Najnowsze artykuły
- Artykuły„Spy x Family Code: White“ – adaptacja mangi w kinach już od 26 kwietnia!LubimyCzytać1
- ArtykułyBracia Grimm w Poznaniu. Rozmawiamy z autorkami najważniejszego literackiego odkrycia tego rokuKonrad Wrzesiński2
- Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik4
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać5
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Adam Synowiec
2
5,8/10
Pisze książki: fantasy, science fiction, czasopisma
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,8/10średnia ocena książek autora
99 przeczytało książki autora
34 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Miesięcznik Fantastyka, nr 50 (11/1986)
Cykl: Fantastyka (tom 50)
5,8 z 5 ocen
12 czytelników 0 opinii
1986
Miesięcznik Fantastyka, nr 33 (6/1985)
Cykl: Fantastyka (tom 33)
6,6 z 5 ocen
14 czytelników 0 opinii
1985
Najnowsze opinie o książkach autora
Nowa Fantastyka 360 (9/2012) Jeff VanderMeer
6,4
Kto powiedział, że początek września musi zwiastować wyłącznie ponurą jesień i powrót do szkoły? Mi przełom sierpnia i września przyniósł miłą niespodziankę w postaci kolejnego numeru "Nowej Fantastyki"! Redakcja tego okołofantastycznego miesięcznika już w tym miesiącu rozpoczęła świętowanie trzydziestolecia istnienia na rynku. Z czystym sercem po lekturze wrześniowej dawki artykułów, informacji i opowiadań mogę powiedzieć, że życzę "Nowej Fantastyce" kolejnych owocnych jubileuszy.
Czego możemy spodziewać się po najnowszym numerze? Przede wszystkim trzymającej poziom, solidnej dawki opowiadań. W pamięć zapadły mi szczególnie dwa z nich - "Do zwartego zaklęcia" Adama Synowca oraz "Opowiastki o siedmiu dżinach" Mike'a, Lindy i Louise Careyów. Pierwsze opowiadanie to bardzo dobra opowieść o wędrownym magu, który para się udoskonalaniem zbrój, ale i szeroko pojętą rozrywką (pewnie stąd odkładający się tzw. "mięsień piwny", a także utrata zdolności sprawnego wsiadania i zsiadania z konia). Brzmi mało ekscytująco, ale zagłębiając się w fabułę opowiadania, można dostrzec kunszt autora w kwestii budowania napięcia. Adam Synowiec wprowadza też kilka ciekawych pojęć, takich jak czarpancerz i czarkrwiści - dobrze wiedzieć, że nie wszyscy autorzy opierają się na utartych schematach i szukają drogi do bycia oryginalnymi. Zauważyłam zresztą, że miesięcznik stawia na oryginalność nadsyłanych do druku prac, co jest moim zdaniem bardzo dobrym posunięciem, bo dzięki temu mamy szansę zapoznać się z wieloma stylami, pomysłami i wizjami świata fantasy. Jak na mój gust niektóre z tych pomysłów są czasami aż nazbyt oryginalne, ale jeszcze mi się nie zdarzyło, bym wśród ekscentrycznych, momentami wręcz dziwnych, opowiadań, nie znalazła takiego, które mi się spodoba. Drugie z wymienionych przeze mnie opowiadań, czyli "Opowiastki o siedmiu dżinach", przywodzi na myśl tajemnicze legendy, w które nikt nie chciał uwierzyć. Opowiadane w charakterystyczny sposób dodają pracy uroku i niepowtarzalności - mamy tu do czynienia z historiami ludzi, którzy nieopatrznie odwiedzili te nadprzyrodzone istoty, nie przemyślawszy swoich życzeń (które dżiny często spełniały dosłownie). Wypada w tym miejscu podkreślić, że właśnie to opowiadanie jest pierwszą z wielu atrakcji, jakie redakcja "Nowej Fantastyki" przygotowała dla nas z okazji swojego święta. Chociażby z tego względu warto więc się z nim zapoznać.
Kontynuując wycieczkę po wrześniowym numerze, trzeba właściwie cofnąć się do jego początku i rzucić okiem na felieton Jakuba Ćwieka pt.: "Język Einsteina i ufolodzy", w którym jak zwykle w typowy dla siebie, błyskotliwy i lekko prześmiewczy sposób, komentuje różne wydarzenia. Tym razem padło na konwenty i kwestię tego, dlaczego nie warto ukrywać swojego zainteresowania fantastyką. Całkowicie zgadzam się z autorem: bycie fantastą nie umniejsza naszej inteligencji i nie jest powodem do wstydu. Wręcz przeciwnie - jest to dowód na to, że mamy wyobraźnię i potrafimy łączyć rzeczywistość i naukę z fikcją i wyimaginowanym światem.
