Na granicy mroku Marek Pieczara 7,6
ocenił(a) na 833 tyg. temu Mogłabym ponarzekać, że ostatnimi czasy Low i Historical Fantasy mnie prześladują, ale nie będę tego robiła, ponieważ… Prawdę mówiąc, całkiem mi ten stan rzeczy odpowiada.
Dawno nie odbyłam tylu fantastyczno-realnych podróży, co w trakcie ostatnich dwóch tygodni. Z „Cyjanem” udałam się do Lublina i Warszawy, „Pierwszy krok” pokazał mi odrobinę Francji, Rzymu, Chin i Egiptu, zwiedziłam także Maltę (wrażeniami z tej wyprawy podzielę się wkrótce),a Marek Pieczara w swym debiucie „Na granicy mroku” zabrał mnie w podróż poprzez czas i przestrzeń do Czeskiej Pragi i najbliższych okolic.
„Nad polami słońce grzało nieznośnie, kładąc ku ziemi nawet najbardziej wytrwałe rośliny, którym pomimo nieustępliwych upałów udało się zachować zdrową, zieloną barwę. Panująca wokół cisza była dominująca, nie rozdzierał jej nawet najcichszy świergot ptaków ani szelest liści, gdyż powietrze stało w bezruchu, zalegając nad łąkami niby niewidzialna, puchowa poducha. Pośród wysokich traw, nad brzegiem wąskiego strumyka, przecinającego okoliczne kolorowe pola uprawne, ukryta przed całym światem siedziała drobna osóbka, przypominająca z daleka leśnego skrzata. Spadzisty brzeg płynącego nieopodal strumienia stanowił idealną ochronę przed mocnym, sierpniowym słońcem, które o tej godzinie bezlitośnie grzało na tych, którzy w porę nie umknęli przed jego promieniami”.
Brzmi sielsko, prawda? Nie obyło się jednak bez niebezpieczeństw, intryg, walki o życie i szalejącej magii.
Akcja książki rozwija się dość niespiesznie. Pierwsze pięćdziesiąt stron to przedstawianie i rozstawianie pionków, w których towarzystwie przyjdzie nam się poruszać, a także prezentacja planszy.
Poznajemy więc głównych bohaterów:
Alenę, nastolatkę, córkę dowódcy straży, mieszkankę niewielkich Roztoków nad Wełtawą, której życie bezpowrotnie zmienia jeden wieczór.
Jirija, tajemniczego młodzieńca, który nocami ugania się po Praskich dachach za potworami i próbuje samodzielnie przetrwać w niebezpiecznym mieście.
Mieszkańców klasztoru na wzgórzu Petrzyn, a głównie dwójkę starszych, niezgadzających się prawie we wszystkim, ale jednak przyjaciół, Ladislava i Kristofa, z których jeden to "stary intrygant", a drugi "sympatyczny wujaszek".
Akcję powieści autor umiejscowił – prawdopodobnie – na przełomie wieku siedemnastego i osiemnastego, prawdopodobnie bowiem w tekście nie padają konkretne daty, a jedynie pojawiają się pewne poszlaki, jak np. informacja o istnieniu grobu duńskiego astronoma Tycho Brahe, który dokonał żywota w 1601 roku. Nie mamy więc do czynienia z trochę już oklepanym średniowieczem a nowożytnością.
Fabuła skupia się na losach Aleny, której ścieżki prędzej czy później splatają się z pozostałymi bohaterami, jej walce o przetrwanie, a także przemianie z ukochanej jedynaczki w silną i odważną dziewczynę. Na całe szczęście przy okazji nie staje się znienawidzoną "Mary Sue", choć w pewnych momentach można odnieść mylne wrażenie, ponieważ główna bohaterka niezwykle szybko się uczy, jednak przyczyna tego jest zadowalająco wyjaśniona w tekście. W dziewięćdziesięciu procentach przypadków młode bohaterki mnie drażnią, tym razem jednak obyło się bez podobnych nieprzyjemności.
Przed autorem jeszcze sporo pracy nad warsztatem (głównie powtórzenia),ale książkę i tak czytało mi się całkiem przyjemnie, a po przebrnięciu przez początkową fazę, fabuła okazała się bardzo wciągająca.
„Na granicy mroku” to powieść skierowana do młodzieży, jednak i dorosły czytelnik, który ceni wolniejsze tempo akcji, powinien czerpać przyjemność z lektury tej książki, chyba że… Niemożliwym jest zadowolić wszystkich i nie inaczej jest w tym przypadku. Jeśli nie przepadacie za obszernymi, kwiecistymi opisami, których próbkę macie na samym początku, to musicie się mocno zastanowić.
Czy mi się podobało? Na tyle bym była ciekawa dalszych losów Aleny, Jirija i Jaromira… Kim jest Jaromir? 🤷♀️ Nie mogę powiedzieć, to informacja wyłącznie dla wtajemniczonych.
Po więcej recenzji zapraszam na: https://m.facebook.com/people/Czytelnicza-Norka/100093693897871/