cytaty z książek autora "Agata Napiórska"
Dzieci to dobry menedżer planu dnia. Okrutny, ale skuteczny.
No, ale co zrobić, jak się nic nie da zrobić?
Była jedną z niewielu kobiet w środowisku satyrycznym. Reprezentowała humor wysmakowany, wysublimowany, nigdy agresywny czy kontrowersyjny.
- Bo Don Kichot to temat pana życia.
- To raz, odwlekało mi się to w czasie, wracałem do niego często i jak się wreszcie zabrałem, myślałem, że wykorzystam stare rzeczy sprzed kilku lat czy jeszcze wcześniejsze. Ale jak już się wziąłem, to chciałem jednak zrobić coś nowego i jednorodnego. W ogóle nie użyłem więc moich starych ilustracji.
- Jak wyglądała praca nad tym albumem?
- Okazało się, że moja znajomość Don Kichota i wcześniejsze czytania były powierzchowne. Kiedy zacząłem czytać, znalazłem tam mnóstwo wątków,
o których wcześniej nie miałem pojęcia i do których nie przywiązywałem wtedy wagi. Wydawało się, że w Don Kichocie najważniejsze są sceny ilustrujące szaleństwo bohatera. Klęski, nieudane potyczki...
Teraz, po latach, zauważyłem szereg pobocznych, niesłychanie istotnych wątków, dających pojęcie o wszechstronności umysłu Cervantesa, jego znajomości rzemiosła, sztuki, życia. Jego interpretacja zdarzeń jest niesamowicie przenikliwa. Przykładem romantyczna historia dziewczyny, która odmówiła ręki młodzieńcowi, a on popełnił samobójstwo, głośno ją o to obwiniając. Miała przeciwko sobie opinię otoczenia, ale przyszła na pogrzeb i wygłosiła mowę, i ta mowa jest majstersztykiem literatury — zdumiewająco trafna i nowoczesna. Jest więcej różnych wątków, jak choćby ten, kiedy dwóch przyjaciół umawia się, żeby sprawdzić wierność małżonki jednego z nich. To jest współczesna wyrafinowana historia z niuansami i bezlitosną puentą.
- Czy te nowe odczytania twórczości Cervantesa nie są przypadkiem związane z tym, że wcześniej jako młodzieniec większą wagę przykładał pan do szaleństwa, a teraz widzi resztę?
- Na pewno tak. Powszechnie skacze się po tych przygodach, podczas gdy opasła książka ma wiele bocznych ścieżek, do Don Kichota trzeba dojrzeć. Podobnie jak do Pana Tadeusza zresztą, trzeba się zbliżyć do niego powtórnie po latach, kiedy dojrzeje się do innego odbioru.
Była damą. Tak mówią. Tak mówi nawet największa dama polskiego kina - Beata Tyszkiewicz. Była prawdziwą damą.
Cieszy mnie maj, wkurwia mnie tylko, że tak szybko mija.
- Dlaczego nie wolno poprawiać swoich prac?
- Bo pokazują upływ czasu, uwidaczniają, jak artysta się zmieniał, są autentycznym zapisem jego twórczości, nawet błędy, które potem widzimy, mają swój wdzięk.
- Często nachodziła pana ochota poprawienia dawnych błędów?
- Miałem taki okres, że chciałem zniszczyć swoje prace dla wydawnictwa Ruch. Robiłem dla nich takie broszurowe książeczki, cały cykl, najważniejsze z nich to Leśny lot i O słowiczku podróżniczku. Wydawało mi się, że nic wtedy nie umiałem, ale przecież obrazuje to moją ówczesną świadomość, stan artysty z tamtego czasu ze wszystkim, co wtedy na niego oddziaływało: modą, pracami innych, które na pewno wyciskają ślad. Bez dwóch zdań, te moje pierwsze ilustracje są wpisane w czas i epokę, zawierają mój impet, nonszalancję, ruch pędzla. Nie należy poprawiać i zmieniać swoich prac, myśląc, że robi się dobrą korektę. Wtedy, jakieś trzydzieści lat temu, miałem ochotę podrzeć ten Leśny lot. Na szczęście oryginały leżały w tekach gdzieś w wydawnictwie i przez długi czas nie miałem do nich dostępu. A wystawiałem prace robione później, co do których miałem pewność, że są dobre.
Tak się podtrzymujemy wzajemnie na duchu, bo obaj jesteśmy starsi panowie. On ma już dziewięćdziesiątkę. Dostał po dupie, ja dostałem po dupie, wiemy, co to znaczy dostać po dupie, nie dać się i trwać dalej. Nie ma jęków, tylko wzajemne wspieranie się.
Niektórzy ludzie wykluczają przypadek i uważają, że organizują sobie życie według własnego planu, że nic nie może się zdarzyć przypadkowo, bo według nich przypadkowo oznacza byle jak. Planowanie życia tak, jakby się zakładało plantację, jest nie dla mnie. Nigdy mi nie wychodziło. Piekielnie istotne, odwracające historie zdarzenia przytrafiały mi się zawsze zwyczajnym przypadkiem. I według mnie to jest w porządku i trzyma się kupy. Kiedy patrzę na świat, na wszechświat, widzę, że cały jest wypadkową rzeczy i sumy przypadków.