Radość niedoskonałości Veronica Chambers 5,8
ocenił(a) na 1011 lata temu Jedną z dwóch rzeczy, które mnie zaintrygowały i zachęciły do przeczytania książki, to jej opis. Drugą rzeczą oczywiście jest sam tytuł, który już od razu wpadł mi w oko, kiedy książka stała na półce w bibliotece. To nie jest powieść czy opowiadanie. Ktoś mógłby nazwać „Radość Niedoskonałości” poradnikiem, ale… nie zgodziłabym się z nim. To nie jest poradnik, w którym mamy wyłożone na tacy jak np. sprzątać, gotować, robić zakupy, jak… żyć. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z tego rodzajem książki. Chyba głównie dlatego, że nie czytam autobiografii etc. Ale nie, to też nie jest autobiografia. Więc co to jest? „Osobisty przewodnik po życiu, miłości i babskiej lekkomyślności” — możemy przeczytać to na okładce. Veronica w swojej książce opisała swoje życie. A w zasadzie opisała to, czego się nauczyła podczas ponad 30 lat. Jak nauczyła się akceptować siebie i być szczęśliwą.
Cenię Veronicę za to, że opisała wszystkie swoje niedoskonałości. Wspomniała o swoim trudnym dzieciństwie, chorobie, która dotknęła ją, gdy była już dorosłą kobietą. Z pewnością przeżyła wiele trudnych chwil, jednak ani razu nie miałam uczucia, że żali się na swój los. To nie było celem tej książki i tego tam nie znajdziemy. Są opisy jej trudnych chwil, ale z dodaną dawką humoru i jako dodatek potwierdzający tezę, którą wprowadziła kilka zdań wcześniej. Opisała tylko długą drogę, jaką musiała przejść, by zdobyć pewność siebie.
Zastanawiam się, jaki był cel Veronici, kiedy pisała tę książkę. Jeśli napisała ją „ku pokrzepieniu serc”, świetnie jej się to udało. Przynajmniej jeśli chodzi o mnie. Opisując swoje ułomności i błędy, opisała, czego się na ich podstawie nauczyła. Co powinniśmy (w tym ona sama) robić, aby być szczęśliwym. Na podstawie tej książki wypisałam stronę A4 różnych rad, wskazówek, czy cytatów, które tu znalazłam. Nie zawsze mi to wychodzi, ale staram się tego trzymać. To mnie podtrzymuje na duchu. Za każdym razem, kiedy czytam tę książkę, a w szczególności, gdy jestem w połowie (rozdziały 5 i 6) czuję jak ze strony na stronę, ze zdania na zdanie rośnie moja wiara w siebie i poprawia mi się humor. To dla mnie było coś niesamowitego, bo do tej pory nigdy nie spotkałam się z czymś, co by na mnie tak bardzo oddziaływało.
Książka ma swoje maleńkie wady, których bym nie dostrzegła, gdyby nie komentarze innych. Całość jest podzielona na 3 części, z czego pierwsza i trzecia mogą trochę przynudzać. Myślę, że to zależne od czytelnika. Mnie to nie przynudza. Może sam początek, ale potem już się w to wkręcam i za każdym razem wynoszę coś dodatkowego z lektury.
Pierwsze, co zrobiłam po przeczytaniu tej książki za pierwszym razem, to sprawdziłam, czy można ją gdzieś kupić. Gdy zauważyłam, że jest dostępna na empik.com od razu ją zamówiłam. I nigdy nie żałowałam jej zakupu. Za każdym razem, kiedy myślę sobie, że jestem do kitu, jestem tak beznadziejna, że nigdy w życiu nic nie osiągnę, sięgam po nią i czytam. Po „spotkaniu” z Veronicą mam naładowane akumulatory i tak podwyższoną wiarę w siebie, że mogłabym nią góry przenosić. Daje mi siłę do walki o własne marzenia i o to, co najbardziej liczy się w życiu: szczęście. Dlatego zawsze przymykam oczy na drobne niedociągnięcia i z całego serca kocham tę książkę. Bardzo się cieszę, że trafiła w moje ręce.
Dziś to moja ulubiona książka i wątpię, żeby kiedykolwiek miało się to zmienić.