Najnowsze artykuły
- ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
- ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
- Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
- Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Paul Preston
2
4,8/10
Pisze książki: historia
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
4,8/10średnia ocena książek autora
2 przeczytało książki autora
1 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Architects of Terror: Paranoia, Conspiracy and Anti-Semitism in Franco’s Spain
Paul Preston
5,5 z 2 ocen
2 czytelników 1 opinia
2023
Najnowsze opinie o książkach autora
Las tres España del 36 Paul Preston
4,0
Preston nie doczekał się dotąd polskiego tłumaczenia, niemniej czytałem kilka – chyba najważniejszych – jego książek, a mianowicie biografię Franco (1993),The Spanish Holocaust (2012) i The Last Days of the Republic (2016),a we fragmentach też The Spanish Civil War (2006) i We Saw Spain Die (2009). Na tej podstawie mam o nim jak najgorsze zdanie. Obsesjonat, który za cel swojego życia uznał pośmiertne pokonanie swojego ukochanego upiora, czyli ducha Francisco Franco. Stąd biorąc tą książkę do ręki (metafora, wisi za darmo w pdf w internecie) spodziewałem się z grubsza tego samego. I byłem dość przyjemnie zaskoczony.
W dziewięciu esejach biograficznych (bo trudno to nazwać biografiami, wszystkie koncentrują się na latach wojny domowej) tylko w jednym – tym poświęconym Azanii – mamy zwykłe u niego stężenie bezczelności, arogancji, przekłamań, przemilczeń i wykręcania kota ogonem. W pozostałych zachowuje jeszcze jaką taką przyzwoitość, nawet kiedy pisze o Franco, Millanie Astray czy rodzeństwie Primo de Rivera. Do tego stopnia, że zacząłem się zastanawiać, czy to nie są jakieś juwenilia Prestona, które popełnił zbierając materiały do biografii Franco i które odłożył na potem, żeby po wyszlifowaniu wydać. Bo w jego przypadku poziom arogancji, rozzuchwalenia i tupeciarstwa rósł w miarę upływu lat. Jeszcze biografia Franco, choć skrajnie wroga i nawet nie udająca jakiejś bezstronności, była jakoś strawna. Ale w miarę jak jego kolejne książki przyjmowane były z nieustającym zachwytem upewnił się, że nic mu nie grozi, i poszedł na rympał. Stąd ta książka wygląda mi na pisaną jeszcze w początkach jego kariery.
Żebym nie był gosłowny. W rozdziale o Azanii mamy już typowe dla Prestona bezczelne krętactwa. Na przykład ukrywanie antykatolickiej obsesji Azanii. Azaña był typowym dziewiętnastowiecznym śródziemnomorskim liberałem (był taki typ, włoski, hiszpański, portugalski),zapatrzonym we Francję, a Kościół uważał za wroga większego jeszcze niż monarchia i armia. Stąd po ogłoszeniu republiki robił wszystko, żeby wypchnąć Kościół z przestrzeni publicznej, do kruchty. Preston przedstawia to jako normalne kroki, które byłyby podjęte w każdym cywilizowanym kraju: obcięcie dotacji dla Kościoła, koniec z przywilejami fiskalnymi, obecnością hierarchów na każdej uroczystości państwowej, koniec z przykrajaniem edukacji (także uniwersyteckiej) pod doktrynę rzymskokatolicką itede itepe. Ale ani słowa o tym, że antykatolicka obsesja Azanii stała w sprzeczności z jego własnym liberalizmem. Zakaz prowadzenia szkół przez instytucje religijne czy zakaz dla obecności symboli religijnych w miejscach publicznych to ekstrawagancje, które nie przyszły nikomu do głowy od czasu jakobinów (no, za wyjątkiem ojczyzny proletariatu, oczywiście),ale historyk Preston o nich się nie zająknął, bo skalałoby to obraz świętego Don Manuela, patrona niepokalanej Republiki.
Kolejny przykład. Po przegranych przez lewicę wyborach z 1933 Azaña poszedł do prezydenta i ni mniej ni więcej tylko zaproponował mu, żeby ten nie zwoływał nowych Kortezów i rządził dekretami, a jak prawica zacznie wierzgać, żeby zrobił nowe wybory. Jednym słowem, ubrany w falandyzowane prawo zamach stanu. Czy przeczytamy o tym u Prestona? A skądże znowu, mamy natomiast brednie o próbie zamachu stanu Franco po wyborach z lutego 1936, przy czym ten zamach polegał na tym, że w momencie gdy we wszystkich miastach trwały ataki rewolucyjnego tłumu na ratusze, więzienia i siedziby prawicowych partii politycznych, Franco jako szef sztabu zaproponował premierowi wprowadzenie stanu wyjątkowego.
