cytaty z książek autora "Richard Shepherd"
W mojej pracy nie mogę mieć wątpliwości. Tymczasem zawsze jestem ich pełen. Albowiem tylko jedno jest pewne: możliwości jest bez liku.
Ktoś mógłby powiedzieć, że skoro patolodzy codziennie patrzą śmierci w twarz, nie potrzebują, by przypominano im o własnej śmiertelności. Nic bardziej mylnego. Potrzebujemy tego tak samo jak większość ludzi, a może nawet bardziej. Odejście najbliższych uświadamia nam wartość życia i to, czego jeszcze chcemy w nim dokonać.
Być może starzenie się nie jest ograniczone tylko do organizmów, ale dotyczy też relacji międzyludzkich.
Prawda wynika z wiedzy. A zatem niepełna wiedza grozi niepełną prawdą.
Każde zwłoki mają do opowiedzenia swoją historię.
Kraina śmierci jest wolna od uczuć. Nie wspominając o ich brzydszym bracie: bólu.
Aby służyć społeczeństwu, czasami musimy zawiesić pewne aspekty własnego społeczeństwa.
Uczucie radości nie jest mi obce. Wiem, że w pełni może go doświadczyć tylko ten, kto zaznał smutku. A smutek jest nieuchronną częścią życia.
Człowiek pragnie znać prawdę. O konkretnej śmierci. I o śmierci w ogóle.
Wstyd to uczucie typowe dla żyjących, a - jak mi się zdaje - umierający je zarzucają, prawdopodobnie z wielką ulgą.
Wszyscy - rządzący, krewni i dziennikarze - domagali się jak najrychlejszych wniosków. W takich przypadkach obowiązuje jedna złota zasada: zwolnić do zera, nigdzie się nie śpieszyć, działać zgodnie z procedurami i w ustalonym porządku. Świat patrzy na ręce, a wszystkie działania są poddawane ocenie i nierzadko kwestionowane przez długie lata.
Dzieci wymagają ochrony przed dorosłymi, którzy tę ochronę są im winni.
,,... Zwłoki już tak mają - zdradzają sekrety stylu życia, nawet osobowości, przede wszystkim zaś okoliczności śmierci...".
Decydując się na karierę medyka sądowego, sądziłem, że będę przekazywał żywym prawdę o zmarłych i że żywi będą mi za to wdzięczni. W miarę jednak zbliżania się końca drugiego tysiąclecia coraz bardziej czułem się jak wierny pies, który aportuje rzucony przez pana patyk i w nagrodę dostaje kopniaka.
Jedno wiem na pewno: nie chciałbym umrzeć we śnie. W takim przypadku straciłbym coś, co może być najwspanialszym doświadczeniem w życiu.
Praca ze zmarłymi nauczyła mnie, że śmierć przychodzi najczęściej nieoczekiwanie i że trzeba korzystać z życia, póki ono trwa.
Tamtego dnia człowiek jawił mi się jako niezwykły mechanizm. W miarę jak obawy mnie opuszczały, zagłębiałem się coraz bardziej w pracy. Lecz i tak miałem sposobność zachwycić się cudem ludzkiego ciała: jego złożonością, barwami i -tak! - pięknem. Albowiem krew nie jest tylko czerwona; jest krwiście czerwona. Pęcherzyk żółciowy nie jest tylko zielony. Mózg jest biały i szary, lecz to nie szarość listopadowego nieba, a srebrzystość mknącej jak strzała ryby. Wątroba nie przypomina kolorem nudnych brązowych uniformów UPS, jest raczej czerwonobrunatna jak świeżo zaorane pole.
W centrum miejsca zbrodni tkwi nieruchome ciało, czasem haniebnie okaleczone, a otacza je pajęczyna poważnych zaaferowanych profesjonalistów, którzy z jednej strony nawiązują z nim bliski kontakt, z drugiej zaś pozostają wobec niego obojętni.
[...] nie zamierzałem przekreślać powodu, dla którego zostałem medykiem sądowym. A było nim pragnienie rozwiązywania zagadek kryminalnych.
- Od tylu lat wykonuje pan zawód, o którym większość ludzi woli nawet nie myśleć. I t praca wciąż pana fascynuje, poznają to po pańskim zachowaniu. Tutaj mamy jakiegoś idiotę, który wyciągnął nogi, bo prawdopodobnie wywalił się przy sikaniu po pijaku. Tamta kobieta była beznadziejnym przypadkiem alkoholiczki, na którą śmierć i tak ostrzyła sobie kosę. A pan się nimi przejmuje. Bez względu na wszystko dba pan o to, aby być uczciwym.
Czas pokazał, że jakkolwiek kochająca i ciepła byłaby nowa rodzina, relacje między poszczególnymi jej członkami, jak również – tym bardziej – relacje między członkami obu rodzin muszą być budowane powoli całymi latami.
