Amerykański pisarz, scenarzysta, producent telewizyjny oraz filmowy. Autor wielu scenariuszy m.in. do takich filmów jak "Lęk pierwotny" (1996) czy "Sycylijczyk" (1987). Dwukrotnie nominowany do Oskara: pierwszy raz w kategorii Najlepszy scenariusz oryginalny za film "Ocalić tygrysa" (1973),za który został z kolei nagrodzony statuetką Amerykańskiej Gildii Scenarzystów, zaś drugi raz - wraz z Davidem Butlerem, w kategorii Najlepszy scenariusz adaptowany za "Przeklęty rejs" (1976) - obraz, za którego scenariusz obaj scenarzyści nominowani byli także do Złotego Globu. W 1996 roku sam Shagan otrzymał również nominację do nagrody Emmy za scenariusz do telewizyjnego dramatu "Gotti" (1996). Steve Shagan urodził się na Brooklynie w Nowym Jorku, jako syn Barnarda (właściciela apteki) i Rachel (z domu Rosenzweig) Shagan. Po wybuchu II wojny światowej porzucił szkołę średnią i wstąpił do Straży Wybrzeża Stanów Zjednoczonych. W okresie służby wojskowej, aby zabić dłużący się czas, zaczął pisać. Wydał w sumie osiem powieści, z których pięć zostało przetłumaczonych na język polski, zaś trzy ("Save the Tiger", "City of Angels", "Akta "Genesis"") zekranizowano (do wszystkich trzech adaptacji Shagan sam napisał scenariusze). 18 listopada 1956 roku ożenił się z modelką Elizabeth Florance "Betty" Ricker (1930-2013). Mieli jednego syna - Roberta. Steve Shagan zmarł podczas snu 30 listopada 2015 roku w swoim domu w Los Angeles w wieku 88 lat.
Wartka akcja i ciekawie opracowana fabuła. Uprawdopodobnione wydarzenia, poprzez usadowienie powieści pośród prawdziwych krajów, miejsc i nazwisk. Trochę uderza mocno jednostronny; izraelski punkt widzenia na otaczający świat. Mnie osobiście psuje (ten ogólnie pozytywny obraz) jedna kwestia, pojawiająca się również w innych powieściach kryminalnych i szpiegowskich; reakcja ciała człowieka na uderzenie kulą z karabinu / pistoletu. Udowadnia to fizyka oraz doświadczenia empiryczne, że człowiek trafiony kulą doznaje najczęściej natychmiastowego zwiotczenia mięśni i upada w miejscu, gdzie się znajdował przed strzałem. Tymczasem Steve Shagan kilka razy opisuje strzelaniny, w trakcie których ciała są odrzucone na kilka metrów, a nawet fruwają w powietrzu pod wpływem ostrzału. Nie ma fizycznej możliwości żeby pocisk ważący kilka gramów, i działający na powierzchni kilku mm2 mógł przemieścić ciało człowieka ważące kilkadziesiąt kilogramów. Takie sceny można zobaczyć jedynie w tanich filmach akcji sprzed lat. Nie jest to zapewne kluczowa kwestia tej powieści, ale dla mnie sceny z fruwającymi ciałami tracą kompletnie wiarygodność, przez to traci na wiarygodności cała historia.
Cóż.. Zdecydowanie nie jest to książka porywająca i przyciągająca do siebie. Raczej brnie się prze kolejne strony niż zachłannie "pożera".
Pana Shagan'a czytałem jeszcze "Wendetę" - równie ciężko czytająca się. Widać ten pan tak ma.
Sama książka to taka powieść szpiegowska. O agencie który w niczym nie przypomina 007 ;) Całość najbardziej przypomina mi książki Len'a Deighton'a. Niestety...