cytaty z książki "Dom dzienny, dom nocny"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jak wygląda świat, kiedy życie staje się tęsknotą? Wygląda papierowo, kruszy się w palcach, rozpada. Każdy ruch przygląda się sobie, każda myśl przygląda się sobie, każde uczucie zaczyna się i nie kończy, i w końcu sam przedmiot tęsknoty robi się papierowy i nierzeczywisty. Tylko tęsknienie jest prawdziwe, uzależnia. Być tam, gdzie się nie jest, mieć to, czego się nie posiada, dotykać kogoś, kto nie istnieje. Ten stan ma naturę falującą i sprzeczną w sobie. Jest kwintesencją życia i jest przeciwko życiu. Przenika przez skórę do mięśni i kości, które zaczynają odtąd istnieć boleśnie. Nie boleć. Istnieć boleśnie - to znaczy, że podstawą ich istnienia był ból. Toteż nie ma od takiej tęsknoty ucieczki. Trzeba by było uciec poza własne ciało, a nawet poza siebie. Upijać się? Spać całe tygodnie? Zapamiętywać się w aktywności aż do amoku? Modlić się nieustannie?

...kiedy ludzie mówią ,,wszystko", ,,zawsze", ,,nigdy", ,,każdy", może to dotyczyć tylko ich samych, w świecie zewnętrznym bowiem nie istnieją takie ogólne rzeczy.
Poradziła mi, żebym była uważna, bo jeśli ktoś zaczyna zdanie od słowa ,,zawsze", to znaczy, że stracił kontakt ze światem, i że mówi o sobie.

I dopiero gdy się obudziła, zrozumiała, że wyruszyła w podróż, przedtem to było tylko przesuwanie się w przestrzeni, zwyczajna, nieuważna zmiana miejsc. Tylko sen zamyka stare i otwiera nowe, umiera jeden człowiek i budzi się drugi. Ta czarna przestrzeń bez właściwości między dniami jest prawdziwym podróżowaniem.

Jaka to rozkosz, jaka słodycz życia - siedzieć w chłodnym domu, pić herbatę, pogryzać ciasto i czytać. Przeżuwać długie zdania, smakować ich sens, odkrywać nagle w mgnieniu sens głębszy, zdumiewać się nim i pozwalać sobie zastygać z oczami klejonymi w prostokąt szyby. Herbata stygnie w delikatnej filiżance; nad jej powierzchnią unosi się koronkowy dymek, który znika w powietrzu, zostawiając ledwie uchwytny zapach. Sznureczki liter na białej stronie książki dają schronienie oczom, rozumowi, całemu człowiekowi. Świat jest przez to odkryty i bezpieczny. Okruszki ciasta wysypują się na serwetę, zęby dzwonią leciutko o porcelanę. W ustach zbiera się ślina, bo mądrość jest apetyczna jak drożdżowe ciasto, ożywiająca jak herbata.

Psalm Nożowników //
Daremność na całej ziemi /
błogosławione puste łona /
uświęcona wszelka jałowość /
święty rozkład upragniony upadek /
cudowna bezowocność zimy /
puste łupiny orzechów /
spopielone polana, które zachowują kształt drzewa /
nasiona, które spadły na kamień /
potępione noże /
wyschnięte strumienie /
zwierzę, które zjada potomstwo innego /
ptak, który żywi się jajami innego ptaka /
wojna, od której zawsze zaczyna się pokój /
głód, który jest początkiem nasycenia //
Święta starości, brzasku śmierci, /
czasie uchwycony w ciele, /
śmierci nagła, niespodziana, /
śmierci wydeptana jak ścieżka wśród trawy /
Czynić, a nie mieć rezultatów /
działać, a nic nie poruszać /
starać się, a nic nie zmieniać /
wyruszać, a nigdzie nie dochodzić /
mówić, a nie wydawać głosu

..., i jedyne, co mogę o sobie powiedzieć, to że przydarzam się sobie, przepływam przez miejsce w przestrzeni i czasie, i jestem sumą właściwości tego miejsca i czasu, niczym więcej.
Jedyna korzyść jaka z tego wynika jest taka, że światy widziane z różnych punktów są różnymi światami. Więc mogę żyć w tylu światach, ile z nich jestem w stanie zobaczyć.

To,że coś przeżyłam,wcale nie znaczy, że poznałam tego znaczenie.

A pisał tę książkę w 1980 roku, zimą, kiedy nic jeszcze na pewno nie było wiadomo, ale kiedy zaczęły się strajki, a we Wrocławiu strajkujące tramwaje ustawiły się w wielki krzyż, ogromny na całe miasto,

Jedyne, co mi pozostanie, to dziwić się, że do tej pory nie widziałam początku tak oczywistego, który na dodatek nie tkwi tam, gdzie sądziłam - w myślach, ideach, wzorach matematycznych, rachunkach prawdopodobieństwa - ale w samych wydarzeniach. Osią świata są powtarzalne konfigurację chwil, ruchów i gestów. Nie wydarza się nic nowego.

