Urodzona w 1967 roku w Nagano. Ukończyła Tama Art University w Tokio. Po zakończeniu studiów do 2000 roku pracowała na pełen etat w agencji reklamowej Hakuhōdō (druga co do wielkości agencja reklamowa w Japonii). Od 2000 roku zawodowo zajmuje się rysowaniem komiksów.
Poddaję się. Nie jestem w stanie skończyć tej historii. Przepiękne florystyczne okładki oraz zachęcający opis z tyłu, nęciły i obiecywały dojrzałą opowieść o kobiecie przed trzydziestką, która próbuje na swój sposób, odnaleźć szczęście i miłość w zabieganym życiu. Suppli sprawia wrażenie sticomowego melodramatu. Autorka mangi nie ma zbyt wiele do powiedzenia w temacie „praca w agencji reklamowej”. Suppli z josei przemienia się w komiks traktujący o tym, „jak przeciętna nastolatka wyobraża sobie pracę w owej branży”. Bardzo wyraźnie jest to widoczne w wątkach romansowych, które stopniowo wypierają wszystkie „poważniejsze” treści. Doprawdy, ktoś nie obeznany z realiami życia zawodowego, gotów jeszcze pomyśleć, że praca w zespole polega na romansowaniu z kolejnymi współpracownikami. Suppli może jeszcze obronić się jako trochę poważniejsze shoujo. Jeżeli uznać, że grupą docelową są nastolatki, marzące o karierze, ale jeszcze nie mające pojęcia, czym ona naprawdę jest, Suppli może się nawet spodobać, szczególnie biorąc pod uwagę charakterystyczną kreskę. Jako josei, niestety – zawodzi na całej linii.
Cała seria mnie raczej znużyła. Przeczytałam, ponieważ kupiłam od razu 9 tomów i szkoda było zmarnować pieniądze, ale nie zachwyciła mnie ta historia. Można było po niej dostać depresji. Bohaterka miała poważne problemy emocjonalne, które były trochę potraktowane po macoszemu. Raczej manga skierowana dla dojrzalszych odbiorców, ale szału nie ma jeżeli chodzi o tą dojrzałość. Jak tylko przeczytałam, sprzedałam i zapomniałam.