Śmierć Zachodu Patrick J. Buchanan 7,3
ocenił(a) na 75 lata temu Krajobraz stagnacji
W literackim światku co pewien czas wychodzą książki podejmujące tematykę kryzysu, czy wręcz upadku cywilizacji zachodniej. Wiele z nich opiera się na różnorodnych przesłankach; począwszy od mitycznych proroctw, historiozoficzną koncepcję dziejów na czynnikach ekonomicznych kończąc. Książka „Śmierć zachodu” wymyka się tym schematom, ponieważ jest to rozprawa podejmującą problematykę cywilizacyjną na co najmniej kilku płaszczyznach – kulturowej, politycznej i społecznej.
Umierająca demografia
Buchanan w swojej książce poświęca ogrom czasu zagadnieniom demograficznym. Traktuje je jako swoisty klucz, w którym należy dopatrywać się niepokojących oznak niezwykle szybkiego tempa wymierania narodów europejskich. Autor na poparcie swoich tez przytacza statystyki, które wyraźnie pokazują, iż przyrost autochtonicznej ludności Europy praktycznie zatrzymał się. Jednocześnie kraje północnej Afryki i Bliskiego Wschodu cechują się wyraźnym postępem demograficznym, przejawiającym się w wysokim przyroście naturalnym i szybkim wzroście liczby ludności. Co więcej, książka została wydana ponad dziesięć lat temu, a negatywne procesy demograficzne w Europie przez minione lata stale się pogłębiają. Nieznaczne wzrosty liczby urodzeń są jedynie udziałem nie autochtonów, a ludności napływowej, obcej etnicznie i kulturowo, co w dalszej konsekwencji może mieć daleko posunięte skutki na każdej płaszczyźnie życia społecznego.
Źródła rozkładu
Buchanan nie poprzestaje jednak w swych rozważaniach nad kwestiami demograficznymi. Niezwykle istotną treść książki stanowi także dobry opis genezy myśli szkoły frankfurckiej i jej bezpośredniego produktu, którego utarło się nazywać „marksizmem kulturowym”. Autor ze smutkiem stwierdza, iż niestety istną kolebką tychże rozkładowych prądów były uczelnie amerykańskie i niektórzy uczeni, np. socjolog marksistowski Herbert Marcuse. W rozdziale poświęconym tym zagadnieniom jest przedstawiona pewnego rodzaju retrospekcja poglądów i zespołu działań, które podjęli przedstawiciele tego nurtu. Były to pewnego rodzaju odwrócenie wszelkich wartości wyższych i zastąpienie ich czymś zupełnie innym. Sytuacja ta może przypominać poniekąd postulaty Friedricha Nietzschego w książce „Wola Mocy”, w której autor wypowiadał wojnę uniwersalnej moralności zwanej niewolniczą i postulował zastąpienie jej czymś zupełnie innym, czymś bliżej nieokreślonym. Z czasem destrukcyjne działania przedstawicieli szkoły frankfurckiej zaczęły oddziaływać na coraz większą ilość społeczeństwa. Przejawiało się to w stopniowym wprowadzaniu poprawności politycznej, postulowaniu coraz dalej posuniętych zmian w sferze obyczajowej i światopoglądowej, radykalnej laicyzacji. Symptomatycznym przykładem tych zmian jest przytoczony przez Buchanana w książce fragment manifestu humanistycznego, nakreślającego wyraźne rama ideologiczne, w którym mieści się afirmacja kosmopolityzmu, libertynizmu obyczajowego.
Autor przytacza także przykłady próby obrony społeczeństwa amerykańskiego przed rewolucyjnymi zmianami, np. w prawie legalizacji związków jednopłciowych. Próby te, jednakże były niejednokrotnie pacyfikowane przez instytucje prawne, działających wedle określonych schematów wyrobionej poprawności politycznej.
Lekceważenie znaczenia kultury
Buchanan, jako przedstawiciel konserwatyzmu amerykańskiego zauważa kompletną dominację Nowej Lewicy w kulturze. W tym miejscu niezwykle krytycznie odnosi się do głównego nurtu zachowawczego – Republikanów, iż przez dekady lekceważyli jej znaczenie, gdyż zasadniczy punkt ciężkości ich postulatów był skupiony na kwestiach ekonomicznych. Konsekwencją tego było narzucenie przez rewolucjonistów kulturowych określonej narracji i ram, wedle których może toczyć się określona dyskusja. Smutną konstatacją autora jest stwierdzenie, iż nawet w czasie rządów tzw. konserwatystów proces rewolucji kulturowej nie został w jakikolwiek sposób zatrzymany.
Punkty oporu
Oprócz wskazania najbardziej istotnych problemów cywilizacyjnych autor usiłuje nakreślić pewne kierunki, mające na celu zmienić dzisiejszą, niekorzystną sytuację. Buchanan pokłada nadzieję w tej tkance amerykańskiego społeczeństwa, która nie jest jeszcze w dużym stopniu zdominowana przez panujące obecnie trendy. Twierdzi, iż oddolne działania, mające na celu stworzenie alternatywnej kultury wobec obecnie panującego dyktatu są warte rozważenia. Autor przywiązuje także niezwykle ważną rolę do przeciwstawienia się niszczeniu i ośmieszaniu tradycji w opinii publicznej, niezwykle ważną rolę przywiązuje także w odbudowie i przywróceniu należnego miejsca instytucji rodziny.
Jaka przyszłość?
Należy pamiętać, iż książka pisana jest z dosyć mocno amerykańsko-centrycznego punktu widzenia. W pewnych miejscach czytelnika może razić nadmierna apoteoza amerykańskiej tradycji i historii narodowej. Z pewnością za absurdalne można przyjąć stwierdzenia autora o wyjątkowości i niemalże najbogatszym dziedzictwie historycznym Stanów Zjednoczonych. Buchanan w tym miejscu zapomina o narodach europejskich, posiadających znaczną bogatszej tradycji historycznej sięgającej w niektórych przypadkach około dwóch tysięcy lat.
Negatywną stroną książki jest także nieuzasadniony zachwyt nad Izraelem, który – (jak to bywa w tego typu amerykańskich środowiskach) – jest postrzegany jako swoista wysepka, która przechowuje dziedzictwo cywilizacji zachodniej. Autor bardzo często używa także nieszczęsnego terminu „judeochrześcijaństwo”, tak często stosowanego przez filosemitów, każących nam dopatrywać z Żydach najwierniejszych braci w wierze.
Niemniej jednak książka ta jest warta poświęcenia odrobiny wolnego czasu. Z perspektywy minionych kilkunastu lat można samodzielnie wyciągnąć wnioski czy agonia Zachodu postępuje, czy też poprzez pewną dozę optymizmu, można dopatrywać się jakiś oznak cudownego ozdrowienia? Te rozważnie należy pozostawić czytelnikowi.