cytaty z książek autora "Jessica Bruder"
Ostatnim miejscem wolności w Ameryce jest miejsce parkingowe.
Swego czasu obowiązywała taka umowa społeczna, że jeśli ktoś trzyma się reguł, uczy się, potem szuka posady i ciężko pracuje, to wszystko będzie w porządku. (...) Czasy się zmieniły. Możesz wszystko robić jak trzeba, żyć, jak ci każe społeczeństwo, a potem i tak kończysz spłukany, samotny i bezdomny.
,,Stary obity grat,
Z puszki konserw oglądam świat.
Bez mężczyzn, reguł, czynszu spłat,
Wolna jak ptak.
W rosnącej czeluści między "winien" a "ma" zawisa pytanie: z czego jesteś gotów zrezygnować, aby móc dalej żyć.
Większość ludzi, którzy stają przed tym dylematem, nie kończy w domu na kółkach. Tych, którzy kończą, można porównać do gatunków nazwanych przez biologów bioindykatorami - wrażliwych organizmów, zdolnych sygnalizować istotne zmiany w ekosystemie.
Niektórzy mówią o nich: bezdomni. Ale koczownicy nowej ery odrzucają tę łatkę. Mają przecież dach nad głową i środek transportu, przyjęli więc inne określenie: bezmiejscowi.
Ale tak jak każdemu, im również samo przetrwanie nie wystarcza. Zatem akt desperacji przerodził się w dążenie do wyższych celów. Być człowiekiem to pragnąć czegoś więcej niż po prostu utrzymania się przy życiu. Równie mocno jak pożywienia i dachu nad głową potrzebujemy nadziei.
- Kiedy pierwszy raz śpisz w samochodzie w środku miasta, czujesz się jak straszna nieudacznica albo jak bezdomna - powiedziała. - Ale to właśnie jest wspaniałe w ludziach, że do wszystkiego umieją się przystosować.
[...] ludzką naturą jest robić dobrą minę do złej gry - i tak pokazywać się obcym - ale wśród nomadów zachodził jeszcze inny mechanizm. Sądzę, że ludzie potrafią zmagać się z mnóstwem problemów, nawet najbardziej przytłaczających, a zarazem pozostawać dobrej myśli. Co nie znaczy, że nie przyjmują ich do wiadomości. To raczej dowód na zdumiewającą ludzką umiejętność adaptacji, poszukiwania sensu i wspólnoty w obliczu przeciwności losu.
Czyżbyśmy mieli do czynienia z ewolucją dawnej klasy średniej? Czy na naszych oczach powstaje właśnie współczesna klasa łowców i zbieraczy?
Bob krzewił ideę szczęśliwego życia przy skromnych środkach. Wszystko, co pisał, łączyła jedna zasada: najlepszy sposób na odnalezienie wolności to stanie się kimś, kogo ogół społeczeństwa uzna za osobę bezdomną.
Przejechałem dwadzieścia cztery tysiące kilometrów i nic mnie nie mierziło ani nie przerażało, jak amerykańskie uzależnienie od bujdy (cytat autorki za Jamesem Rorty - Tam, gdzie życie jest lepsze).
Całe moje życie to górki i dołki – wyjaśniła. – Najszczęśliwsza jestem wtedy, kiedy mam bardzo mało.
Spotkałam też Phila DePeala, czterdziestoośmioletniego weterana operacji „Pustynna burza”. – Powtarzam sobie, że to tylko dwa miesiące – powiedział. – Skoro dałem radę w armii, dam i w Amazonie.
Zanim Paul został księgarzem, jeździł po kraju jako Sweet Pie, nagi pianista boogie-woogie znany ze śpiewanego wraz z publicznością przeboju Fuck ’Em If They Can’t Take a Joke.
(...) nowe kierownictwo "Chciało zatrudniać ludzi, których łatwo się pozbyć. A żeby pozbyć się człowieka, najłatwiej pozbyć się stanowiska. Więc wszystko zautomatyzowali".
Mój długoterminowy plan opieki zdrowotnej to bielejące na słońcu kości – powiedział.
Patrząc na pył unoszący się spod kół, miałam wrażenie, że wraz z paczką przyjaciół galopuję konno po bezkresnej pustyni.
W końcu czasem wystarcza wzmianka o emeryturze, aby wywołać stereotyp "pazernego starucha" - straszydła wymyślonego na początku XXI wieku przez krytyków Social Security, z byłym senatorem Alanem Simpsonem z Wyoming na czele. "Pazerny staruch" spędził spędził swoje najlepsze lata w dostatku, oddając się nieróbstwu i wysysając soki życiowe z młodszych pokoleń. To geriatryczny wampir, podstarzała wersja reaganowskiej "królowej na zasiłkach". Tyle że tamta jeździła cadillakiem, tymczasem karykaturalna postać opisywana przez Simpsona woli lexusa.
Bogaci bogacą się coraz bardziej, a my tylko biedniejemy.
Nowa rzeczywistość docierała do niego powoli. Porównał ten proces do przebudzenia w Matriksie, kiedy uświadamiasz sobie, że sympatyczny, przewidywalny świat, w którym żyłeś, to miraż, kłamstwo stworzone, by zamaskować brutalną dystopię.