Strażnik marzeń Mariusz Surmacz 4,5
ocenił(a) na 312 lata temu Niewątpliwie kobiety są znacznie bardziej uczuciowe niż mężczyźni, choć oczywiście zdarzają się i tacy osobnicy płci brzydkiej, którzy przeżywają również mocno miłosne rozczarowania czy też konflikty. Gdyby spojrzeć na literaturę, zazwyczaj możemy zobaczyć obraz pokrzywdzonej przez los i swą drugą połowę niewiastę, która nie potrafi odnaleźć się we własnym świecie po rozstaniu, oraz pewnego siebie mężczyznę, zapominającego o tym, co mówił i ze spokojem rozpoczynającego nowe życie u boku kolejnej przyjaciółki. W internecie można znaleźć hasło, że dziewczyna, która szybko znajduje nowego chłopaka to prostytutka, a chłopak, który momentalnie zyskuje towarzyszkę – kozak. Przechodząc do sedna sprawy, „Strażnik marzeń” Mariusza Surmacza to książka, jaką otrzymałam w ramach akcji „Włóczykijka”. Przyznam, że przed przeczytaniem tego utworu przejrzałam kilka recenzji, których autorzy zbyt pochlebnie nie wypowiadali się na temat tejże lektury. I cóż, muszę przyznać, że nie bez powodu.
Max, około czterdziestoletni mężczyzna, postanawia rozstać się z ukochaną kobietą i wyruszyć w drogę swoim motocyklem. Ucieka przed dotychczasową partnerką z powodu wyraźnej różnicy wieku, jak i też obaw, czy ich związek nie przyniesie z czasem rozczarowaie. Pomimo tego, że kocha ową dziewczynę, a można wywnioskować również, że ona też darzyła go tym specyficznym uczuciem, nie boi się odejść, poszukując nowego świata. Zostawia swą codzienność i kieruje się przed siebie, nie mając żadnych planów na przyszłość. Max jest ogromnym miłośnikiem stosunków płciowych oraz kobiet, które potrafią ukazać własne dźwięki, dlatego już kilka godzin po zostawieniu miłości swojego życia, jak to nieraz określił, decyduje się na seks ze spotkaną kelnerką. Wyruszając przed siebie spotyka wielu ciekawych ludzi, poznając ich życiowe historie, bowiem jak bohaterowie przyznają – Max posiada w sobie wiele dobra i widać, że jest uczciwym człowiekiem, co powoduje, że chętnie mu się zwierzają. Wspomnienia z przeszłości mężczyzny mieszają się z wydarzeniami z teraźniejszości, kiedy to poznaje nowych przyjaciół, nie stroniąc od alkoholu i seksu. Pomimo tego, że niemal codziennie śpi z inną kobietą – w dalszym ciągu tęskni za dwudziestolatką, niekiedy w myślach opowiadając jej o własnych przeżyciach, jak i wątpliwościach.
Przyznam, że nie mam pojęcia, od czego zacząć tę recenzję. Być może od tego, że ogromnym szczęściem dla nas, czytelników, jest fakt, że Max to tylko fikcyjna postać literacka. Gdybym osobiście miała takiego mężczyznę, który nota bene – odchodzi dla dobra swojej ukochanej, co dla mnie jest całkowitą głupotą, nie wiem, czy nerwowo bym wytrzymała, czy też od razu poszukała jakiegoś ostrego narzędzia… Nigdy dotychczas nie spotkałam się z tak tragicznym i zarazem żałosnym bohaterem, który naprawdę sądzi, że jego styl życia jest dobry. Z jednej strony przy jednodniowych przyjaciołach pokazuje przyzwoitość, głosi tezy o praworządności, natomiast chwilę później zaprzecza własnym słowom. Nie rozumiem kompletnie jego postępowania, począwszy od tego, że zostawił tą biedną dziewczynę, tylko dlatego, że bał się tego związku, a kończąc na tym, że dla niego było czymś normalnym, że zostawia jedną kobietę, a zaczyna uprawiać seks z następną zaledwie po paru godzinach… Niekiedy aż z bezradnością obserwowałam kolejne poczynania Maxa, którego zachowanie było pełne absurdów. Sama fabuła tego utworu - samotna wyprawa motocyklisty, pragnącego zapomnieć o swoich rozterkach, który na drodze spotyka ludzi, zwierzającymi się od razu z własnych przeżyć, jest wręcz… zaskakująca. Nie chcę zdradzać szczegółów tej lektury, jednak powiem, że z czasem „Strażnika marzeń” zaczęłam czytać z zainteresowaniem. Cały czas zastanawiałam się, czym autor będzie próbował mnie jeszcze zaskoczyć i co chwilę napotykałam się na kolejną wariację, co spowodowało, że w pewnym momencie, czytając kolejne słowa, na moich ustach wystąpił uśmiech, pomimo tego, że nie doszukałam się żadnego zabawnego momentu.
Główny bohater to miłośnik wszelkiego rodzaju seksu, o czym autor z ogromną energią opowiada czytelnikowi. Dodatkowo Max ma również słabość do kobiecych piersi, na które zwraca uwagę niemal u każdej napotkanej niewiasty. Może uprawiać stosunek płciowy w każdym miejscu, a fakt, że nie nosi bielizny, o czym również poinformował nas, bardzo zainteresowanych takimi szczegółami czytelników, pan Surmacz, powoduje, że zyskuje uznanie w oczach swych dziewczyn. Pisarz dokładnie opisuje każdą scenę seksualną, sprawiając, że niekiedy „Strażnika marzeń” ma się ochotę odłożyć na półkę. Nigdy dotąd nie spotkałam się z takim przedstawieniem stosunku, co jest po prostu niesmaczne i czyni tę powieść nie książką o samotnej wyprawie motocyklisty, a o jego zamiłowaniu do „poznawania” wnętrza płci pięknej. Zaskakujące jest dobre zdanie ludzi na temat tego bohatera. Nie mam pojęcia, jak można wieść tego typu styl życia, sypiając z kim popadnie, a dodatkowo rozmyślając o „tej jedynej”, jakże wspaniałej i anielskiej, którą pozostawia się praktycznie na pastwę losu. Jeśli tak wygląda miłość to naprawdę zaczynam się bać. Styl Mariusza Surmacza należy do lekkich, chociaż niekiedy w rozdziałach można dostrzec pewne błędy, jak i też wszechobecną prostotę, która nawet nie powoduje, że odbiorca oczami wyobraźni widzi postać Maxa. Dialogi praktycznie nic nie wnoszą i czasami wydają się być suchym stwierdzeniem faktów. O opisach seksu już wspomniałam, natomiast irytowały mnie prezentacje uczuć i rozmyślań motocyklisty, bowiem pełno w nich absurdów.
Na okładce można znaleźć zdanie, że książka jest skierowana dla czytelnika, któremu „nieobce są tematy ogólnie uznanie za niewiarygodne”. Niestety, „Strażnik marzeń”, jakkolwiek bym się starała, jest jedną z najbardziej niewiarygodnych i przerażających powieści, jakie przeczytałam. Pomimo tego, że pełno w niej wariacji i szaleństwa, czyta ją się bardzo przyjemnie i z uwagą śledzi się kolejne kroki irracjonalnego bohatera. Cóż, „Strażnika marzeń” polecam osobom, które mają stalowe nerwy i niekiedy lubią z przymrużeniem oka obserwować poczynania bohaterów. Książka powinna dalej wędrować – chociażby po to, aby pokazać, jak światopogląd mężczyzn może być niekiedy absurdalny.