cytaty z książek autora "Alyxandra Harvey"
- Zamknąłeś swoją dziewczynę w szafie? Pięknie.
- Wypruje z niego wnętrzności - stwierdził Quinn radośnie.
- Cóż, będzie żywa, żeby móc to zrobić - odpowiedział Nicholas - a to wszystko, na czym mi w tej chwili zależy.
-Jesteś jak katarynka - jęknął Logan. - nie możesz jej uciszyć? - spytał błagalnie brata.
-Jak?- odparł bezradnie Nicholas.
-Pocałuj ją, idioto.
- Nie idziesz na górę? - spytałam Nicholasa.
Podszedł bliżej.
- Za chwilę. Chcę tylko coś sprawdzić.
Dotknął mnie delikatnie, przesunął dłonią po policzku i ramieniu, aż do przegubu dłoni. Jego spojrzenie było jak gwałtowny, jesienny deszcz - tajemnicze i piękne. Hipnotyzujące.
- Przestań - wyszeptałam.
- Trzymaj się z dala od Kierana - poprosił łagodnie. - Jest niebezpieczny.
- A ty nie?
- Sprawdźmy. - Przysunął się bliżej.
- Co ty wyprawiasz?
- Nie mam pojęcia - przyznał. Jego usta znajdowały się teraz tuż przy moich.
- Myślałam, że jesteś na mnie zły.
Bardzo chciałam pochylić się w jego kierunku, tylko odrobinkę.
- Jestem.
- I wypróbowujesz na mnie swój wampirzy urok.
- To na ciebie nie działa.
- Nie zapominaj o tym - odparłam głosem delikatnym niczym bita śmietana, który zupełnie nie pasował do mojego pełnego wyższości uśmiechu.
Nie zamknęliśmy oczu, nawet kiedy nasze usta się spotkały. Dałam się porwać chwili, skoczyłam w nią głową naprzód. Nigdy wcześniej się tak nie czułam. Mogłabym się od tego uzależnić.
Pomyśleć, co by było, gdybyśmy naprawdę się lubili.
Solange i Lucy
-Jak to jest być jedynaczką?
-Skąd mam wiedzieć? Twoi bracia dokuczają mi tak samo jak tobie.
-To fakt.
- Gdzie jest Nicholas? - spytał Kieran.
- Zamknięty w szafie - wyjaśniła Lucy z ponurą satysfakcją. Po chwili zdumienia Quinn wybuchnął śmiechem.
[...]Lucy wzruszyła ramionami.
- Ma za swoje. Sam zamknął mnie tam tydzień temu.
Daj spokój. Jedno małe ,,Kocham cię'' przeraziło cię jak diabli. Żadna szpada, kołek ani krwiożerczy pies bojowy nie sprawiłby, że tak zbledniesz i zesztywniejesz.
Lucy i Nicholas:
-Czemu tak kuśtykasz?- spytał Nicholas.
-Ja maszeruję-poinformowałam go.
-Wyglądasz, jakbyś miała pieluchę.
- Ty się mnie nie boisz. - To nie było pytanie, lecz stwierdzenie.
- Nie. A powinnam? Ocaliłaś Solange
- Nawet wampiry stają się nerwowe w pobliżu Cwn Mamau - podkreśliłam.
- Bo nosicie kości i wykonujecie dziwne rytuały w jaskiniach, i malujecie sobie twarz błotem - spytała, uśmiechając się szeroko. - Proszę, moi rodzice robią to bez przerwy. Rytuały szamańskie i tańczenie nago w czasie pełni księżyca to ich żywioł.
Następnego dnia obudziłam się późno, zwinieta w mój własny wampirzy kocyk. Poruszyłam się ostrożnie, ale Nicholas ani drgnął. Obejmował mnie szczelnie ramionami, przyciskając mocno do piersi. Może w romansach brzmi to ekscytująco, ale w prawdziwym życiu było bardzo niewygodnie. Ręka mi zdrętwaiała, nos miałam przygnieciony jego klatką piersiową i bardzo chciało mi się siusiu.
-Nicholaus-szepnęlam.
Nic.
Potrząsnęlam jego ramieniem.
Wciąż nic.
Żadne z tych romansów nigdy nawet nie wsponiał o wydobyciu się z nadludzkiego uścisku. Istniały problemy natury logistycnej. Na przykład taki, że starając się wydostać, mogłabym złamać rękę, a on spałby dalej. Tak czy owak, na wszelki wypadek sprubowałam.
