cytaty z książek autora "Stephen Briers"
Żyjemy w epoce samodoskonalenia. Każdego dnia docierają do nas miriady informacji – czasami subtelnych, czasami mniej subtelnych – dających nam do zrozumienia, że szczęśliwsze, bogatsze i bardziej udane życie jest tuż za rogiem.
Boimy się niepowodzenia, ponieważ psychobzdura przyzwyczaiła nas myśleć, że możemy, a nawet zasługujemy na to, by być, kimkolwiek zechcemy.
W testach potwierdzających skuteczność leków, muszą one dawać lepsze rezultaty niż placebo, ale poprzeczka jest ustawiona wysoko, ponieważ samo placebo doprowadza do poprawy w mniej więcej 35 procentach przypadków, czyli jest dość mocnym czynnikiem zmiany, przy czym jego efekt pojawia się w zasadzie niezależnie od stanu pacjenta.
Nasze życie nie jest jakimś klejnotem, który trzeba starannie szlifować w pocie czoła. Nie jest czymś, co należy zrobić – raczej czymś, czego należy doświadczyć.
Obwinianie nie wnosi żadnych wartości poznawczych do sprawy, a ujawnia jedynie całą gamę twoich destruktywnych emocji, takich jak niechęć, rozżalenie, złość czy nienawiść.
Podejrzewam również, że ułatwilibyśmy sobie trochę życie, gdybyśmy nie traktowali siebie samych tak poważnie. (...) nabraliśmy przekonania, że nasze życie liczy się bardziej, niż być może rzeczywiście się ono liczy. Wydaje mi się, że nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo nas ono stresuje i krępuje. Przejmujemy się drobiazgami, analizujemy uporczywie drugorzędne zdarzenia i walczymy o dokonanie „właściwych” wyborów, tak jakby rzeczywiście zależało od tego coś bardzo ważnego. Lub, odwrotnie, godzimy się z tym, że w szerszej perspektywie nic, co robimy, nie liczy się aż tak bardzo. Jesteśmy maleńkimi, pozbawionymi znaczenia stworzeniami na przypominającej łepek od szpilki planecie, jednym ziarenku piasku na kosmicznej plaży. Cóż znaczy te błahe dwadzieścia osiem tysięcy dni przeciętnego ludzkiego życia w kosmicznym dramacie nieskończenie olbrzymiego, majestatycznego i rozszerzającego się wszechświata, który liczy już sobie niemal czternaście miliardów lat. Świadomość tego wszystkiego prawdopodobnie powinna nas uczyć pokory, a nawet trochę przerażać. Kiedy jednak naprawdę się z nią zmierzymy, może się okazać bardzo wyzwalająca. Może uwolnić nas od brzemienia wysokiego mniemania o sobie i z pewnością sprawi, że niebezpieczeństwo rezygnacji z kontroli, której nigdy nie sprawowaliśmy, wyda się dużo mniej przerażające. Musimy mieć trochę więcej zaufania do życia i siebie samych i raczej patrzeć na rozwój wypadków, niż przez cały czas próbować nimi sterować.
Niepowodzenia określają nas równie dokładnie jak sukcesy. Porażka może być dobra dla duszy […].
Całe dzieje naszego gatunku to rozciągnięty na całe tysiąclecia dowód ogromnego wpływu jaki wywieramy jedni na drugich w różnych obszarach życia, nad którymi często nie mamy kontroli. Stopień, w jakim dotykają nas i wpływają na nas inni ludzie, jest rzeczywiście przerażający, ale równie niepokojące są nasze konszachty z tą nieco filisterską fantazją, że jesteśmy zasadniczo nietykalni, a także zdolni zaplanować własne reakcje w obliczu każdego kontaktu.
Wypieranie uczuć nigdy nie służy duszy; potrzebujemy informacji dostarczanych przez pełne spektrum emocji, a nie tylko przez te bardziej optymistyczne. Jeśli chcemy żyć jak dorośli, musimy się konfrontować z rzeczywistością – mimo że taka konfrontacja bywa zniechęcająca, dezorientująca lub rozczarowująca […].
Psychologowie badający zjawisko kreatywności odkryli, że kreatywni ludzie często myślą dywergencyjnie, opierając się na stosunkowo płynnych i spontanicznych procesach wolnych skojarzeń, które bez wątpienia trudno pogodzić z konwergencyjnym, logicznym diagramem sekwencji działań, który proponuje nam większość podręczników efektywności.
Okazuje się, że mózg jest raczej konserwatywnym i wrażliwym organem zaprogramowanym do opierania się każdej aktywności, która wymaga radykalnego przeformułowania jego wzorów działania.
Chodzi o to, że dwoje ludzi próbujących zbudować związek na fundamencie swoich potrzeb nigdy nie będzie mogło w pełni poznać siebie nawzajem.
Koncentrując wiecznie uwagę na naszym osobistym rozwoju i dowartościowaniu oraz na nieustannym podnoszeniu jakości własnego życia jesteśmy skazani na wieczną niedojrzałość egocentryzmu.
Nikt nie chce być uznawany za „kogoś, kto się łatwo poddaje”, bądź za „nieudacznika”, ale ciągła presja, aby urzeczywistnić ten niezmierzony potencjał, który w nas drzemie, może nas bardzo drogo kosztować. Ludzie, którzy dążą do celu z wielką determinacją, mogą stać się boleśnie jednowymiarowi.
Musimy również być świadomi, że cała pamięć jest aktem rekonstrukcji historycznej, a nie po prostu zagłębianiem się w zapisane w umyśle precyzyjne kroniki przeszłych wydarzeń. Nawet bardzo żywe i przekonujące wspomnienia czasami okazują się fałszywe.