Popularne wyszukiwania
Polecamy
MIkołaj J. Stankiewicz
2
8,0/10
Pisze książki: literatura obyczajowa, romans, literatura dziecięca
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
8,0/10średnia ocena książek autora
4 przeczytało książki autora
4 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Spalina spawa, czyli etiuda na dziesięć taktów
MIkołaj J. Stankiewicz
9,5 z 2 ocen
3 czytelników 2 opinie
2020
Najnowsze opinie o książkach autora
Spalina spawa, czyli etiuda na dziesięć taktów MIkołaj J. Stankiewicz
9,5
"Spalina spawa, czyli etiuda na dziesięć taktów" jest debiutem literackim Mikołaja J. Stankiewicza. Głównym bohaterem, a zarazem narratorem jest dziewięcioletni Pawełek. Chłopiec wraz z rodzicami i starszym o 7 minut bratem bliźniakiem planuje, gdzie spędzą ferie zimowe oraz wakacje. Robią nawet rezerwacje. Pawełek opowiada o sobie i swoich najbliższych w okresie, kiedy w Chinach wybucha epidemia koronawirusa, która w niedługim czasie przekształca się w pandemię.
Na początku mamy okazję prześledzić jak malec buntuje się przed wczesnym wstawaniem do szkoły ("Co za system nie pozwala dzieciom spać! Szef powinien rodziców zrozumieć, że mają dzieci. Dziecko ma pierwszeństwo, praca nie ucieknie. Denerwuje mnie ten pośpiech. (...) Prawa dziecka łamane od samego rana to poważne przestępstwo. Dorośli pójdą za to do więzienia na wiele lat"). Nietrudno zauważyć, że Pawełek myśli bardzo zdroworozsądkowo. Z czasem zaczynają go trapić jeszcze większe problemy, np. trudna sytuacja zawodowa rodziców. Martwi się także o bezpieczeństwo swoich bliskich - jak donoszą komunikaty, szczególnie narażone na zachorowanie są babcie i dziadkowie.
Okładka bezsprzecznie sugeruje nawiązanie do koronawirusa. Tytuł jest nieco bardziej tajemniczy. Format jest niewielki, więc spokojnie można wziąć tę publikację chociażby na plażę. Książkę bardzo szybko się czyta, ale mimo tego, że głównym bohaterem jest mały chłopiec, nie jest ona skierowana do dzieci. Autor stosuje w niej narrację pierwszoosobową. Wydarzenia wciągają na tyle, że żal robić przerwy od lektury. Napisana jest prostym językiem. Jak wiadomo, dorastające dzieci zadają sporo pytań. Czasami dorośli mają problem z udzieleniem na niektóre z nich odpowiedzi. I w tym właśnie miejscu muszę przyznać, że urzekło mnie wyjaśnienie wujka Maxa na temat tego skąd się biorą dzieci. Okazuje się, że te słowa wywierają ogromny wpływ na bliźniaków...
"Spalina spawa, czyli etiuda na dziesięć taktów" zdecydowanie skłania do refleksji.
Czy rodzinie uda się wyjechać na ferie?
Co z wakacjami?
Jak rodzina poradzi sobie z obostrzeniami?
Czy pandemia wpłynie znacząco na ich życie?
Przekonajcie się sami.
PS
Moim zdaniem debiut literacki udany.
Recenzja miała okazję się ukazać dzięki uprzejmości wydawnictwa Borgis.
Klaps... Opowiadania trzy MIkołaj J. Stankiewicz
6,5
Opowiadania mają to do siebie, że na przeczytanie jednego z nich potrzeba (przynajmniej w teorii) nieco mniej czasu niż na całą powieść.
Czemu wspomniałam o teorii?
Odpowiedź jest prosta. Czasami (jak zawsze mówię wyłącznie za siebie) szybciej czyta się „cegłę”, czyli powieść o minimum sześciuset stronach niż kilkunasto-, kilkudziesięciostronicową historię…
Tak miałam w przypadku pierwszego z opowiadań „Eine stange”, w którym głównym bohaterem i narratorem jest nastoletni Paweł. Sam pomysł na fabułę i osadzenie akcji w czasach PRL uważam za trafiony, ale niektóre fragmenty (zwłaszcza jego rozmowy z rusycystą) sprawiały, że musiała robić sobie dłuższą przerwę.
Z zaciekawieniem za to czytałam o przygotowaniach Pawła do jego wyprawy (z ojcem i wujem) do Berlina Zachodniego i tym, co tam przeżył.
Nieco wymęczona wzięłam głęboki wdech i zagłębiłam się w lekturze „Perypetii”. To krótkie, bo zaledwie dwudziestodwustronicowe, opowiadanie o tym jak mrówki poradziły sobie ze słoniem, który niszczył im mrowisko. Oczywiście można całość potraktować metaforycznie, ale dla mnie największym plusem było to, że „odpoczęłam” podczas lektury i mogłam się pośmiać. Z czego? Sprawdźcie sami…
Trzecie opowiadanie „Dakłas”, to historia Krystyny.
Pozornie jest zwykłą emerytką i wdową, ale to tylko pozory. Do jej ulubionych zajęć należą rozmowy z dawno zmarłym mężem i polowanie na promocje w sklepach. Nie zaniedbuje przy tym przyjaciół i jedynej córki Dominiki oraz jej rodziny.
Tu niby też wszystko mieści się w normie, ale gdy Krysia informuje córkę i zięcia co zrobi ze swoimi oszczędnościami, zaczynają się problemy…
Jak to się skończy?
Tego, i wielu innych rzeczy, dowiecie się właśnie z tej książki.
Gdybym musiała określić jednym słowem, co łączy wszystkie opowiadania, to chyba padłoby na marzenia. W każdej z historii był taki wątek, ale czy można go uznać za ten wspólny mianownik tego już nie jestem pewna.
Jestem za to pewna czegoś innego. „Klaps…” zafundował mi istną mieszankę wybuchową emocji. Przy pierwszym opowiadaniu męczyłam się gorzej niż przy nielubianej szkolnej lekturze, przy drugim miałam banana na twarzy, a po trzecim został mi niedosyt, bowiem historia Krysi to materiał na samodzielną, pełnowymiarową książkę.
A w głowie mam pewne pytanie: jak odbierałabym całość, gdyby opowiadania były w innej kolejności?
Tego się nie dowiem, ale chętnie poznam Wasze zdanie.