cytaty z książek autora "Grzegorz Kasdepke"
Dyktator
(definicja - zatwierdzona przez cenzora)
Dyktator- umiłowany władca, któremu lud ufa tak bardzo, że pozwala mu rządzić sobą bez żadnych ograniczeń *.
*errata na str.143 (s.20-21).
Wszyscy pójdziemy-postanowiła cała grupa rycerzy.I poszli.
Uczcijmy ich pamięć minutą ciszy...
Smok miał się dobrze.Krak miał się źle...
Trudno, co się stało, to się nie odstanie! Grunt to nie załamywać rąk! Prawdziwy mężczyzna nigdy się nie poddaje! I nigdy nie chowa głowy w piasek!
Czasu cofnąć się nie da, ale naprawić to, co popsute – tak. No, może nie zawsze, ale... ale przeważnie. Trzeba tylko chcieć.
Przypominamy, że stosowanie ironii (ze starogreckiego: eironeia), mimo protestów wielu grup społecznych, jest wciąż zakazane, a Ministerstwo Wypowiedzi Łatwych do Zrozumienia (MWŁdZ) od lat wnioskuje zaostrzenie kar wobec wszystkich, którzy udają, że coś im się podoba, choć wcale tak nie jest. "Mam nadzieję, że Kazimierz W. Juz nigdy z nikogo nie zakpi - oświadczył rzecznik MWŁdZ - a więzienie nauczy go, że słowa znaczą to, co znaczą, a nie dokładnie coś innego" (s.72).
Podszedł do okna. Światło wewnątrz chatki sprawiało, że widział tylko swoje odbicie, więc zgasił i wyjrzał jeszcze raz. W blasku księżyca dostrzegł samochód babci i drogę prowadzącą przez las. A na tej drodze stała babcia. I wyła jak wilk! A co gorsza, inne wilki jej odpowiadały...
Obok stała kroplówka - czas skapywał z niej minuta po minucie.
Ciekawe, czy widziała również grupę harcerek w ciemnozielonych chustach, które maszerowały gęsiego w stronę nieczynnego wyciągu narciarskiego na górze Ochodzita? Albo wymalowaną krzywymi literami tablicę z napisem: „Do obozu karateków NIEZŁE ZIÓŁKA prosto, a za cmentarzem w prawo”?
Bo Staszek, jeszcze zanim tata odnalazł piękny drewniany dom pani Marii, zanotował w notesie kolejne dwie uwagi: „dużo motocyklistów”, „dziwna armata i jasny góralski kapelusz z biało-czerwonym sznurkiem”.
Tak, to będą wakacje, podczas których napiszę kryminał – uśmiechnął się w duchu, zamknął notes, a potem wysiadł z samochodu pełen energii i radości.
Powiem mamie… – szepnęła Róża do skradającego się w ciemności Staszka.
Chłopiec znieruchomiał. Mrok sieni rozrzedzała jedynie wąska smuga światła wpadająca zza niedomkniętych drzwi do kuchni. Brzdęknęły naczynia. Pani Maria opowiadała chyba coś bardzo zabawnego, bo rodzice ryczeli ze śmiechu – i na pewno nie słyszeli ani skrzypiącej podłogi, ani szeptu Róży. Staszek odwrócił się w jej stronę.
– …że łazisz, zamiast spać – dopowiedziała Róża. – Miałeś spać!
– Miałaś nie być wredną siostrą – przypomniał.
– Tylko w dzień – odszepnęła Róża. – Po zachodzie słońca już nie muszę być aniołkiem!
– Nigdy nie jesteś aniołkiem! – zasapał.
Drewniany dom pani Marii wydał mu się tajemniczy od pierwszej chwili – Staszek aż zadrżał, wychodząc z sa - mochodu. Poczuł, że te ciemne drewniane belki muszą kryć jakieś sekrety! Pani Maria chyba także jakieś kryła. Była znacznie starsza od mamy, ale miała więcej energii niż siedmioletnia Róża. Mówiła w zabawny sposób, językiem, którego Staszek nigdy wcześniej nie słyszał, lecz który całkiem nieźle rozumiał. Miał wrażenie, że w jej oczach migoczą żartobliwe iskierki.