Angielski powieściopisarz i autor opowiadań. W 1958 otrzymał nagrodę James Tait Black Memorial Prize za "The Middle Age of Mrs Eliot" (Dojrzałe lata pani Eliot) a później szlachectwo za zasługi dla literatury.
Wilson urodził się w Bexhill, Sussex w Anglii. Jego ojciec był Anglikiem, a matka pochodziła z Południowej Afryki. Uczył się w Westminster School i w Merton College w Oksfordzie, a w 1937 został bibliotekarzem w British Museum's Department of Printed Books, pracował w nowym Katalogu Głównym. Podczas II wojny światowej pracował w Naval w sekcji Hut 8 w kierownictwie łamania kodów Bletchley Park, tłumacząc kody włoskiego Naval. Ubierał wielkie, jaskrawo-kolorowe muszki i był jednym z "słynnych homoseksualistów" w Bletchley. Praca była stresująca i doprowadziła go do załamania nerwowego, z którego leczył go Rolf-Werner Kosterlitz. Po zakończeniu wojny wrócił do Muzeum i tam poznał Tony'ego Garretta (ur. w 1929),który stał się jego partnerem na resztę życia.
Pierwszą opublikowaną przez Wilsona książką był zbiór opowiadań "The Wrong Set" (1949),szybko wyparty przez śmiałą powieść "Hemlock and After", która okazała się wielkim sukcesem, co poskutkowało zaproszeniami na wykład w Europie. Pracował jako recenzent i w 1955 roku zrezygnował z pracy British Museum by pisać w pełnym wymiarze czasu (choć jego sytuacja finansowa nie uzasadniała tego wyboru) i przeniósł się do Suffolk. Od 1957 roku wykładał dalej w Japonii, Szwajcarii, Australii i USA. Otrzymał CBE w 1968 roku oraz wiele wyróżnień literackich, w kolejnych latach. Tytuł szlachecki otrzymał w 1980 roku, co spowodowało wiele wrogich komentarzy w prasie. Pozostałe lata spędził walcząc ze złym stanem zdrowia.
Jego pisarstwo, o mocno satyrycznym tonie, wyraża zainteresowanie zachowanie liberalnej perspektywy humanistycznej w obliczu modnej doktryny pokusy. Niektóre z jego prac zostały zaadaptowane dla telewizji. Pomagał w przygotowaniu renomowanego obecnie kursu twórczego pisania w University of East Anglia.http://
Książki z serii Nike kupować mogę w ciemno. Tak było w przypadku "Dojrzałych lat pani Eliot" - powieści o nieznanej mi treści, nieznanego mi autora. Opłaciło się po raz kolejny.
Historia Meg Eliot, której ustabilizowane życie burzy nagła śmierć męża, utrzymana jest w stylu jej ulubionego pisarza - Henry'ego Jamesa. Na szczęście tylko "w stylu", bo choć całość składa się ze szczegółowej analizy emocji i doznań dwojga głównych bohaterów - Meg i jej brata Davida - jest zdecydowanie łatwiejsza w czytaniu niż proza Jamesa. To jedna z tych powieści, które zaczynają się i kończą bez żadnego powodu, prezentując niewielki fragment czyjegoś życia, wyrwany - zdaje się - zupełnie przypadkowo z bogatej całości.
I choć Meg jako taka nie budzi zupełnie mojej sympatii, a na Davida patrzyłam raczej obojętnie, polecam serdecznie. Taki strumień wrażeń, gestów, napięć międzyludzkich to ciekawe doświadczenie literackie.
Bohaterem powieści jest Gerald Middleton, profesor historii rozdarty między wartościami, jakie przyświecały mu w życiu zawodowym a tymi, które stosował prywatnie. Gerald nie jest jedynym, który prowadzi podwójne życie. Taka postawa odzwierciedla kryzys tożsamości angielskiego społeczeństwa powojennego. Poprzez wprowadzenie postaci innych narodowości i ulokowanie w nich zróżnicowanych cech autor pokazuje nie tylko kontrast, ale i wpływ przyjezdnych na charakter narodowy Anglików.
Niezwykły może wydawać się wątek homoseksualny, ponieważ w ówczesnym czasie za tego rodzaju kontakty między mężczyznami groziło więzienie.
W mojej ocenie „Anglosaskie pozy” nie są książką, która zachwyci wielu czytelników. Dla mnie byłaby z pewnością łatwiejsza do strawienia, gdyby całą tę historię, opartą na oszustwie archeologicznym, przedstawiono z większym dowcipem. Miłośnicy powieści detektywistycznych będą mieli prawdopodobnie odmienne zdanie.
Mnogość bohaterów, koligacji i interakcji była na początku trudna do usystematyzowania. Mnie to zniechęca do czytania, tylko nadzieja na interesujący rozwój wydarzeń powstrzymała mnie od rezygnacji z dalszego wgłębiania się w opisaną historię. Rzeczywiście dalej było ciekawiej, jednak nie na tyle, żebym zamknęła książkę z chęcią powrotu do niej w przyszłości. Tym bardziej, że polskie wydanie z 1958 roku wydrukowane jest małą czcionką.