Na początku był głód Marek Konarzewski 7,4
ocenił(a) na 77 lata temu Bardzo ciekawa książka na fascynujący temat. Do jedzenia właściwie nie można mieć stosunku obojętnego. Wrzucamy w swój organizm fragmenty świata zewnętrznego. Przerabiamy je na swoje ciało. To co i jak jemy ma swoje konsekwencje: kulturowe, zdrowotne, społeczne, etyczne, ekonomiczne. Samo w sobie jest również konsekwencją skomplikowanej historii, najpierw biologicznej - nas jako gatunku, potem zaś historii cywilizacji i tego jak początkowo adoptowaliśmy się do zmieniającego się środowiska, następnie jak sami zaczęliśmy, w złożonej interakcji, owo środowisko zmieniać.
Punktem wyjścia do książki są pewne istotne i czasem bardzo gwałtowne współczesne (ale w wielu wypadkach przedłużające dawniejsze spory) debaty wokół jedzenia. By nakreślić arenę, pewne opozycje to: czy z natury jesteśmy drapieżnymi mięsożercami czy łagodnymi roślinożercami? Jakie diety są dla nas zdrowe: oparte na tłuszczach czy węglowodanach? Jakie rolnictwo powinniśmy uprawiać: intensywne przemysłowe czy ekologiczne? Czy jesteśmy skazani na organizmy zmodyfikowane genetycznie, jeśli chcemy się wyżywić?
Autor wprowadza nas w krąg tych pytań od strony najnowszych (w czasie wydania książki, więc w 2005 roku) badań naukowych. Referuje najważniejsze z teorii w sposób bardzo rzetelny nie popadając, mam wrażenie, w nadmierne uproszczenia, starannie uwypuklając aspekt metodologiczny. Oznacza to jednak, że zawiedzie się ten, kto chciałby uzyskać jednoznaczne odpowiedzi na którekolwiek z dużych pytań. Natomiast, i jest to moim zdaniem cenniejsze niż natchniona narracja, która ma nas przekonać do jakiegoś stanowiska, może zapoznać się z szerokim spektrum argumentów, zrozumieć gdzie leży trudność w udzieleniu ostatecznych odpowiedzi. Jest tak zarówno, gdy autor wyjaśnia ewolucyjne podłoże wielu cech jakie nabyliśmy - tematyka ta jako biologowi jest mu bliska - jak i wtedy, gdy przedstawia zawiłe związki, w które uwikłana jest polityka, ekonomia i nauka. To referowanie, a może nawet eksponowanie, naukowych dyskusji i kontrowersji jest z wielką korzyścią dla książki również dlatego, że wprowadza nas w dynamikę sporów, czyni lekturę wciągającą. Za duży plus poczytałbym też nienachalny ale obecny pierwiastek zdystansowanego humoru.
Pozwolę sobie na osobistą nutę. Mnie, człowieka od zawsze walczącego z różnym skutkiem z nadwagą, obserwującego często z frustracją jak wiele dni wysiłku może zostać zaprzepaszczone chwilą słabości, urzekła szczególnie powracająca w różnych kontekstach opowieść o ewolucyjnym podłożu tego, jacy jesteśmy, jeśli chodzi o naszą fizjologię i psychologię jedzenia. Jesteśmy produktem presji wywieranej przez środowisko przez miliony lat na nasz i poprzedzające nas gatunki. Tym co zostało po przejściu przez wielkie sito doboru naturalnego. W ostatnim momencie zmieniliśmy, dzięki eksplozji inteligencji, reguły tej gry. Tworząc cywilizację odnieśliśmy sukces, ale tempo zmian, które narzuciliśmy przerosło zdolności adaptacyjne, jakich dostarcza mechanizm ewolucyjny. To moje zmaganie to część owego dziedzictwa. Morał, jeśli jakiś, to taki, że można, nie zwalniając się przy tym z dbałości o siebie, okazać sobie czasem więcej wyrozumiałości wchodząc na wagę, z wielką bowiem i starożytną siłą heroicznie walczymy.