Poławiacz John Langan 6,9
ocenił(a) na 739 tyg. temu Przez znaczny czas, z tego poświęconego na lekturę, nie do końca wiedziałem, co myśleć o zakończonym właśnie horrorze. Z jednej strony bowiem jest tu bardzo dobry pomysł fabularny i trzeba przyznać, że dość realistycznie autor prowadzi nas przez nieprawdopodobieństwa akcji, a pomaga mu w tym pewnego rodzaju szkatułkowość opowieści i przeniesienie zasadniczej jej części do opowieści-w-opowieści, co odsuwa ją w czasie do epoki kolonizatorów Ameryki. Chcecie to wierzcie, a może to i bzdura, ale tak wynika z przeprowadzonych przeze mnie badań - tak zdaje się mówić snujący zasadniczą opowieść właściciel baru.
Tym niemniej - jeśli na opowieść historyczną poświęca się większość powieści - na jej współczesną część pozostaje już jakby mniej miejsca i staje się ona, po tym co już wiemy, cokolwiek przewidywalna. To właśnie - jak dla mnie - podstawowy mankament książki: słabsza jej część dotycząca współczesności, szczególnie w początkowej fazie. Wrażenie to w dużej mierze znika w trakcie lektury i ostatecznie wciąga ona coraz bardziej i coraz też lepsze wywiera ogólne wrażenie.
Jednak jak na horror przystało: mrok jest, wydarzenia niewytłumaczalne i przerażające są, tajemnic masa. Niezłe weird-story. Jak zaś przystało na wydawnictwo Vesper (kiedyż oni się odnajdą we współczesności i dowiedzą o istnieniu e-booków?!) - jest ładna oprawa książki: dobry kremowy papier, dobre wykorzystanie powierzchni kartki (druk dość dobry i 35 linii na stronę - raczej dla osób z dobrym wzrokiem),sugestywna okładka i mroczne, lekko nieczytelne ryciny rozdzielające co jakiś czas tekst (brawo, Maciej Kamuda!). Sam pisarz raczej też straszy nas niezwykłością historii, nastrojem i jej "scenografią", niż pełnymi grozy zdarzeniami (choć i one się zdarzają).
Ale nie wyczerpuje to wszystko, o czym powyżej, treści powieści i tego czym ona może być; jest to też bowiem historia ujarzmiania potęgi przyrody, opowieść o dojrzewaniu i o radzeniu sobie ze stratą. Dość - jak na literaturę rozrywkową - poważnie potraktowana i nawet całkiem przejmująca. Pytania o możliwość (i koszty!) powrotu z zaświatów bliskich nam osób nie od dziś pojawiają się i powracają w powieści i filmie grozy; potencjalnym zaś eksperymentatorom przypominam, że dobrze się nigdy te czary nie kończą, a małe jest prawdopodobieństwo odzyskania istoty, z której będziemy radzi...
A jeszcze jest sporo tropów literacko-kulturowych: od najbardziej oczywistych poczynając, skoro powieść rozpoczyna się cytatem z “Moby Dicka” po przypowieść o Lewiatanie i wreszcie duchy E. A. Poe’go i H. P. Lovercrafta, unoszące się nad - nomen omen - wodami. Więcej tropów literackich zainteresowani odnajdą zresztą w posłowiu, a to doskonałe osadzenie powieści nie tylko w literaturze gatunkowej, ale i szerzej - w kontekście toposów kultury - może uświadomi komuś w to wątpiącemu, że nawet tak rozrywkowy gatunek jak horror czy powieść grozy nieść może też spory ciężar literacki.
Lekturę sponsorowała lipcowa literka "L" w nazwisku autora.