Friszta. Opowieść kabulska Petra Procházková 7,1
ocenił(a) na 910 lata temu "Friszta" to jedna z najlepszych książek, jakie w życiu czytałam!
Na początku nie oczekiwałam nic specjalnego, a dostałam prawdziwy Kabul z prawdziwymi ludźmi.
Bo wszystko we "Friszcie" jest prawdziwe.
Powieść, chyba pierwszy raz nie opowiadała po prostu o Afganistanie, ona mnie tam zabrała.
Czułam po stopami wydeptany przez rodzinę afgańską wielki zdobiony dywan, słyszałam krzyki Kaiza, a innym razem śmiech dzieci pięknej Friszty.
Trzeba też wspomnieć, że wbrew pozorom nie jest to opowieść o tytułowej Friszcie, choć ta bita przez męża i prowadząca nieszczęśliwe życie kobieta często znajduje się w środku zainteresowania wielopokoleniowej rodziny.
Narratorka całej historii jest Rosjanką, która uległa przed laty urokowi Nazira i wraz z nim wyjechała do Afganistanu. Kobieta od początku traktowana była jako inna, nie tylko z racji wykształcenia, ale także ze względu na to, że poznała smak przerażającej muzułmanów cywilizacji wolności. Herra musi nauczyć się całkiem nowego życia, ukryć pod burką i obserwować świat z dystansu. Afgańska rzeczywistość jej nie przerosła i, mimo wielu niedogodności i problemów (jak np. brak potomstwa) kobieta odnajduje szczęście w Kabulu.
Bardzo polubiłam Herrę i zdecydowanie zaliczyłabym ją do moich ulubionych bohaterów, tak jak i głowę rodu - dziadka feministę czy Mada, który jest zdecydowanie nie do zapomnienia. Jak już wcześniej wspominałam wszystkie postacie są prawdziwe, czyli takie jak wszyscy ludzie, których znam - dwulicowe, momentami okrutne, mające swoje marzenia i obawy, ale w najbardziej niespodziewanych sytuacjach zaskakujące oraz zdolne do szczerej miłości.
Czytałam już wcześniej książki o Afganistanie, ale jeszcze z żadnej nie dowiedziałam się tylu szczegółów z życia Afgańczyków, co z "Opowieści kabulskiej".
Nie przyszło mi do głowy, żeby tam trzymać, jako zwierzątka domowe króliki!
Uderzył mnie natomiast kompletny brak wiedzy u wolontariuszy, którzy przyjechali "ratować" ten kraj. Autorka pokazuje tutaj, że inne nie znaczy gorsze. Wiele tradycji, które nam, Europejczykom wydają się niedopuszczalne, rodakom Afganistanu zupełnie nie przeszkadza.
Mało osób wierzy, że Afganistanistan żyje.
A przecież żyje!
Owszem jest tam ból, przykrość i okropności, ale szczęście, radość i miłość również.
Tak jak u nas.
Brawo, pani Petro!
P.S. Dawno tak się nie śmiałam, szczerym śmiechem podczas lektury :)