cytaty z książek autora "Natasha Knight"
Miłość nie zawsze była piękna. Nie zawsze było miło czy słodko. Miłość mogła być pokręconą, brzydką suką. Zawsze wiedziałam, że to był ten rodzaj miłości, który znajdę. Jedyny rodzaj, który mógłby mnie dotknąć. Ponieważ niektórzy z nas należeli do ciemności (...).
Dominic Benedetti być może był potworem, ale był potworem o krwawiącym sercu. To serce w żaden sposób nie było ze złota. Był to bardziej drut kolczasty i stalowe, ostre, śmiertelne krawędzie.
Nie mogłam się ukryć i nawet nie zamierzałam. Gdybym tak postąpiła, przyznałabym, że wygrał, utwierdziła go w przekonaniu, że mnie upokorzył, a ja ukrywam ukrywam się przed nim ze strachu.
Życie było jednocześnie szalone i piękne. Z brzydoty i nienawiści stworzyliśmy miłość.
Nigdy nie przestanę tego cenić.
Cenić jej.
Była bezbronna i samotna. Tak cholernie samotna, że chciałem ją pocieszyć. Obiecać, że wszystko będzie dobrze, a więc coś zupełnie przeciwnego od tego, co rzeczywiście powinienem zrobić.
W czarnych jak onyksy oczach dostrzegłam szaleństwo. Próbowało się uwolnić, a ja poczułam, że w tej jednej chwili jestem tylko ciałem. Rzeczą, którą można kupić i zrobić z nią absolutnie wszystko.
Była jedyną niewinnością, jaka istniała w moim życiu. Moim odkupieniem. Bardzo pragnąłem jej oraz tego, żeby już na zawsze została w moim domu. Widziałem nas razem - bez względu na to, jak burzliwy byłby nasz związek. Stałem się dla niej potworem, zmuszając ją do pozostania tutaj, jednak to mnie uratowało. Nie.... Ona mnie uratowała.
Przyzwyczailiśmy się do naszego towarzystwa, lecz gdy robiła coś takiego - dotykała mnie tak swobodnie - czułem się dziwnie, a jednocześnie wyjątkowo. Moje serce zawsze przyspieszało, gdy była tak blisko.
Trzymała mnie, a ja się w nią wczepiłem. Wyrzuciłem z siebie cały ból i smutek. Tak wielu z nas poniosło stratę. To wszystko do niczego nie prowadziło, było zupełnie nie potrzebne. Tak wiele śmierci, złości, zazdrości i nienawiści. Musiałem się z tego oczyścić, aż nic nie zostanie. Nic prócz tego złamanego, wyczerpanego ciała.
Powinienem był z nią zostać. Najbardziej na świecie pragnąłem teraz położyć się obok niej i patrzeć, jak śpi. Słuchać jej oddechu. Objąć tę prawdziwą, żywą istotę. Przytulić cholernie mocno i mieć pewność, że nie zniknie tak jak wszystko inne.
Zbyt wiele nienawiści. Zbyt dużo władzy. Zbyt wiele żądzy krwi i zemsty. Wojna nigdy nie czyni z wrogów przyjaciół. Wręcz przeciwnie. Wzmacnia tę nienawiść.
Gniew i nienawiść sprawiały, że stała się jeszcze bardziej pociągająca. Pragnąłem jej. Chciałem ją wziąć. Mieć. Posiąść. Potwór we mnie krzyczał, żebym to właśnie zrobił.
Zamierzałam zamienić strach w nienawiść i rozpalić ją do czerwoności. Potrzebowałam jej, by przetrwać to, co mnie czekało.
Bohaterowie nie odchodzą, triumfując.
Częściej są ranieni.
Zabijani.
W jej oczach buzowała nienawiść. Czy wiedziała, że stąpa po bardzo cienkim lodzie? Dotykała prawdy, przez którą moje ostatnie lata były pasmem nieustannej walki.
Zdusiłam wszystkie emocje i przyjęłam obojętny wyraz twarzy. Nauczyłam się ukrywać uczucia. Serce stanęło na ułamek sekundy. Wszystko zamarło. Cisza przed burzą. Coś zatrzepotało mi w brzuchu, gdy się we mnie wpatrywał. Mogłabym przysiąc, że w tym świetle jego oczy nabrały kobaltowej barwy. Nie były zimne, jak się spodziewałam, a zaskakująco łagodne. To samo pomyślałam, gdy pierwszy raz się spotkaliśmy. Przez krótką chwilę tamtego paskudnego dnia miałam nadzieję, że położy kres mojemu upokorzeniu. Byłam w błędzie, a to, co wzięłam za dobroduszność, okazało się złudzeniem. Maską skrywającą nieczułego potwora, gotowego żądać i brać. Nie mogłam pozwolić, żeby mnie zwiódł. Tym razem nie dam się nabrać.
Kiedy próbujesz ugryźć wilka, sama możesz zostać przez niego ugryziona.
- A ty czego pragniesz, Lucio?
Wzruszyła ramionami i posłała mi smutny uśmiech. Dostrzegłem w jej spojrzeniu tęsknotę.
- Tego samego.
- Dostaniesz to. Obiecuję.
Złożyłem jej kolejną przysięgę, ale nie wiedziałem, czy będę mógł dotrzymać słowa. Zamierzałem spróbować. Każdego dnia, aż do ostatniego tchu, aby dać jej to, czego chciała. Życie. Proste, spokojne, piękne. Jak ona.
Strach miał charakterystyczny zapach. Nie pomyliłbym go z niczym innym. Ostry. Kwaskowy, a jednocześnie słodki. Kuszący.
Nagle poczułam niepokój. Sergio nie wkraczał w moje życie małymi kroczkami. On w nie wtargnął niczym taran. Miałam przeczucie, że bez chwili wahania zepchnie ze swojej drogi wszystko, co stanie mu na przeszkodzie.
Odgłosy wystrzału nigdy nie brzmią tak, jak mogłoby się nam wydawać. Są o wiele głośniejsze, a pociski zadają śmierć dużo szybciej niż w filmach.
Ciemność była częścią mojej duszy. Nie należała do mnie, raczej to ja należałem do niej. Od zawsze.
Towarzyszyła mu ciemność. Przylegała do niego jak cień. To jedyna rzecz, jaka wywoływała we mnie strach, choć wiedziałam, że nigdy nie wyrządziłby mi krzywdy. I ufałam, że pragnął zapewnić mi bezpieczeństwo. Może tego nie rozumiałam, ale w to wierzyłam. Ten mrok.... nie pochodził z wnętrza. Cień zdawał się okrywać go i mieć w swoim posiadaniu. Rozciągać nad nim dziwną, potężną władzę.
Lubiłam wieczory, kiedy niebo było czyste i ozdobione milionami gwiazd.
Nocne niebo.
Jak oczy Sergia.
To właśnie czyniło ze mnie potwora. Nie czułem litości. Nie wtedy, gdy ktoś coś mi zabierał. Nie wtedy, gdy krzywdził coś mojego.
Patrzyłem, jak strumienie płynęły po gładkiej buzi. Wyglądała tak pięknie, kiedy płakała. Nie potrafiłem oderwać od niej wzroku. Zdawałem sobie sprawę, że to chore myślenie, ale te łzy w jakiś sposób mnie oczarowały.
Przełknęłam ślinę, mrugnęłam i zmusiłam się, żeby w końcu spojrzeć bestii w oczy. W świetle żarówek nie potrafiłam określić ich dokładnego koloru. Wydawały się niemal czarne. Krył się w nich gniew. Twardość. I coś jeszcze.