rozwiń zwiń

Autorka „Gdzie śpiewają raki” była świadkiem morderstwa?

Anna Sierant Anna Sierant
22.07.2022

„Gdzie śpiewają raki” to powieść amerykańskiej pisarki Delii Owens, która zyskała światowy sukces. Polska premiera kinowa filmowej adaptacji tej książki zapowiadana jest na 19 sierpnia 2022 roku. Owens lata temu sama występowała przed kamerą – w filmie dokumentalnym, na którym zarejestrowano ofiarę morderstwa. Pisarka od lat wzywana jest jako świadek w tej sprawie, ale odmawia stawienia się na zeznania.

Autorka „Gdzie śpiewają raki” była świadkiem morderstwa? Anthony Trivet / Canva / Pexels, materiały prasowe

Sprawę opisał w swoim artykule w „The Atlantic” Jeffrey Goldberg, redaktor naczelny tego miesięcznika i laureat National Magazine Award for Reporting. O czym pisze Goldberg?

Zanim Delia Owens została pisarką, angażowała się w działania na rzecz obrony przyrody w Zambii. 30 marca 1996 roku amerykańska stacja ABC w programie „Turning Point” pokazała dokument pod tytułem „Deadly Game: The Mark and Delia Owens Story”. Jego głównymi bohaterami byli właśnie Owens i jej były już mąż Mark. Choć dzisiaj to autorka „Gdzie śpiewają raki” cieszy się większą sławą, to małżeństwo było znane już 10 lat wcześniej – Mark i Delia Owens opublikowali m.in. książkę „Zew Kalahari”, w której opisali swoje działania jako obrońców lwów w Botswanie. Jednak to ich druga książka, „The Eye of the Elephant”, o walce małżeństwa z kłusownikami polującymi na słonie w zambijskim Parku Narodowym North Luangwa, zainteresowała twórców dokumentu ABC.

W programie przedstawiono ich jako ludzi, którzy „przebyli pół świata, by podążyć za marzeniem”. W programie, oprócz głównych bohaterów, opublikowano również zdjęcie leżącego na ziemi nieżywego mężczyzny. Choć w programie mówi się o nim jako o „przechodniu”, więcej na jego temat nie wiadomo, nie wiadomo również, dlaczego miałby „przechodzić” przez park narodowy w momencie kręcenia dokumentu. Owensowie opuścili Zambię krótko po opublikowaniu dokumentu, a Jeffrey Goldberg właśnie w tym samym czasie zaczął ten kraj odwiedzać, podążając ich śladami.

Dziennikarz dowiedział się podczas tych wizyt, że Mark Owens dowodził w czasie pobytu w Zambii korpusem zwiadowców w parku North Luangwa. Korpus ten miał bacznie przyglądać się działaniom kłusowników, jednak działał samozwańczo, bez porozumienia z zambijskim rządem. Owens zmilitaryzował cały park o powierzchni ponad 4 600 kilometrów kwadratowych. Delia wspominała nawet w jednej ze swoich książek, że zwiadowcy za wybitne osiągnięcia otrzymywali nowe pistolety, lornetki pozwalające na obserwację dżungli, kompasy. Mark miał też prowadzić naloty na podejrzane obozy kłusownicze, a jego syn z pierwszego małżeństwa, Christopher, odpowiadał za szkolenie zwiadowców w walce wręcz, miał też ich bić, co uważał za formę dyscypliny.

Goldberg napisał również, że „dowiedział się”, iż Owens chwalił się zabijaniem kłusowników na swojej warcie. Zawodowy myśliwy, P.J. Fouche, zarządzający terenem łowieckim licencjonowanym przez rząd i przylegającym do North Luangwa, dostarczył dziennikarzowi list, który Mark Owens przesłał mu faksem. Mężczyzna napisał w nim:

Do tej pory przeprowadziłem osiem powietrznych operacji antykłusowniczych nad terenem, którym zarządzasz. Dzięki czterem z nich wprowadziłem kłusowników w zasadzkę. Dwóch z nich zostało zabitych, jeden ranny, a dopiero się rozkręcamy.