Idąc dalej, warto zapoznać się z tekstem Jana Żerańskiego, który w przystępnej formie prezentuje nam sylwetkę Karola Dickensa, przy okazji nawiązując do premierowej książki "Drood", której słynny pisarz jest bohaterem. Tak jak nigdy nie interesowałam się Dickensem, tak po lekturze tego artykułu mam niepohamowaną ochotę, by nadrobić zaległości. Także tekst "Dziedzictwo Diuny" wywołuje we mnie podobne uczucia, zwłaszcza gdy wezmę pod uwagę to, że "Diuna" Herberta to wzorzec dla science-fiction. Już pierwsze zdanie lidu krzyczy, że jest dla gatunku tym, czym "Władca Pierścieni" dla fantasy. Czy rzeczywiście tak jest? Myślę, że warto się przekonać na własne oczy.
Wspaniale, że "Nowa Fantastyka" nie zamyka się na tematy inne niż literatura. Tym sposobem we wrześniu możemy się zapoznać z arcyciekawymi artykułami dotyczącymi filmu. Pierwszy z nich, "Domowe piekiełko" to nic innego jak analiza rynku horrorów, zaś drugi, "Chaos absolutny", nawiązuje do bogatej w kłopoty realizacji kultowej "Pamięci absolutnej" z Arnoldem Schwarzeneggerem w roli głównej oraz jej remake'u, który aktualnie możemy oglądać w kinach.
Jeśli dodamy do tego standardowe zapowiedzi, recenzje filmów i książek, a także wywiad z Davidem Weberem na dokładkę, otrzymamy naprawdę ciekawy materiał, z którym warto się zapoznać w wolnej chwili, gdy za oknem szaro, ponuro i pada. Zastanawiam się, czym zaskoczy nas redakcja w przyszłym miesiącu? Mam nadzieję, że jeszcze większą ilością tekstów i opowiadań, które zapadną mi w pamięć równie mocno, co "Do zwartego zaklęcia".
Powrót z przesiadką Adam Synowiec
5,6
Kolejny mocno nierówny zbiór opowiadań w serii "Z Glistą". Na osiem tekstów tylko dwa - i to te najdłuższe, co mimo wszystko dziwi - są w miarę sensownie przemyślane i obudowane zarówno bogatą kreacją świata, jak i wartką, interesującą akcją. Jednak żeby dotrzeć do tych opowiadań, trzeba się przedrzeć przez kilka pozbawionych sensu zbuków.
"Jajo" jest jakąś bzdurą o ni to planecie, ni to bycie z wytłoczonym gigantycznym okiem w trójkącie, która to planeta/byt przybywa do Układu Słonecznego zniszczyć (w sumie przypadkiem) ludzką cywilizację. "Telefon od Maud" opowiada - w sposób mocno szkicowy - o zwolnionym z pracy monterze, za którym w sposób dość absurdalny ujmuje się naprawiana dotąd przez niego sieć komputerowa. "Most" drażni historią dzieciaka, który z przyczyn znanych wyłącznie autorowi ożywił drogę na obcym globie. W "Śmierci wystarczy dla wszystkich" ludzkość zostaje dopadnięta przez syndrom leminga (pęd ku oceanowi). Dlaczego? Nie wiadomo, bo opowiadanie po prostu się kończy. "Gra" natomiast podśmiarduje plagiatem (rozgrywka na flipperach okazuje się być tak naprawdę rzeczywistym starciem z inwazyjną flotą).
Następne są dwa liczące ponad 80 stron opowiadania z bogatszą akcją i ciekawszymi pomysłami - "Kontakt" i tytułowy "Powrót z przesiadką". Ten pierwszy tekst jest o "młodzieżowym" (w przyszłości dorosłość osiąga się po 50 roku życia) studenckim obozie treningowym na tropikalnej planecie. Gdy rygor obozowego życia zanadto daje się we znaki "młodzieży", kilka osób daje dyla w dżunglę i próbuje odkryć, co jest nie tak z całą planetą. Dobre wrażenie psuje ostatnich kilka stron, teoretycznie przewrotnych, ale jednocześnie i stawiających ryzykowną tezę, że jednostki bardziej wartościowe dla kosmicznych służb to te, które łamią regulamin i sprzeciwiają się władzy.
Drugie opowiadanie, "Powrót z przesiadką", dzieje się z kolei na Ziemi, na którą wraca z dalekiego kosmicznego zwiadu kosmonauta. Zamiast cywilizacji trafia jednak na dziwną dżunglę i złowieszczych Strażników, próbujących za wszelką cenę go utłuc. Tutaj na szczęście finał jest zgrabny, choć napisany nieco zbyt pospiesznie, można się bowiem w jednym czy dwóch miejscach zgubić w poczynaniach bohatera.
Zbiór zamyka "W poniedziałek zawsze jest nudno" o dwóch wagarujących gówniarzach, którzy lecą skradzioną rakieta na Ziemię i spotykają smoki. Niestety, koniec historii tonie w jałowych wyjaśnieniach sytuacji i domknięty zostaje niby-dowcipną puentą, w której można znaleźć kilka dużych logicznych dziur.
Gdy zapomnieć o istnieniu tych sześciu słabych opowiadań, książkę można uznać za odświeżającą rozrywkę w dawnym typie space oper o eksploracji tajemniczego, częstokroć wrogiego człowiekowi kosmosu.