Ubieramy dzieci w delikatne pastelowe ciuszki, by pokazać im świat od
dobrej strony. Chronimy je przed brutalnością życia, owijając w mięciutkie
kocyki i otaczając pluszowymi zabawkami. Tutaj to wszystko znika. Kiedy
wchodzisz na salę i widzisz maleńkie niemowlę leżące na wielkim twardym
stole w otoczeniu metalowych łóżek i lodówek, kiedy patrzysz na pulchne
policzki i delikatne paluszki w tym jałowym, pełnym połyskliwego metalu
pomieszczeniu, musisz się wspiąć na wyżyny racjonalizacji, by
powściągnąć emocje, nawet jeśli byłeś na taki widok przygotowany.
Chris i Anna w końcu się dowiedzieli, na czym dokładnie polega mój zawód, tymczasem jednak każdemu, kto pytał, odpowiadali, że ich tato jest lekarzem. Dosyć wcześnie odkryli, ze jest szczególnym rodzajem lekarza, który pomaga policji i którego nazwisko pojawia się w gazetach, lecz bardzo długo nie mieli bladego pojęcia, czym naprawdę zajmuje się medycyna sądowa. Aczkolwiek mniej więcej chyba w tym czasie zaczęli sobie uświadamiać, że nikogo nie leczę. Na szczęście wydawało im się normalne, że ich ojciec dźga linijkami i nożami poduszki i kawałki mięsa, i chyba nie mieli na razie świadomosci tego, że inni ojcowie bynajmniej tak się nie zachowują.
Zamknąłem oczy. Dopadły mnie natychmiast. Ciała w wysokich stosach, odór rozkładu, wilgotny upał, młodzi ludzie, którzy tańczyli, kiedy wybuchła bomba, kiedy zatonął statek, młodzi ludzie bez dłoni, dzieci ekshumowane w swoim trumienkach, maleńkie dziecięce ciałka bezsilnie dające świadectwo ludzkiemu okrucieństwu, zwęglone zwłoki, topielcy na brzegu, rozczłonkowane ciała na torach kolejowych. Ogrom człowieczego cierpienia".
Przecinanie skóry zwłok przypomina przecinanie skóry kurczęcia – idzie łatwo, pod warunkiem, że ma się odpowiednio ostry nóż. Jeśli coś przeszkadza w zrobieniu czystego cięcia, to tylko naturalna elastyczność skóry, nie jej wytrzymałość.
Tamtego dnia człowiek jawił mi się jako niezwykły mechanizm. W miarę jak obawy mnie opuszczały, zagłębiałem się coraz bardziej w pracy. Lecz i tak miałem sposobność zachwycić się cudem ludzkiego ciała: jego złożonością, barwami i – tak! – pięknem. Albowiem krew nie jest tylko czerwona; jest krwiście czerwona. Pęcherzyk żółciowy nie jest tylko zielony; jest soczyście zielony. Mózg jest biały i szary, lecz to nie szarość listopadowego nieba, a srebrzystość mknącej jak strzała ryby. Wątroba nie przypomina kolorem nudnych brązowych uniformów UPS, jest raczej czerwonobrunatna jak świeżo zaorane pole.
Wszyscy zawsze chcą poznać dokładny czas zgonu. I wszystkim się wydaje, że medyk sądowy jest w stanie go podać. Co tylko świadczy o tym, jak wielka przepaść dzieli rzeczywistość od społecznych oczekiwań wobec nas. Uważam, że winę za to ponoszą telewizyjne paradokumenty policyjne. Prawda bowiem jest taka, że iż dokładny czas zgonu jest niezwykle trudny do ustalenia.
Uważam, że system byłby efektywniejszy, gdybyśmy stając w obliczu naprawdę trudnej sprawy, mogli zasiąść wszyscy razem: detektywi, prokuratorzy, patolodzy, toksykolodzy, specjaliści kryminalistyki, specjaliści batalistyki, specjaliści od analizy śladów krwawych... i wspólnie przedyskutować fakty. Niestety w dzisiejszych czasach to się bardzo rzadko zdarza.
Wpatrzyłem się w twarz nieboszczyka, której nijaki wyraz zaświadczał o długiej nieobecności właściciela. Co ten człowiek widział w swoim życiu? Jaką wiedzę posiadł? Niegdyś stanowił część tego samego świata, na którym ja teraz przebywałem, lecz ów świat od roku dalej dziarsko kroczył przed siebie, mimo że staruszek już nie żył.
Nie do wiary, jak bardzo ludzkie ciało przypomina tuszkę wiszącą u rzeźnika, gdy je oprawić do kości. I jak bardzo podobne do steku są ludzkie mięśnie.