzono na dziedziniec jelenia.
- Wasza Wysokość - zwrócił się do cesarza - koń dla Waszej Wysokości - i wskazał na zwierzę.
Cesarz był równie zaskoczony jak jego ministrowie i zapytał kanclerza, w jaki to sposób koniowi mogło wyrosnąć na łbie poroże.
- Jeśli Wasza Wysokość mi nie wierzy - powiedział na to Zhao Gao - proszę po prostu zapytać swoich ministrów.
I rzeczywiście, niektórzy ministrowie byli na tyle przebiegli albo przestraszeni, że potwierdzili słowa kanclerza.
- Wasza Wysokość, to naprawdę koń.
Było oczywiście też kilku takich, którzy z uporem obstawali przy twierdzeniu, że zwierzę jest jeleniem, a nie koniem. I ich właśnie kanclerz nakazał po audiencji zakuć w łańcuchy i stracić. To jednak nie wystarczyło, kazał stracić również tych, którzy zdumieni i przerażeni, nic nie mówili. Od tamtej pory jeleń jest koniem. A lud odebrał naukę, że można zhilu weima, "z jelenia zrobić konia". Tego określenia używa się w Chinach do dzisiaj.
Kultura chińska jest niczym innym, jak odświętną potrawą z ludzkiego mięsa, przygotowaną jedynie dla podniebienia bogatych.
Ci, jako jedyni w jakiejś grupie postępują moralnie, nie budzą podziwu, lecz nienawiść.
Prawdziwymi pechowcami są w tym systemie ci, którzy go przeżyli. Najlepiej iść przez życie wśród zdezorientowanych i odurzonych, wtedy jest się po właściwej stronie.
Władza jest łodzią, a lud jest wodą - woda niesie łódź, ale ta sama woda może wywrócić łódź do góry dnem.
Zamknąć ludziom usta to rzecz bardziej niebezpieczna niż spiętrzenie rzeki.
Przytomni i rozumni nie zawsze są równo szczęśliwi.
Partia bez wątpienia potrafi w kolejnych dekadach zbudować najdoskonalsze państwo policyjne w dziejach świata. Pozostaje tylko pytanie, czy to państwo zdoła ostatecznie prześcignąć Zachód i znaleźć się na szczycie.
Myślenie"zgodne z życzeniem Pekinu, doprowadzone do perfekcji w samych Chinach, ma być teraz eksportowane i zaszczepiane na wszelkich możliwych płaszczyznach poza granicami kraju.Celem jest nowy porządek świata.
Komunistyczna Partia Chin wykorzystuje możliwości płynące z pomysłów społeczeństwa otwartego, ale sama działa nieprzejrzyście. Buduje swoje wpływy w służbie autorytarnego systemu, którego wartości i praktyki próbuje implantować poza granicami swojego kraju. Próbuje inwigilować instytucje innych krajów i osłabiać je tam, gdzie jest to korzystne dla chińskich interesów. Często działa potajemnie i stosuje manipulację przeciwko pluralizmowi i wolności przekonań, zazwyczaj w przekonaniu, że jest w stanie ideologicznej wojny z Zachodem.
Władza polityczna wyrasta z lufy karabinu.
W ostatecznym rozrachunku samemu autokracie jest obojętne, czy ktoś mu wierzy, czy nie. On wcale nie chce każdego przekonywać, za to bardzo chętnie każdego sobie podporządkuje. W samej istocie władzy tkwi bowiem niepewność - żadna władza, choćby nie wiem jak silna, nigdy nie jest całkowicie pewna siebie. Ta paranoja - strach przed osłabieniem i utratą władzy - leży naturze rządzących. Stąd potrzeba uzyskiwania wciąż na nowo kontroli nad masami. I do tego służy kłamstwo.