-Cholera. Nicholaus, obudź się, ty nieumarły leniu.
Nawet nie mogłam go zirytować i zmusić do odpowiedzi. To nie był dobry znak. Za łóżkiem Solange było wąskie okno. Może udałoby mi się go dosięgnąć stopą. Wyciągnęłam się, aż w podbiciu stopy i w łydce dostałam bolesnych skurczów.
-To nie dorzeczne-zezłościłam się prubując dalej. Czułam że twarz robi mi się czerwona z wysiłku. Z moim szczęściem, na pewno w tym momencie Nicholaus się obudzi - i zobaczy mnie tuż rzy swojej twarzy, jak wysiłam się i dyszę, jakbym usiłowała wydalić kamień żółciowy.
Wreszcie palcami u stóp udało mi się zahaczyć o sznur do żaluzji. JEDNO POCIĄGNIĘCIE , SZYBKIE zwolnienie uchwytu i żaluzje zwinęły się z trzaskiem. Słońce późnego popołudnia prześlizgnęlo się po łóżku i bladej, nieruchomej twarzy Nicholasa. Szyba była oczywiście przyciemniona, wiec nie było to niebezpieczne, ale instynky młodego wampira sprawił, że Nocholaus wzdrygnął się przed nagłym napływem światała. Zakopał się głębiej pod kocami, zabierając rękę i dodatkowo zasłaniając nią sobie twarz.
Zrobił to jednak tak szybko że jego ruch zepchnął mnie z łóżka prosto na podłogę. Wylądowąłma na niej z piskiem, wymachując kończynami w wyjątkowo pozbawiony wdźwięku sposób, chociarz nie pomogło mi to złagodzić upadku
Nicholas i Lucy
-Przepraszam, że prawie cię tam zostawiłem- szepnął Nicholas miękko do Lucy. -Naprawdę myślałem, że rzucą się za nami w pościg, a ty będziesz bezpieczniejsza na imprezie.
-No co?- spytał, kiedy nie odpowiedziałam.
-Nigdy wcześniej mnie nie przeprosiłeś.
Powiedziałem przepraszam, kiedy użyłem twojej lalki do ćwiczeń w strzelaniu do celu z wiatrówki.
-Bo twoja mama trzymała się za ucho.
- Nie mam zamiaru tego włożyć. - Nicholas szarpnął wstążkę na czarnym aksamitnym mankiecie kaftana.
- Ależ tak - powiedziałam radośnie. - Inaczej rozbiorą cię do naga, kiedy po nas przyjdą.
Mierzył mnie wzrokiem przez dłuższą chwilę, po czym zdjął koszulę, przez cały czas mamrocząc okropne przekleństwa. Przed oczami mignęła mi jego klatka piersiowa. Zastanawiałam się, czy nie powinnam odwrócić wzroku, żeby dać mu trochę prywatności, po czym zdecydowałam, że może to być moja ostatnia szansa na zobaczenie go bez koszuli. Ramiona miał smukłe i muskularne jak pływacy.
- Ja nie podglądałem, kiedy ty się przebierałaś - poskarżył się.
- Tak to jest jak się śpi cały dzień - zażartowałam w odpowiedzi.
(...)-Logan
-Tak(...)
-Skąd wiedziałeś, że to nie ja?
-Żartujesz sobie? Mogłabyś mieć oczy w płomieniach i nadal nie trzepotałabyś tak rzęsami na mój widok.
- I dużo bardziej boję się reakcji mojego dziadka niż twoich śmiesznych kłów.
- Depczesz moją somoocenę - (...) - Twój dziadek jest starszym panem.
- Który potrafiłby skopać ci tyłek.
- Królewna Śnieżka i siedmiu głąbów. Moglibyście zrobić konkurencje Disneyowi.
Nicholas szturchnął ją w bok.
- Nie jestem śpiewającym krasnalem.
- Nie, jesteś głąbem. Nie słuchałeś, co mówię?
Isabeau i Logan:
-Masz na sobie stanik?- spytał Logan.
Zmarszczyłam brwi.
-Co?
-Stanik-powtórzył.- Masz go na sobie?
-Tak.
-Uda ci się go zdjąć?
-Chyba tak. A w czym to miałoby pomóc?
