Bóg jest wystarczająco duży, by obronić się sam. Apologia świadka Léonard Amossou Katchekpele 7,7
ocenił(a) na 750 tyg. temu Bardzo intrygująca książeczka. Taka wbijająca szpilę. Zwłaszcza komuś, kto bardzo interesuje się apologetyką i wszystkimi "dowodami na istnienie Boga", by potem w dyskusjach móc nokautować ateistycznych oponentów. Ale czy na pewno to coś w nich zmieni? Książka ta, afrykańskiego teologa, jest niejako takim drugim biegunem apologetyki - jest to apologetyka oparta w dużej mierze na własnym świadectwie, na byciu zwykłym, przeciętnym, ale świętym. Nie wyniosłym i pełnym pychy mędrkiem, przyjmującym pozycję wyższości nad innymi, ale zwykłym świętym człowiekiem.
Chyba nie ze wszystkim jestem w stanie się zgodzić z autorem. Wydaje się, że dobrze jest, jeśli katolik jednak wie w co wierzy, zna podstawy teologii, że potrafi swoją wiarę przedstawić jako racjonalną. Propozycja autora jest dla mnie niejako czymś nowym. Jednak nie można odmówić jej tego, że skłania do refleksji.
"Książka ta została napisana w jednym tylko celu – aby uzmysłowić (przede wszystkim jej autorowi!),że ludzie powinni zostawić sąd ostateczny Bogu. Najpierw, oczywiście, w perspektywę sądu ostatecznego trzeba uwierzyć. I choć może zabrzmi to dziwnie, wiara ta jest wyzwalająca. Pozbawia ludzkie słowa ciężaru arogancji, bo zaczynamy mieć świadomość, że nie wszystko od nas zależy i że świat nie spoczywa na naszych wątłych, ludzkich barkach.
Dopóki człowiek jest przekonany, że ostatnie słowo należy do niego, będzie wytaczać ciężkie działa. Zawsze znajdzie powód, by wyprzeć się świata. Natomiast perspektywa sądu ostatecznego świat ocala (przed zapadnięciem się w siebie). Człowiek, który uważa, że sąd należy do niego, będzie miotać argumentami dużego kalibru, mającymi na celu zmiażdżenie oponenta, uświadamiając mu, że jego godność jest rzeczą względną, a wolność jest tylko warunkowa. Świadomość, że ostatnie słowo, naprawdę ostatnie, będzie należało do Wiekuistego, ratuje nasze słowa przed zniknięciem w otchłani niebytu i wszystkim nadaje wartość bezwzględną – nawet tym debilnym (w pierwotnym znaczeniu tego terminu). Gdy człowiek chce mieć ostatnie słowo, robi, co może, by zamknąć gębę innym. Sąd ostateczny, przeciwnie, będzie chwilą, gdy wszyscy zostaną dopuszczeni do głosu, by niezbywalna część człowieczeństwa, jaką jest słowo, mogła dostąpić zbawienia albo opowiedzieć się przeciwko niemu."
"Powołanie chrześcijańskie to nie bagatela, dla świata jest ono niezbędne, dziś tak samo jak w każdych innych czasach. Świat potrzebuje świętych, żeby się nie udusić. Chrześcijan jest sporo, ale to jeszcze nie rozwiązuje problemu, bo wielu z nas boi się – albo nie ośmiela – pragnąć świętości. Dobrze jest wiedzieć, że nie oczekuje się od nas, żebyśmy robili niesłychane rzeczy. Mamy po prostu być tam, gdzie Bóg chce nas widzieć – czy to ze stadem owiec, czy z bezdomnymi, ze współbraćmi w klasztorze, z żoną, z mężem i dziećmi, przy chorych czy w wielkiej polityce. Być właśnie tam, a nie gdzie indziej, być dla bliźnich oknem z widokiem na Królestwo. Przede wszystkim – b y ć. A gdy przyjdzie nam też coś r o b i ć, pamiętajmy, że nie musimy robić niesłychanych rzeczy, tylko rzeczy zwykłe, ale z niesłychanym oddaniem."