Rodzeństwo Monika Wojciechowska 7,7
ocenił(a) na 101 rok temu Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją książki Rodzeństwo autorstwa Moniki Wojciechowskiej. Mam bardzo duży problem żeby coś o niej napisać. Wszystko co mam w głowie wydaje mi się zbyt płytkie i miałkie, aby mogło oddać emocje, jakie mną targały podczas lektury Rodzeństwa oraz po jej zakończeniu. Autorka przedstawiła historię Sandry i Alberta. To siostra i brat, którym przyszło dorastać w czasach PRL. Ich rodzice mieli nowoczesne dwupoziomowe mieszkanie, w którym non stop gościli różnej maści artyści i intelektualiści. Rodzice poświęcali spotkaniom towarzyskim zdecydowanie więcej czasu niż swoim dzieciom. Sandra i Albert mogli towarzyszyć dorosłym, brać udział w rozmowach, w których mimo obecności dzieci nie było tematów tabu. Rodzice Sandry i Alberta byli ludźmi dobrze wykształconymi i sytuowanymi. Mieli zasoby, aby zapewnić swoim dzieciom dobre warunki i dobry start. Jednocześnie nie potrafili stworzyć z nimi głębokiej relacji. Rodzicielstwo zdecydowanie ich przerosło. Nie kryli nigdy swojego rozczarowania tym, że Albert nie spełnia ich oczekiwań. Sandra była tym cudownym, zdolnym i towarzyskim dzieckiem. Mimo tego relacja dziewczyny i rodziców była jedynie powierzchowna. Rodzeństwo od zawsze było ze sobą mocno związane. W moim przekonaniu Sandra wzięła na siebie ogromny ciężar stając się nie tylko opoką dla Alberta, ale także substytutem matki. Z czasem ich relacja ewoluowała, wydawała się mocna i nierozerwalna. Jednocześnie oboje byli mocno pokiereszowani. Wchodzili w życie z ogromnym balastem, z którym nie potrafili sobie poradzić. Mam wrażenie, że całe ich życie było jedną wielką ucieczką. Sandra najpierw uciekała w przygodny seks, później w toksyczne związki, a na końcu w alkohol. Albert natomiast cały czas próbował znaleźć kobietę, która stałaby się namiastką jego siostry i z którą byłby w stanie odtworzyć relację łączącą go z Sandrą. Ich ucieczki miały wymiar także geograficzny. Życie rzucało ich w różne miejsca. Po drodze odnosili ogromne sukcesy. Nigdy jednak nie byli z siebie wystarczająco zadowoleni, nigdy nie byli szczęśliwi. Nawet kiedy osiągnęli stabilizację zarówno w życiu zawodowym, jak i rodzinnym nie zaznali spokoju. Skończyło się to w sposób, jakiego się nie spodziewałam, a może powinnam. Albert zdecydował się na ostatnią w swoim życiu ucieczkę. Tym razem ostateczną. Mam w sobie dużo złości i smutku po zakończonej lekturze. Nie tak powinno się to skończyć. Nie powinno być tak, że młodzi, zagubieni ludzie nie mają wokół siebie nikogo kto powie im zatrzymaj się, zajrzyj w głąb siebie, przestań uciekać od problemów bo one i tak siedzą w Tobie i choćbyś wyjechał na koniec świata to i tak zabierzesz je ze sobą. Autorka zdecydowała się na zabieg, który dla wielu może być zbyt kontrowersyjny - w relację rodzeństwa wplotła seks. Czy było to potrzebne? Myślę, że tak, aby ukazać skalę tego z czym mierzyli się Sandra i Albert. Monika Wojciechowska po mistrzowsku odmalowała rysy psychologiczne swoich postaci. Ukazała relacje międzyludzkie na rzadko spotykanym w literaturze poziomie. Trudno było mi uwierzyć, że tak dojrzale napisana książka może być debiutem. Bardzo żałuję, że o książce nie jest tak głośno jak być powinno. Mimo, że jest kwiecień ja już wiem, że Rodzeństwo to powieść, która znajdzie się w mojej topce tego roku. Na pewno jeszcze do niej wrócę, a Wam Kochani polecam serdecznie lekturę.