(...) flammulina przypomina człowieka, który urodził się nie w swojej epoce, za późno, i wszystko wydaje mu się martwe, zastygłe; żyje w czasie, w którym dla jego gatunku świat się skończył.

Wiedzieć, co i jak. Być świadomym celu albo jego braku. Być świadomym sensu lub jego braku. Zdawać sobie sprawę, jak może być. I to powinno wystarczyć.

>>Wiem, że mieszkasz we mnie. Widzę Cię w sobie - przejawiasz się we mnie tym wszystkim, czemu mogę zaufać - rytmom, przypływom i odpływom, pulsowaniu i zanikaniu. Należę do słońca i księżyca, bowiem należę do Ciebie, należę do świata roślin i zwierząt, bowiem należę do Ciebie. Kiedy księżyc co miesiąc porusza we mnie krew, wiem, że jestem Twoja, że zaprosiłeś mnie do swego stołu, by skosztować smaku życia. Kiedy każdej jesieni moje ciało okrągleje i przybiera, staje się jak dzika gęś, jak sarna, których ciało więcej wie o naturze świata niż najmądrzejszy z ludzi. Obdarzasz mnie wielką siłą, żeby przetrwać noc<<.

(…) Nie sądzę, żebym w życiu powiedziała coś naprawdę ważnego. Na najważniejsze rzeczy i tak brakuje słów.

Światy widziane z różnych punktów są różnymi światami. Więc mogę żyć w tylu światach, ile z nich jestem w stanie zobaczyć.

Gdy kończy się świat, wszelka aktywność staje się chorobą.

Ni stąd, nie zowąd przyszła mi do głowy myśl dziwaczna i potężna:
że jesteśmy ludźmi przez zapomnienie i nieuwagę. Że naprawdę, w jedynej prawdziwej rzeczywistości, jesteśmy istotami wciągniętymi w ogromną, kosmiczną bitwę, która być może trwa od wieków i nie wiadomo, czy w ogóle się skończy. Widzimy tylko jakieś jej odblaski w krwawych wschodach księżyca, w pożarach i wichurach, w październikowym opadaniu zmrożonych liści, w panicznym locie motyla, w nie regularnym pulsowaniu czasu, który wydłuża noce w nieskończoność i gwałtownie zatrzymuje się w każde południe. Jestem więc aniołem czy demonem wysłanym w zamieszanie jednego życia z jakąś misją, która albo wypełnia się sama mimo wszystko, albo o niej zupełnie zapomniałam. Ta niepamięć jest częścią wojny, to broń tamtej strony, a mnie nie porażono tak, że jestem ranna i krwawię, na chwilę wyłączono mnie z gry. Dlatego nie wiem, jak bardzo potężna czy jak bardzo słaba, nie znam siebie, nic nie pamiętam, dlatego nawet nie śmiem w sobie szukać tej słabości czy potęgi. To jest niezwykłe uczucie - głęboko, gdzieś pod spodem, być zupełnie kim innym, niż się zawsze myślało. Ustaje jakieś zmęczenie, które tkwiło w każdym momencie życia.
Po chwili to potężne uczucie całkiem zgasło. rozmyło się w konkretnych obrazach: otwartych drzwi do sieni, śpiących suk.

czekanie na świt trwało dwie herbaty z cytryną i jedną kawę.

Gdy skończyłyśmy, Marta powiedziała mi coś w tym rodzaju: kiedy ludzie mówią «wszystko», «zawsze», «nigdy», «każdy», może to dotyczyć tylko ich samych, w świecie zewnętrznym bowiem nie istnieją takie ogólne rzeczy.
Poradziła mi, żebym była uważna, bo jeżeli ktoś zaczyna zdanie od słowa «zawsze», to znaczy, że stracił kontakt ze światem, i ze mówi o sobie.

Nie działać, a jeżeli już, to powoli, jakby nie o wynik działania chodziło, ale o sam ruch, sam rytm i melodię ruchu. Sunąć powoli, przyglądając się falowaniu czasu, nie odważać się więcej płynąć na nim z prądem ani rzucać się pod prąd. Ignorować czas, jakby był tylko naiwną reklamą czegoś innego, czego pożąda się naprawdę. Nic nie robić. Liczyć uderzenia zegara w pokoju, uderzenia łapek gołębi o parapet, uderzenia serca. I zaraz o wszystkim zapominać. Nie tęsknić, nie pragnąc.

Było za wcześnie, żeby pójść do sklepu. Było za wcześnie, żeby żyć, więc tylko chodził od ściany do ściany i umierał.

Musisz wyobrazić sobie twarz ukochanej osoby tak mocno, tak potężnie, żeby aż mieć wrażenie, że to ty nosisz tę twarz, że to twoja twarz, wtedy wszystkie jej myśli staną się twoje.

Jeśli znajdziesz swoje miejsce, będziesz nieśmiertelna
