cytaty z książek autora "Katarzyna Gacek"
Nieszczęścia nie powinny przydarzać się w maju. Listopad proszę bardzo. Ewentualnie październik. Ale maj? Jak można schrzanić komuś najpiękniejszy miesiąc roku?
Faceci są jak autobusy, jeden odjeżdża, drugi przyjeżdża, mawiała. Trzeba tylko umieć wybrać odpowiedni przystanek, żeby się przesiąść.
Ale pojęcie „dwoje uroczych dzieci” jest wewnętrznie
sprzeczne. Dwoje dzieci to ciągłe kłótnie, podszczypywanie, wyrywanie sobie zabawek, wkładanie palców w oko i skarżenie. Dwoje dzieci to również dwa razy większe możliwości zgubienia się w supermarkecie i pewność, że jeżeli nie jedno, to drugie w samym środku zakupów będzie chciało siku. Dwoje dzieci to dwa razy więcej prania, prasowania oraz odmienne gusta kulinarne. Idę o zakład, że każda kobieta, która zdecydowała się na drugie dziecko, żeby mieć uroczą parkę, prędzej czy później poczuje się nabita w butelkę. Tak jak ja.
W zestawie z moją matką powinny dodawać stopery do uszu dla każdego, kto miał z nią przebywać w jednym pomieszczeniu dłużej niż kwadrans.
Dwa tygodnie wspólnego urlopu, czyli bycia ze sobą non stop, sprawiały, że nadawałam się wyłącznie do reanimacji.
Monika nie jest zupą pomidorową, nie wszyscy ją lubią. Ma dość zasadniczy charakter, nie znosi obłudy, nie pozwala się wykorzystywać. Jest bardzo czuła na tym punkcie i potrafi być naprawdę niemiła.
W liceum trafiła mi się bardzo kiepska nauczycielka polskiego, która w dodatku mnie nie lubiła i z uporem powtarzała, że nie zdam matury. Mam przekorną naturę, dlatego postanowiłam, że zrobię jej na złość i zdam na piątkę.
Przez trzynaście lat małżeństwa zdążyłam się przyzwyczaić, że za większość technicznych aspektów naszego życia odpowiada Tomasz, dlatego świadomość, że jest miejsce, w którym mogę znaleźć konkretną pomoc, a przynajmniej wsparcie, była bezcenna. Właśnie zaczęłam przeglądać wymianę zdań na temat firm robiących w ogrodach jesienne porządki, kiedy w pokoju zjawił się Kuba. Widok matki siedzącej przy JEGO laptopie nie ucieszył go zbytnio.
Kobieta, która stała przed nim w kolejce, pachniała jak jego babka. Zapach jej perfum: ciężki, słodkawy, egzotyczny, był jedyną miłą rzeczą z dzieciństwa, jaką pamiętał. Kilka razy wciągnął głęboko powietrze, żeby poczuć tę samą błogość, co kiedyś, ale gdy sobie przypomniał, z jakiego powodu babka zerwała z nim kontakt, aż zacisnął pięści ze złości.
Mężczyzna oznaczał dla niej partnera do zabawy, a kiedy tylko zaczynał się przywiązywać, bez sentymentu ucinała relację.
Najpierw nakryła męża na zdradzie. I choć później próbowała rozegrać sprawę po swojemu, to mleko już się rozlało. Wycieranie go ścierką i wyżymanie z powrotem do szklanki nie miało sensu.
Ze spotkania z nim, poza kolejną refleksją, że nie znosi mężczyzn, którzy w tak zaczepny sposób jak Lewin eksponują swoją łysinę, wyniosła przekonanie, że na policję nie ma co liczyć. W sumie nic nowego.
Moja walizka kolorem i gabarytami przypominała słonia. Niestety, wagą również.
Przekręciłam więc kluczyk w stacyjce i ruszyłam ulicą Łąkową. Po drodze z tyłu głowy kołatało mi się powiedzenie "Nie wyskakuj przed szereg", potem dołączyło do niego "Nie pchaj palca między drzwi", ale oba zignorowałam. Niesłusznie. Albowiem nie na darmo przysłowia są mądrością narodu.
Juliusz Korwin- tenor uważający się za następce kiepury[...]Rozkapryszony,chimeryczny gwiazdor.Primadonna płci męskiej".
Marzył o tej chwili tak długi czas, że teraz, kiedy nareszcie nadeszła, wydawała mu się nierealna.
Czytał pan Konfucjusza? Nie przypuszczam.A ten mędrzec dał meżczyzną wyraźną wykładnię:,, czajnik jest jeden, a filiżanek wiele".
Przez ostatni miesiąc pracy w agencji Gaja nauczyła się, że niczego nie można być pewnym. Właściwie wszyscy, których spotykała, uprawiali, nomen omen, grę pozorów.
Gaja musiała się przy Klarze bardzo pilnować, żeby nie wzdychać. Westchnienie było oznaką słabości, a Gaja nie zamierzała dawać Klarze takiej satysfakcji, choć przecież okazji do wzdychania miała co niemiara.
Kiedy odjechali, poczuła się dziwnie. Cisza nie różniła się przecież w żaden sposób od tej, która tu panowała w ciągu dnia, kiedy Helena była w szkole. A jednak nagle, w przeciągu kilku minut, zyskała wymiar definitywny.
Takie rzeczy się zdarzają. Mordercą może być każdy. Nawet przystojny idol nastolatków. A może nie nawet, tylko tym bardziej?
Wessały ją ruchome piaski twórczości, a upływający czas zaczęły odliczać kolejne premiery książek.
Rozpraszał ją. Po prostu ją rozpraszał. Bardzo trudno było jej się skupić, kiedy miała świadomość obecności tuż obok przystojnego mężczyzny.
Jakie to straszne (...) Człowiek jest, jest... i nagle go nie ma.
Wiem, wiem, chciałaś je bronić przed światem, a tu się okazuje, że to świat trzeba będzie bronić przed nimi.
Zastanowił się. Czy już teraz jej powiedzieć, że zamierza ją zabić, czy dopiero za chwilę?
Kot był szczupły i zwinny. I rudy, wiec kiedy posuwał się w górę po pniu brzozy, wyglądał z daleka jak wiewiórka.