Wychodząc z ukrycia Ewa Olchowa 7,9
Rose Campbell została porzucona przez matkę jako noworodek i trafiła pod opiekę Lucy. Starsza kobieta obdarzyła ją miłością oraz poczuciem bezpieczeństwa, z czasem stała się dla niej najważniejszą osobą na świecie.
Na pierwszy rzut oka to całkiem normalna nastolatka. Mieszka z ukochaną babcią, uczęszcza do szkoły średniej, jednak gdy tylko ma taką możliwość, to unika kontaktu z ludźmi. Dziewczyna wie, że nie należy do tego świata. Jest za silna i zbyt szybka...
Pozbawiona własnej tożsamości wychowuje się w duchu bezwzględnego posłuszeństwa. Wyuczona wstrzemięźliwość i opanowanie jedynie z pozoru czynią ją człowiekiem.
Kim jest dziewczyna? Jaką tajemnice skrywa? Co się stanie, gdy spotka podobnych do siebie?
„Wychodząc z ukrycia” to utwór debiutancki Ewy Olchowej, pierwsza część serii „Zrodzona”. Saga ta opowiada historię przede wszystkim o dojrzewaniu, przyjaźni, miłości, ale także o czyhających wokół niebezpieczeństwach. W płynny sposób łączy w sobie cechy romansu i grozy.
W pierwszej kolejności muszę przyznać, że wyjątkowo obawiałam się tej książki. Zwłaszcza że to ona otwiera całą tetralogię i to od niej zależało, jak poradzę sobie z pozostałą dwójką, która czekała już obok na półce. Niby nic w tym nadzwyczajnego, a jednak dla kogoś, kto lubuje się w innych gatunkach, stanowiło nie lada wyzwanie. Na chwilę obecną wiem, że niepotrzebnie zawracałam sobie głowę. Spotkanie z twórczością autorki mogę zaliczyć do udanych, a swoje preferencje czytelnicze z pewnością poszerzę o fantastykę!
Powieść „Wychodząc z ukrycia” całkiem przypadkiem znalazła się w moich rękach, to dzięki uprzejmości Pani Ewy ją poznałam. Okładka mnie oczarowała, oczy zahipnotyzowały, a tajemniczy opis z tyłu zaciekawił na tyle, by odkryć, co zawiera wnętrze. Niczego nie żałuję! Bez wątpliwości zapamiętam Świat Łowców i Luminatów.
Książka liczy trochę ponad 350 stron, ale czyta się ją szybko i przyjemnie. Fabuła należy do interesujących, spójnych, nieprzewidywalnych. Nie trzeba długo czekać na rozwój wydarzeń. Akcja rozkręca się praktycznie od samego początku i utrzymuje odpowiednie tempo do końca. Występuje mnóstwo jej zwrotów. Niejednokrotnie miałam ułożony scenariusz tego, co będzie dalej, a tu szast-prast zmiana kierunku. To dopiero zaskoczenie! Historia wciąga czytelnika od pierwszych stron, nie chce go wypuścić ze swojego świata. Kusi, mami, zachęca do dalszej podróży...
Świetnie wykreowani bohaterowie. Główna postać to zagubiona nastolatka. Dziewczyna małymi krokami opuszcza swój bezpieczny kąt i próbuje żyć między ludźmi. Nie jest to łatwe, ponieważ posiada niezwykłe umiejętności, które pomagają odróżnić ją od człowieka. Kolejną charakterystyczną cechą są wyjątkowe oczy. Z nich można wyczytać najwięcej, one zdradzają jej tożsamość. Już w tej części zauważamy powolne zmiany zachodzące w Rose. Staje się odważniejsza, pewniejsza siebie. Nie boi się podjąć walki z przeciwnościami losu. Zawiązuje przyjaźnie, a nawet się zakochuje. Warto jeszcze nadmienić o dwóch znaczących bohaterach. Lucy – staruszka, która wychowuje i troszczy się o dziewczynę, jakby była jej prawdziwą wnuczką oraz William MacKinnon – tajemniczy mężczyzna, który od narodzin Rose pilnuje ją i chroni z ukrycia.
W powieści znajdziemy strach przed nieznanym, zagrożenie, mnóstwo sekretów, ale też wsparcie, oddanie, zaufanie, przyjaźń i miłość.
Moim zdaniem zakończenie jest kapitalne. Wprowadza niemały chaos, zaskakuje. Teraz się śmieję z krążących wówczas myśli, ale zapewniam, że gdybym nie posiadała wtedy kolejnego tomu, to mogłabym coś pogryźć. 😂 Ta powieść wzbudziła we mnie wiele emocji!
Czy podoba mi się? Czy polecam? Tak, podoba mi się. Na początku, co prawda byłam do niej sceptycznie nastawiona, ale im głębiej w treść, tym coraz bardziej przekonywałam się, że to jedna z najlepszych decyzji, jaką podjęłam. Ta książka jest znakomita! Z miłą chęcią wrócę do niej za jakiś czas. ❤️ Serdecznie polecam 😘