W roku 2010 Goldberg opublikował w „New Yorkerze” artykuł – wywiad z kamerzystą pracującym przy nagrywaniu programu ABC w roku 1996. Chris Everson twierdził, że to nie zambijski kłusownik zabił mężczyznę, którego ciała widać na nagraniu, a Christopher Owens, syn Marka. Biemba Musole, zambijski policjant prowadzący śledztwo w tej sprawie, twierdzi, że Owens, z pomocą swoich zwiadowców, umieścił ciało zastrzelonego mężczyzny w siatce ładunkowej, którą przytwierdził do swojego helikoptera, a potem zrzucił je do wód laguny. Prowadzono również śledztwo w sprawie identyfikacji mężczyzny, czego jednak nie udało się zrobić. Były komisarz zambijskiej policji, Graphael Musamba, powiedział Goldbergowi, że „busz jest idealnym miejscem do popełnienia morderstwa […]. Zwierzęta zjadają dowody”.

Zarówno Mark, jak i Delia Owens są do dzisiaj poszukiwani jako świadkowie morderstwa, do którego doszło w roku 1995 (choć program transmitowano już w roku następnym). W Zambii sprawy zabójstw nie ulegają bowiem przedawnieniu.

W 2010 roku dziennikarz „The Atlantic” przeprowadził również wywiad z Delią Owens w Idaho, gdzie zamieszkała po opuszczeniu Zambii. Jak powiedziała:

Nie wiemy nic o sprawie kłusownika. Jedyną rzeczą, jaką Mark kiedykolwiek zrobił, było wyrzucenie petard ze swojego samolotu, ale tylko po to, by przestraszyć, a nie skrzywdzić kłusowników. Chrisa natomiast tam nie było, nie wiemy nawet, gdzie dokładnie doszło do morderstwa. To coś strasznego – zostać zabitym w taki sposób.

Goldberg zapytał również o faks wysłany Fouche’owi, na co Delia odpowiedziała: „Jesteśmy dobrymi ludźmi, dlaczego tego nie rozumiesz?”. Mark Owens w pisemnym oświadczeniu dodał, że specjalnie przesadził w tonie listu, by zdenerwować adresata. A to, że „się rozkręca”, miało oznaczać, że rozpoczął kontrole antykłusownicze na tym obszarze.

Funkcjonariusze z Zambii chcą przesłuchać przede wszystkim Christophera i Marka Owensów, ale uważają, że także Delia powinna być przesłuchana jako możliwy świadek i współsprawca zbrodni. Wszyscy konsekwentnie odmawiają jednak podróży do Zambii.

Lillian Shawa-Siyuni, prokurator generalna tego kraju, dodaje, że sprawa interesuje ją również z powodu kwestii rasowych, politycznych. Ona nie ma nawet prawa wejść do ambasady USA w swoim kraju z kamerą, natomiast Amerykanie przybyli do jej ojczyzny „i zaopatrzeni w broń zamienili się w agentów ścigania”.

Choć Delia i Mark Owens są dzisiaj rozwiedzeni, to autorka podziękowała mu w „Gdzie śpiewają raki” jako pierwszemu czytelnikowi jej książki. Między opisanymi wydarzeniami a samą powieścią, jak zauważa Goldberg, są pewne podobieństwa: Kya, główna bohaterka utworu, podobnie jak Owens, jest osobą bardziej niż ludzi ceniącą spokój, naturę. W powieści pojawia się również wątek morderstwa. Co więcej, więzienny kot z powieści nazywa się Sunday Justice, tak jak kucharz Delii i Marka z Zambii.

Źródło: https://www.theatlantic.com/books/archive/2022/07/where-the-crawdads-sing-delia-mark-owens-zambia-murder/670479/


komentarze [5]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
apacz55 28.10.2022 15:22
Czytelnik

Zachodzę w głowę i nie wiem, dlaczego ta pozycja jest tak wysoko oceniana przez czytelników lubimyczytac.pl

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Ulka 08.11.2022 23:00
Czytelnik

Ja również nie pojmuję zachwytów nad tą książką. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
tree 10.01.2023 19:30
Bibliotekarka

I  ja też nie.  
Dla mnie to takie american love story jak ... harlekin.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Agnieszka Żelazna 24.07.2022 17:24
Czytelniczka

Cóż. Jeśli to kłusownik stracił życie, to sam się o to prosił, wszak: "Gdy mieczem wojujesz, od miecza giniesz". A książka "Gdzie śpiewają raki" oczarowała mnie i czuje się w niej, że autorka wiele czasu spędziła na łonie przyrody. Kupię też "Zew Kalahari".

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Anna Sierant 22.07.2022 14:30
Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post