Kolejny przykład. Zaczął się zamach stanu, powstało Maroko, bunt w Sewilli i garnizonach południowych. I Preston twierdzi, że Azaña powołał na premiera Martineza Barrio po to, żeby ten dogadał się z buntownikami, żeby szukał kompromisu. Tymczasem nie ma na to żadnych dowodów. Maura się nie zgodził, Sanchez Roman też nie, godziny mijały, Barrio był pod ręką, owszem, miał wizerunek człowieka dość rozsądnego, ale prawdopodobnie chodziło raczej o to, żeby reprezentował umiarkowanie, co w konsekwencji miało powstrzymać ewentalnych dalszych kandydatów do buntu. Telefon do Moli był inicjatywą samego Barrio, który poza tym prawdopodobnie – bo sprawa jest bardzo niejasna – nie orientował się, że Mola też przystąpił do buntu, po prostu obdzwaniał generałów w ważniejszych garnizonach żeby zorientować się co i jak oraz oznajmić, że teraz to już koniec z lewactwem i będzier rozsądnie, no i w końcu trafił na Molę.
Kolejny przykład. Barrio upadł, Azaña szuka kolejnych kandydatów na premiera, no i jest Giral. W wersji Prestona wygląda to tak, że Giral objął urząd, po czym zorientował się, że bez wydania broni milicjom robotnicznym nie da rady powstrzymać rebelii. Tymczasem to bzdura. Barrio upadł, bo zawetował go Largo Caballero. A zawetował, bo Barrio nie chciał „uzbroić ludu”. Largo postawił warunek: PSOE poprze kandydata na premiera tylko, jeśli ten wcześniej zgodzi się wydać broń. I pod takim warunkiem Giral objał fotel. Znaczy, Azaña od początku wiedział, co jest grane, i mianował Girala nie tylko wiedząc, że ten wyda broń milicjom, ale wręcz wiedząc, że wydanie broni milicjom jest warunkiem do tego, by Giral objął urząd. Znaczy nie żaden gołąbek pokoju, co to drży na myśl o rozlewie krwi i którego Giral zrobił w druta, ale gościu który świadomie uczestniczy w manewrze politycznym, którego częścią jest uzbrojenie milicji, z wszystkimi tego późniejszymi tragicznymi konsekwencjami.
Dalej, że niby Azaña nie miał ambicji politycznych. A skąd Preston to wie? Z jego pamiętników! Bo Azaña sam tak o sobie pisał, jaki to on jest intelektualista, jak to on kocha książki, że do polityki poszedł z musu, jakie to było z jego strony poświęcenie, i tak dalej. I Preston powtarza te kokieteryjne fantazje bez najmniejszego krytycyzmu. A w praktyce? Oto na przykład kwestia złożenia z prezydentury Alcali-Zamory, do czego Azaña znacznie się przyłożył. I oto, jak już pan historyk wyłożył wszystkie powody, dla których trzeba było Alcalę uwalić, pisze: „i oto w tej sytuacji, przy wakacie na urzędzie, Azaña zrozumiał, że jest jedynym rozsądnym kandydatem na to stanowisko” (tłumaczenie moje). Znaczy, jak go uwalał, to nie myślał, co będzie dalej? Kto będzie kolejnym prezydentem? I nie przyszło mu na myśl, że może być on? No, jeśli wierzyć w tą wersję to może i bez ambicji, ale kompletny idiota, który nie zastanawia się nad konsekwencjami własnych ruchów politycznych.
Dalej, słynna „organiczna” metafora Azanii, dotycząca sojuszu republikańsko-socjalistycznego, a zdradzająca jego całkowitą niekompetencję, zakorzenienie w dziewiętnastowiecznych schematach i brak zrozumienia zasad polityki XX wieku. Że niby republikanie to jest mózg (do myślenia),a partie lewicy robotniczej to są te mocarne ręce (do roboty). Ta metafora zdradza mechanizm jego politycznej klęski, polegającej na tym, że to raczej mocarne ręce wzięły mózg w kleszcze. Zamiast Wielkim Kierownikiem, który z wyżyn swojego niezmierzonego intelektu steruje różnymi socjalrepublikanami, socjalistami, socjaldemokratami, komunistami, stał się ich zakładnikiem. W czasie gdy wyrzynano się nawzajem został sprowadzony do roli ustrojowego decorum i który zresztą koncentrował się głównie na urządzaniu swoich kolejnych pałaców (to chyba schemat w przypadku upadających władców; Hitler gdy Ruscy szturmowali Wisłę a Amerykanie Ren spędzał sporo czasu nad makietami Linzu i Wiednia, doskonaląc proporcje miejskich placów; normalny eskapistyczny mechanizm psychologiczny).
