cytaty z książek autora "Philippe Besson"
Zresztą od niczego nie da się uciec. Nawet bardziej niż od przeszłości nie da się uciec od tego, kim w głębi jesteśmy. Człowiek jest zakotwiczony w swojej prawdzie raz na zawsze i nie ma najmniejszej szansy, że z tego wyjdzie, że wyrwie się z tych okowów. Walka, szarpanina na nic by się nie zdały. Lepiej pogodzić się z losem, zaakceptować go.
Bywa, że milczenie rani bardziej niż obelga. A brak ciekawości do złudzenia przypomina odtrącenie.
Za dużo zawirowań, za dużo zmartwień, za dużo alkoholu. Albo nie dość. Nie dość rąk, które obejmują, podpierają, prowadzą. Nie dość bezinteresownych spojrzeń, ulotnych chwil, które są prawdziwym życiem.
Nie wiedziałam, że tak trudno będzie stawić czoło prawdzie, którą znam od samego początku.
A jeśli tak długo nosiło się w sobie tajemnicę, czy człowiek staje się lżejszy, gdy się jej pozbędzie? Czy - wprost przeciwnie - żałuje, że ją wyznał, ofiarował innym to, co należało tylko do niego? Czy czuje się wyzwolony, czy okradziony?
Nie potrafię być liczbą pojedynczą naszej uprzedniej mnogości.
Wydaj się oczywiste, że powinienem okazać się bardziej podejrzliwy. Ale nie byłem. W gruncie rzeczy nie byłem aż tak dobrym uczniem. Czy raczej bardzo szybko uczyłem się tchórzostwa.
Mówię "tchórzostwa", ale dobrze wiem, że powinienem powiedzieć "miłości".
Zmęczenie i rozdrażnienie przybierają czasem taką samą postać.
Przygotowałam się na najgorsze i wiem już, że się nie pozbieram, gdy nadejdzie.
Czy wie pan,czym jest samotność u boku drugiej osoby?
Ci, którzy będą nas wspominać, użyją prostych, codziennych słów, by o nas mówić. Ale to nie będą odpowiednie słowa. Nie chodzi o to, że potrzeba skomplikowanych lub zawiłych sformułowań, należy tylko trafić w sedno, nie pomylić się. Oni się pomylą. Opowiedzą jedną historię, a myśmy przecież przeżyli zupełnie inną.
Nasze światy nie miały punktów stycznych. Wszystko utrzymywało między nami dystans. Tylko ekstrawagancki przypadek mógł nas ze sobą zetknąć.
Ja zastanawiam się, czy można odbudować swoje życie na nowo?
Nikt sobie nie wyobraża,ile ludzie zawdzięczają wygodzie bierności,umiłowaniu świętego spokoju,pragnieniu,by nic nie zakłóciło naszych przyzwyczajeń.Najsolidniejsze związki są na tym zbudowane.
Młodzi ludzie ładnie pachną. To zapach czystości, świeżości, wody kolońskiej, lub żelu pod prysznic. Są nietknięci, prości, gładcy. Są jak nienaruszone terytorium. Wystawiają na sprzedaż samą istotę czystości. Wystawiają na sprzedaż zresztą wszystko , również samych siebie, tak po prostu, bez widocznej dwuznaczności, bez ukrytych myśli, bez ograniczneń. Sto taki w młodzieńczym przebraniu, które wydaje się wieczne i nie wie co to oznacza się starzeć. Nie ma pojęcia o nieubłagalnych zmianach w wyglądzie, o nieuchronnym więdnięciu skóry, zgrubieniu rysów twarzy, żłobieni się zmarszczek. Stoi taki tryumfujący, i nawet nie wie, że tryumfuje. Jest jeszcze- do pewnego stopnia- niewinny, dopóki nie zrozumie, jaki atutami naprawdę dysponuje. To pewien rodzaj uczciwości, która zaniknie, zresztą jest już na etapie zaniku. Na razie jeszcze przetrwała, a to już jej ostatnie chwile, momenty absolutnego, nieosiągalnego piękna. Nam pozostaje trzymać się na dystans. A to przymusowe oddalenie jest wręcz poniżające. Ale Boże, jak młodzi ludzie pięknie pachną!
Zimno jest jak balsam dla policzków, to przyjemne odczucie, uspokajające, to powrót do świata żywych.
Chwilami ręce drżą, usta nie mogą się odnaleźć, ciała boją się niezdarnego ruchu. Chwilami zapadamy się, zamiast unosić. Nasz uścisk przypomina uścisk tonących. I nagle wszystko wraca na swoje miejsce, ciała się odnajdują, odzyskujemy pewność. ale myślę, że trzeba pamiętać o naszej niezdarności, nieudolnych gestach, brutalności, nierównym tempie, bo to także są porywy miłości.
Mężczyźni mają talent do stawiania kobiet w sytuacji niższości, zależności. Wiedzę tę posiadają od zawsze i nikt jej nie neguje. Działają z naiwnością, która nikogo nie wprowadza w błąd, z pozorną niewinnością, która źle skrywa ich winę. Bronią się bez przekonania, uśmiechając kącikiem ust i uciekając spojrzeniem, gdy im wytknąć ten kiepski żart. Są jak dzieci: bywają złośliwi. Tyle że w odróżnieniu od dzieci nie są bezgrzeszni.
Jesteśmy sumą naszych lęków, uraz, zmartwień, cierpień? Czy też uścisków, odprężeń, pożądań, przyjemności? Czy jednym i drugim?
Miała niezachwianą pewność co do jego uczuć.Była szczęśliwa,niczego nie podejrzewając (...) W konsekwencji wiadomość o rozpadzie ich związku uderzyła w nią z całą siłą.W jednej sekundzie została odtrącona.Zniszczona.Po prostu zapomniała,że trzeba się osłaniać.Podobnie jak ofiary poważnych wypadków,nigdy już nie miała odzyskać w pełni dawnej sprawności.
W istocie często jesteśmy najsurowszymi sędziami nas samych.
Ona należy do tych, którzy uważają, że w miłości ( i tylko w miłości) nie należy zadawać pytań, jeśli chce się uzyskać odpowiedzi.
Myślę o Wiktorze Hugo, czytanym u profesora.
Myślę o Thénardier. Myślę, że życie jest gorsze niż literatura.
Fakt, że należę do czyichś myśli, pozwala mi żyć.
Ludzie lubią krew, cudzą krew. Zapach tej krwi. Ojciec nieustannie mi powtarzał, że człowiek jest tylko zwierzęciem, które umie się zachowywać, które nauczyło się panować nad swoimi popędami. Ale zaoferuj mu krew, a ponownie staje się zwierzęciem.
Żywym mam za złe, że nie wiedzą, czym jest śmierć, tym, którzy zostali, że nie wiedzą, co znaczy być nieobecnym, a tym, którzy opowiadają o tym, czego nie przeżyli, mam za złe, że mówią bez pojęcia.