Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Żadna z przeczytanych przeze mnie gwiezdnowojennych pozycji nie wzbudziła tak mieszanych uczuć, jak recenzowana kronika. To pięknie wydana książka, zachwycająca jakością zamieszczonych zdjęć, grafik, ilustracji czy skanów rozmaitych dzieł (plakatów, komiksów, okładek książek) liczących dziś około 40 lat. Nawet takie niuanse jak papier, na którym wydana została publikacja, a także koncepcja okładki, robią wrażenie. Odczucia mniej entuzjastyczne towarzyszą jednak zawartości kroniki. Praca zbiorowa (chyba ciężko byłoby coś takiego stworzyć w pojedynkę) jest tak naprawdę historią filmu, ze szczególnym uwzględnieniem kinematografii amerykańskiej, obejmującą drugą połowę XX wieku i dwie dekady aktualnego stulecia. Oczywiście, kronika opisuje młodość i trudne początki Georga Lucasa w branży filmowej, rodzenie się w bólach pierwszego filmu z gwiezdnej sagi, przedstawia proces rozwoju tzw. uniwersum Star Wars (filmy, seriale, książki, komiksy, gry komputerowe),czy też prezentuje niesamowity wpływ Gwiezdnych Wojen na funkcjonowanie całego przemysłu filmowego za Oceanem. To wszystko jest okraszone wspaniałymi zdjęciami. Jednakowoż ma się wrażenie, że ta cała historia przekazana jest w formie suchych faktów, bez ciekawostek i anegdot, chociażby z planów filmowych, bez polotu i finezji w języku (cóż, być może to specyfika kroniki...). Multum informacji pojawia się w książce zupełnie niepotrzebnie. Czytelnik dowiaduje się np. ile kosztował pierwszy komputer firmy Apple, gdzie sklonowany został koń, z ilu klocków zbudowany został X-Wing LEGO w skali 1:1, czy też kiedy na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej wypiekano ciasteczka. Wiele informacji zostało wciśniętych na siłę i mam wrażenie, że bez związku z tematyką deklarowaną w tytule. Książkę zacząłem czytać w lutym, a skończyłem w kwietniu, zatem wniosek nasuwa się sam - publikacja nie porwała. Daję 5 za ładne wydanie (brawo Wydawnictwo Olesiejuk, robią super robotę z książkami SW w Polsce) oraz wzruszający tekst na temat Carrie Fisher (s. 338-339). Takich momentów powinno być więcej w książce!