U Prestona nie ma pół zdania o dziwacznym i zdecydowanie antypatycznym charakterze Azanii, przepełnionym bezinteresowną złośliwością, brakiem empatii, lubowaniem się w szyderstwach, no i skrajnie pyszałkowatym. Co wynikało, moim skromnym zdaniem, z wczesnego osierocenia. Od średniego dzieciństwa wyrastał sam, w atmosferze chłodu emocjonalnego w domu ciotki, w otoczeniu książek i bez rówieśników; podstawowe emocje, jak współczucie, przyjaźń, uczynność – u niego rozwinęły się w formie szczątkowej. Stąd posiadł wyjątkowy talent do zrażania wobec siebie ludzi. Co oczywiście utrudniało mu działalność polityczną; on wbrew swoim oczywistym interesom zrażał ludzi, których nie musiał zrażać, ale którzy mogli mu zaszkodzić. Najlepszy przykład: reforma wojskowa. Potrzebna, rozsądna, wszechstronna, której był autorem. Ponieważ uderzała w kastę oficerską, trzeba było przeprowadzić ją z wyczuciem. Ale Azaña nie byłby sobą, gdyby nie szydził z generałów (to jak ten skorpion z anegdoty, który ukąsił żółwia, na którym płynał, i z którym teraz utonął; sorry, nic nie poradzę drogi żółwiu, w końcu jestem skorpionem). Słusznie uważał ich za w większości niekompetentnych i tępych, ze skłonnościami reakcyjnymi i antydemokratycznymi. Ale zamiast zachować to dla siebie, triumfalnie obnosił się ze swoją reformą jako nauczką, którą on, wielki premier, dał wojsku. Piszą o tym wszyscy, Santos Julia, Payne, Casanova, nawet Viñas i Reig Tapia, może za wyjątkiem Tusella, który wydał pamiętniki Azanii i stąd miał skrzywioną perspektywę.
No i ta perspektywa właśnie. Azanii zarzucano, że uważał Drugą Republikę za własność lewicy. Preston patrzy dokładnie tak samo, kiedy pisze, że Azaña musiał walczyć o „recuperación” (niestety nie wiem, jakiego słowa Preston użył w oryginale) Republiki po dwu latach rządów prawicy. Znaczy, jak rządziła prawica w latach 1933-1935, to nie było że legalna parta wygrała wybory i objęła rząd, tylko że to było wykrzywienie ideału Republiki, którą teraz trzeba było odzyskać. Tak pan Preston rozumie demokrację parlamentarną: jak wygrywamy my to jest legalne, jak wygrywają oni to jest degeneracja państwa. Jak to dobrze, że on jest tylko gryzipiórkiem, a nie ma prawdziwej władzy.
W tej sytuacji permanentne stygmatyzowanie CEDA terminem „partia autorytarna” to już mały pikuś. Dlaczego była autorytarna? No, tego pan historyk Preston nie wyjaśnia w tej książce, ale zrobił to w wielu innych. Bo JAP, młodzieżówka CEDA, krzyczała na wiecech „jefé, jefé”. Bo ta młodzieżówka miała mundury. Bo Gil-Robles ogłosił, że nie podoba mu się konstytucja republikańska i że będzie dążył do jej zmiany. Bo Gil-Robles uważał, że należy wzmocnić egzekutywę kosztem legislatywy. Bo Gil-Robles po zamachu poparł rebeliantów. Bo jego ojciec był Integrystą. Bo w czasie kampanii wyborczej wynajął samolot. No, co by tu jeszcze… aha, no bo wielu młodych JAP-owców wstąpiło po lipcu 1936 do Falangi, to chyba wystarczy, co nie? Tak, takim umysłom jak Paul Preston to całkowicie wystarczy.
Dla porządku: bohaterami są pozostałych esejów są Franco, Millan Astray, José Antonio Primo de Rivera, Pilar Primo de Rivera, Madariaga, Besteiro, Prieto i Ibárruri. W tych esejach też widać, że rzecz była pisana w początkach kariety Prestona. Taki Besteiro opisany jest w dość sympatycznych kategoriach, owszem, nieco naiwny, oderwany od rzeczywistości, ale szlachetny, uczciwy, skromny itede. A w takiej The Last Days of the Republic, wydanej 20 lat później (a napisanej, jak mi się zdaje, 25 lat później),Besteiro jest już niesionym własną arogancją i poczuciem wyższości starcem, zżeranym przez osobiste awersje personalne niekompetentnym głupcem, który sprzymierzając się z Casado wywrócił do góry nogami szlachetny plan ewakuacji, który miał jakoby w zanadrzu Negrin.
Jeśli Państwo czujecie intelektualne powinowacto w Prestonem, polecam. Nie ma nic lepszego na umocnienie się w przekonaniu, że racja jest po naszej stronie. Jeśli nie wiecie Państwo o tamtych sprawach wiele, ale chcecie się dowiedzieć, to serdecznie odradzam. Jeśli natomiast śledzicie Państwo zakręty wielonarodowej dyskusji historiograficznej o tych sprawach, to może być przydatna lektura.