-Druty usztywniające łatwo wyjąć. Możesz użyć tego do rozpięcia kajdan.
(usiłując pomóc rozpiąć stanik Isabeau)
(...)-Nie staram się ciebie pomacać, zanim umrę, chociaż pomysł jest interesujący.
Lucy i Nicholas
Odszedł, a ja stałam i gapiłam się na jego plecy. Wyciągnęłam telefon żeby napisać do Solange:Nie nienawidzę twojego brata. Wściekła, wróciłam do samochodu. Psy zostawiły mnie i poszły za Nicholasem, skowycząc nisko i gardłowo. Miałam nadzieję, że go ugryzą. Prosto w tyłek.
Jego bracia skoczyli za nim, jak jakieś oszalałe małpy. Ledwo miałam czas, żeby gwizdnięciem dać psom sygnał do ataku.
Wszyscy bracia Drake byli nienormalni.
- Czy oni zawsze tacy są? - spytałam Logana, kiedy opuściliśmy dom.
- Powinnaś ich widzieć, zanim zdecydowali, że jednak się lubią.
(Helena do Logana o świeżo wykopanym tunelu przez wroga:
-Twój ojciec nie pozwala mi napakować tam dynamitu.
-No więc co ci się stało?
Spojrzałem na swoje dżinsy, podarte, poplamione błotem i najeżone rzepami.
- Randka z Lucy.
- Jest na ciebie zła? Prychnąłem.
- Nie. Przecież żyję, prawda?
Nicholas i Lucy
Nicholas otwiera kryptę w, której jest ogromna ilość broni:
"(...) Z niecierpliwością kiwałam się na piętach. Pokręcił głową.
-Zachowujesz się, jakbyśmy trzymali w środku Świętego Mikołaja.
Założyłam ręce.
-To lepsze niż jakiś gruby, stary facet. No, otwórz.
Spojrzał na mnie surowo
-Nawet nie powinnaś wiedzieć, gdzie są drzwi.
-Zostań w domu Solange. Mówię serio.
-Cieszę się, że żyjesz , ale pocałuj mnie w tyłek Logan. Mówię serio.
-Próba przez pojedynek.-Omal nie westchnąłem.- No jasne-wymamrotałem, zupełnie niezaskoczony. Może byłbym bardziej zmartwiony, gdybym się spędził całego życia, broniąc się przed szóstką moich braci. I gdybym nie miał matki, która była przekonana, że jest ninją.
Lucy do Logana, Solange, Nicholasa i Isabeau:
-Chodźcie-powiedziała radośnie-popatrzycie sobie jak jem czekoladę.
- Dobra, koniec narzekania - ogłosiła zdecydowanie, uśmiechając się nieprzekonująco. - Sama zaczynam działać sobie na nerwy. Chodźmy zrobić z mamy królową. - Tak, bo jej samoocena jest bez tego taka niska - stwierdziłem sucho, kiedy wstaliśmy. - Bez tej korony sobie nie poradzi. - Słyszałam to, Quinnie Drake. Skrzywiłem się. Wampirze matki miały niesprawiedliwą przewagę nad innymi. - Kocham cię, mamo!
Solange:
Nie czułam się już, jakby przejechała po mnie ciężarówka, a następnie cofnęła się- dla pewności, że zadanie wykonane poprawnie. Teraz miałam wrażenie, że tir uderzył we mnie tylko raz.
-Czekajcie-Quinn zmarszczył brwi.- Ona miała tatuaż.
-Jesteś pewien?-spytała mam.- Gdzie?
Pod obojczykiem, nad lewą piersią. (...)
Oczy mamy niebezpiecznie się zwęziły.
-Zaglądałeś jej w dekolt?
Quinn przełknął ślinę.
-Nie,mam
(Logan o Isabeau:
Nagle łatwo było mi wyobrazić sobie ją w sukni z halką i z zakręconymi włosami i diamentami na szyi. Prawie tak samo łatwo jak zobaczyć Magdę z rogami i widłami.
-Jest ich więcej- wymamrotałem- a ja jetem ranny. Uciekaj Isbeau.
-Nie jesteś rycerzem na białym koniu, a ja nie jestem dziewicą w niebezpieczeństwie.
Wrzasnęłam niczym kot obdzierany ze skóry i obróciłam się tak szybko, że zakręciło mi się w głowie, a telefon wylądował w krzakach.-Lucy