Zebra Ifi Ude 7,0
ocenił(a) na 44 lata temu Nie zaiskrzyło. Zresztą, co tam ja. Przeczytałam „Zebrę” mojej małej, prywatnej recenzentce i również nie doczekałam się chemii. Ale od początku.
Najpierw był duży entuzjazm, bo pomysł serii o wykluczonych z powodu różnic wydał mi się bardzo trafiony i pouczający dla małych czytelników. Do tego zobaczyłam ciekawą grafikę: oszczędną, przypominającą nieco ludową cepelię, ale oryginalną, o stonowanych kolorach. Niestety, forma przerosła treść, bo kiedy zaczęłam czytać małą objętościowo książeczkę, uśmiech powoli zaczął znikać z mojej twarzy, a córka w ramach protestu, zamiast grzecznie słuchać i powoli zasypiać, wyciągnęła spod łóżka grę i zarządziła zakończenie lektury.
Po pierwsze sam pomysł, aby dwóm koniom urodziła się zebra, wydał się mojej dwulatce, skądinąd fance wszelkiej maści atlasów przyrodniczych, mało prawdopodobny. Myślę, że mieszanie gatunków jest tu zbędne i można by inaczej, być może nawet ciekawiej, uzasadnić pojawienie się małej zebry w stadzie koni.
Nie będę tu przytaczać całej fabuły, ale całość wydała mi się… Hmm, gdyby nie była to książka dla dzieci, powiedziałabym infantylna. Trochę przypominało mi to próby dorosłych mówienia językiem dziecka: „nasa niunia źlobiła siusiu do nioćnićka”. No bo czy ogier i klacz muszą być małżeństwem, a swoje dzieci posyłać do przedszkola?
Może się czepiam, bo w końcu to bajka dla dzieci. Może innym nie przeszkadza nadmierna, w moim odczuciu, prostota treści, ale mając do wyboru tyle interesujących pozycji na rynku wydawniczym stawiam jednak na inne tytuły.