Aha, i żeby nie było, że tylko się znęcam. I owszem, z książki dowiedziałem się kilku rzeczy, o których przedtem nie wiedziałem. Na przykład, że Madariaga był zwolennikiem tzw. demokracji organicznej i nie miał w wysokim poważaniu wyborów powszechnych, które uważał ze „triumf statystyki”. Albo że Besteiro był przeciwnikiem działań rewolucyjnych (o czym wiedziałem, oczywiście) bo jako ortodoksyjny marksista (o czym też wiedziałem) uważał, że najpierw musi następić rewolucja burżuazyjna (której jakoby jeszcze w Hiszpanii nie było),i że dopiero potem można zorganizować rewolucję proletariacką.
Architects of Terror: Paranoia, Conspiracy and Anti-Semitism in Franco’s Spain Paul Preston
5,5
Kto jest Preston? Brytyjski historyk, który od lat zajmuje się wojną domową i frankizmem. Nie pisze o niczym innym. Niespecjalnie zajmują go typowe historiograficzne problemy; celem jego pisarstwa jest walka z ukochanym upiorem, duchem Francisco Franco. Od lat 90. XX wieku stał się bogiem tzw. nurtu antyrewizjonistycznego (podobnie jak Stanley G. Payne jest bogiem tzw. nurtu rewizjonistycznego).
W roku 2013 tak się zagalopował demaskując zbrodnie Franco, że swoją książkę nazwał „Hiszpański holocaust”. I tu się okazało, że wtopił. Sądził, że jak zwykle, cały postępowy świat padnie na kolana i odda mu hołd, a tu... problemy. Owszem, standardowy chórek bojowych historyków antyfaszystów typu Viñas, Casanova czy Reig Tapia oznajmił że rewelacyjne, że dokumentuje, że wyjaśnia, że przygważdża i tak dalej, ale.... oto odezwali się Żydzi. Że bezczelnie relatywizuje zbrodnie, że nie rozumie podstawowych kategorii historiograficznych, że nie potrafi pojąć istoty kluczowych procesów, że kontekstualizuje dowolnie i niekompetentnie... A chodzi oczywiście o słowo „holocaust”; znaczy, że może ono dotyczyć tylko Żydów.
Od tego czasu Preston zaczął mieć problemy. Tu wycofano zaproszenie, a tu go wcale nie zaproszono, tu jakaś uszczypliwa uwaga w Guardianie a tu kąśliwy komentarz na postępowej konferencji naukowej... Preston zrozumiał, że musi coś z tym zrobić. No i już Państwo wiecie, jaka jest geneza książki „Architekci terroru”.
Całość książki to 100% Prestona. Brak własnej kwerendy archiwalnej i spisywanie od innych autorów, przemilczenia, manipulacje, uproszczenia, a wszystko w obficie wezbranym potoku własnego wzmożenia. Dowolny wybór postaci, przedstawionych jako chorążowie antysemityzmu (Mola, Queipo, Carlavilla, Pemán, Tusquets, Gonzalo de Aguilera).
A przede wszystkim nieznajomość kultury hiszpańskiej i tego, na ile i jak zakorzenione w niej były wątki antysemickie. Preston przedstawia je tak, jakby wynalazł je Franco. Nic nie wie o ich obecności w nurcie regeneracionismo, nic nie wie o ich obecności w literaturze, także tej najwyższych lotów, np. u autorów takich jak Blasco Ibañez, Pio Baroja czy inni z tzw. Pokolenia 98. Albo nie zna albo przemilcza zajadły antysemityzm Basków (baskijscy księża pisząc do Watykanu i wyjaśniając, dlaczego Baskowie opowiedzieli się po stronie republiki, wspominają „żydowską oligarchię finansową” wspierającą Franco) i anarchistów (Żydzi i Jezuici jako dwie zagraniczne mafie, które swoimi mackami oplotły lud pracujący miast i wsi). Nie ma żadnej historiograficznej analizy roli masonerii w Hiszpanii, jej roli jako pasa transmisyjnego rewolucyjnych nowinek z Francji, opisu kociokwiku jaki zafundowała w okresie I Republiki a potem w początkach XX wieku w Portugalii, zasięgu masonerii (40-50% posłów i senatorów do kortezów w okresie późnej restauracji należało do lóż),przedstawienia znaczenia wolnomularstwa w propagandzie o „europeizacji” Hiszpanii. No i oczywiście nic o zajadłej wrogości do wolnomularstwa jako konspiracyjnej emanacji burżuazji, którą proletariat powinien zmieść swoją żelazną pięścią.
w skrócie: sekciarz i fanatyk pisze o sekciarstwie i fanatyźmie innych.