Najnowsze artykuły
- ArtykułyJesienne Targi Książki – bezpłatne wydarzenie dla czytelników już od 20 do 22 września w WarszawieLubimyCzytać3
- ArtykułyPoziom czytelnictwa w Polsce: jak wypadamy na tle Europy? Jedna rzecz nas wyróżniaAnna Sierant32
- ArtykułyCzytelnicza rewolucja, czyli jak „Szkoła Szpiegów“ zastawiła pułapkę na dzieciakiLubimyCzytać1
- Artykuły„Zmierzch” powraca, a Mickiewicz się zakochujeAnna Sierant4
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Mary Lyons
Znana jako: Mary-Jo Wormell, Mary Evelyn...Znana jako: Mary-Jo Wormell, Mary Evelyn Lyons
2
6,0/10
Pisze książki: literatura obyczajowa, romans
Brytyjska pisarka romansów.
6,0/10średnia ocena książek autora
74 przeczytało książki autora
23 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Srebrna Pani Mary Lyons
6,4
Czytałam tą książkę chyba już z 5 razy. Nie jest jakaś bardzo górnolotna czy porywająca, to chyba sentyment. Historia jest prosta. Ona i on, połączeni przez małżeństwo rodziców, są rodzeństwem, ale tylko na papierze, bo nie łączą ich żadne więzy krwi. Za sobą mają śmierć rodziców, trudną przeszłość oraz zranione uczucia. Ona musi przełamać swoją niechęć do "braciszka", ponieważ to on jest powiernikiem jej pieniędzy, a ona ich potrzebuje. I w tym momencie rozpoczyna się przygoda. To przepełniona adrenalinom i niespodziewanymi porywami serca książka. Kończy się happy endem jak każdy tego typu romans, ale to właśnie ten środek, który jest nieprzewidywalny jak uczucia jest najciekawszy. Polecam na odstresowanie, bo wtedy po nią sięgam, żeby zanurzyć się w problem, który zawsze ma dobre rozwiązanie, żeby trochę uciec od ponurej rzeczywistości.
Srebrna Pani Mary Lyons
6,4
Zaczynało się sensownie i miło, ale niestety już w drugim rozdziale Matt musiał się zachować jak stereotypowy harlequin'owy neandertalczyk i zrobić pokaz siły na biednej głównej bohaterce. Podczas kłótni siłą zmusił ją, by usiadła na miejscu, ona go natomiast uderzyła w twarz, a on... pocałował ją! To było kompletnie, mówiąc kolokwialnie z dupy, nie na miejscu i bez sensu. Nie spodobał mi się ten Matt. Potem padł nawet dialog:
"- [...] Zresztą - przesunęła po twarzy drżącą ręką - i mnie napastowałeś przed chwilą.
- Tylko po to, żeby dać ci nauczkę - warknął."
A więc przyznaje się do napastowania i nawet nie czuje się z tego powodu winny. Ba, otwarcie twierdzi, że zrobił to w ramach kary. Ja już bym wolała odbywać karę w więzieniu niż być ofiarą napastowania seksualnego.
Potem dzieje się jeszcze bardziej absurdalna i głupia sytuacja, otóż Francesca przestraszyła się czegoś na statku i z opresji ratował ją nie kto inny jak Matt. I co? Główna bohaterka oczywiście musiała być w tamtej sytuacji w samym ręczniku.
"[...] dodał, dotknąwszy lekko palcami jędrnej piersi Francesci. Odskoczyła od niego jak oparzona.
- Ręce przy sobie!"
Super, kolejne napastowanie seksualne.
"Ze zgrozą uświadomiła sobie, że pochłonięta do reszty słowną utarczką z Mattem, nie zauważyła nawet, kiedy zsunął się ręcznik."
OcZyWiŚcIe! Nawet nie wiem, co tu napisać, to jest tak głupie i naciągane.
Potem ona oczywiście znowu się pokłócili, znowu próbowała go uderzyć, a on ją powstrzymał, łapiąc mocno za rękę i robiąc jej tym krzywdę, znowu siłą zmusił, by usiadła na miejsce i znowu poważnie ją napastował seksualnie PIJANĄ, mimo że wyraźnie, kilka razy protestowała.
"- Nienawidzisz? O, nie, nie wierzę w to - dyszał chrapliwie, delikatnie prześlizgując się językiem po jej drżących wargach. - Przeciwnie, jestem pewien, że ciągle mnie chcesz.
- Nie! - załkała bezsilnie, ale już brutalne usta pokonały ostatni opór jej warg."
"Była niezdolna do ruchu. Matt z taką pasją przyciskał ją do siebie, że czuła każdy mięsień jego napiętego, silnego ciała. Pocałunek zdawał się nie mieć końca, była już bliska łez [...]."
Niemal dochodzi do gwałtu, gdy całe szczęście Matt przestaje. Okazało się, że on tą napaścią chciał tylko dowieść, że Francesca jest łatwą kobietą (co nie miałoby sensu),a do niej dotarło, że o mało co nie padła ofiarą.
"- Czy dlatego nie wychodziło ci z kobietami, Matt? - ciągnęła, z jawnym zamiarem dopieczenia mu do żywego w odwecie za krzywdy. - Zawsze narzucasz im się siłą, bez względu na to, jak bardzo cię nie chcą?
- Na Boga, nie! - wybuchnął.
- To powiedz mi, dlaczego...?! - załkała nagle [...]."
"zabulgotał wściekłe, wpijając jej palce w ramię jak szpony."
Nie wiem, po prostu jakaś paranoja co oni wyprawiają, tu nie ma nic romantycznego, ani chociażby NORMALNEGO. Oni się nie kochają, tylko są na siebie napaleni i są pełni przemocy.
Mam też mieszane uczucia do pomysłu, że romans ten rozgrywa się między przyrodnim rodzeństwem. Całe szczęście nie są w ogóle spokrewnieni, bo wtedy to już z marszu wystawiłabym 1/10.
Historia ich rodziny i przeszłości jest za to wciągająca. Ciekawie się czytało jak Matt i Francesca kłócą się o swoje matki.
Potem książka traci tempo i znudziła mnie. Strata czasu.
1,5/10