Jak na romansidło dla młodzieży to może być. Książka oryginalnie napisana w 1982 roku. Ciekawy przykład tego, że telefony komórkowe pozbawiły nas możliwości przeżywania przygód. Szkoda też, że nie ma u nas studiów typowo pisarskich. Kształcenie się na autora książek. Poszłabym. Najwyżej można pójść na polonistykę. No i fajnie było się dowiedzieć jaka naprawdę jest pogoda w Kalifornii. Można się zdziwić.
Pamiętam czasy, kiedy czytało się książki z serii "Nie dla mamy, nie dla taty, lecz dla każdej małolaty". Motyw każdej z nich był w sumie taki sam. Dziewczyna zakochuje się w chłopaku, próbuje go zdobyć, coś staje jej na drodze, ale w końcu się jej udaje. Albo dziewczyna jest w związku, coś się przestaje układać, ona próbuje to naprawić, albo się to udaje i schodzi się z chłopakiem, albo zakochuje się w kimś innym.
"P.S. Kocham Cię" nieco różni się jednak od tego schematu. Pamiętam, jak bardzo płakałam przy zakończeniu. Wyróżniała się z całej serii.