Najnowsze artykuły
- ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
- ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
- Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
- ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Stanisław Kazimierz Staciwa
2
6,0/10
Pisze książki: historia
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,0/10średnia ocena książek autora
3 przeczytało książki autora
6 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Dzieje Radoszyc, Tom 1 Stanisław Kazimierz Staciwa
6,0
Zmarły niedawno S.K. Staciwa był szanowanym lekarzem i zarazem pasjonatem historii swego rodzinnego miasta - Radoszyc. Przez całe życie amatorsko zbierał pamiątki związane z regionem, studiował druki, rozmawiał ze świadkami wydarzeń. Przed śmiercią, zachęcany przez rodzinę, przystąpił do uwiecznienia na papierze dorobku swej wieloletniej pracy. Spisawszy owo opus magnum nie doczekał się już jednak jego wydania - władze gminy odmawiały pieniędzy na druk, mimo iż była to pierwsza i jedyna taka monografia. Sprawę doprowadził na szczęście do końca syn przepisując notatki ojca na komputerze i znajdując wydawcę.
I oto mamy dwa tomy poświęcone miejscowości, która przeciętnemu Polakowi kojarzy się co najwyżej ze złożeniem broni przez insurekcję kościuszkowską. Na szczęście Historia ocierała się o to miejsce częściej, pozostawiając ślady w kronikach, których tropienie zapewne wywołuje rumieniec podniecenia na twarzy niejednego mieszkańca regionu (w tym oczywiście mnie). Po przeczytaniu tomu pierwszego zacznę od zaznaczenia plusów tego dzieła. Oczywiście przede wszystkim jest ono pionierskie, za co samo już należy się wielki szacunek. Historycy prawdziwi, zasiadający w uniwersyteckich katedrach, rzadko zajmują się studiowaniem pomniejszych mikroregionów przez co ciężar ten spada na miejscowych amatorów. Staciwa zebrał więc na własną rękę materiał imponujący. Nie poprzestał na wyciągu z bibliotecznej kwerendy - przestudiował kroniki parafialne z Radoszyc i okolicy, zrobił zdjęcia wszelkich interesujących dokumentów i zabytków, zebrał kolekcję archeologicznych artefaktów (i nie! - nie chodził na lewiznę z wykrywaczem metali jeśli komuś nasunęło się to na myśl). Dzięki temu czytając tom pierwszy "Dziejów Radoszyc" obcujemy z ogromnym materiałem, którego nigdzie indziej nie znajdziemy w jednym miejscu.
Jednak monografia ma również drugą stronę medalu - mankamenty typowe dla prac amatorskich. Od pierwszej strony widać, że Staciwa nie był człowiekiem nawykłym do pióra i nie posiadł stosownego wykształcenia historycznego. Czyta się to ciężko - co prawda niby istnieje jakaś oś chronologiczna, ale jest ona gubiona notorycznie. Już na początku czytając o prahistorii i średniowieczu otrzymujemy co chwila informacje o czasach znacznie późniejszych, zupełnie zbyteczne w tym miejscu i tak pozostaje do końca książki. Wydarzenia ważne, na które powinien być położony szczególny akcent giną co chwila w zalewie drobiazgowo wymienianych szczegółów mało istotnych jak długie listy kto, gdzie, kiedy ile płacił podatku, komu i w jakiej formie (co najlepiej nadawało by się do umieszczenia gdzieś z boku w tabelce). Na dodatek mnóstwo w tym powtórzeń - o pewnych faktach dowiadujemy się po kilka razy. Samo wymazanie tych powtórzeń wyszłoby książce tylko na dobre a z ponad 800 stron skurczyła by się może nawet o jedną czwartą.
Tyle o kondycji literackiej. Osobną kwestią jest warsztat naukowy. Brak przygotowania ogólnego odbija się na tym, że często nie mamy zarysowanego kontrapunktu, jakim byłoby odniesienie historii lokalnej do zmian zachodzących w tle w całym regionie między Wisłą a Pilicą a nawet w kraju. Zdarza się też wiele pomniejszych potknięć jak pomyłki w datach, czy popuszczanie fantazji np. w opisach pogańskiego panteonu. Jako punkt widzenia historyków notorycznie przywoływane są dzieła z XIX w. Autor przeważnie nie orientuje się jakie zmiany zaszły w nauce od tamtej pory i wielu nowszych artykułów naukowych po prostu nie zna.
Podsumowując, tak czy siak nie żałuję, że księgę kupiłem i przeczytałem. Mimo wszelkich uwag do stylu i merytoryczności pozostaje ona kopalnią wiedzy jak na razie bez żadnej konkurencji na rynku książkowym.