Karolina Głowacka – licencjonowana przewodniczka oraz pasjonatka Warszawy. Dziennikarka związana z „Skarpą Warszawską”. Uwielbia odkrywać miejskie tajemnice.
Będąc południowym Prażaninem, z przyjemnością zakupiłem (kolejną zresztą) książkę o „prawdziwej” Pradze, z którą połączeni jesteśmy pępowiną ulicy Grochowskiej. To były dobrze wydane pieniądze. Książka jest świetna, napisana z wyobraźnią, podparta masą wiedzy i faktów. Podróż wehikułem czasu po ulicach i pomniejszych uliczkach najważniejszej prawobrzeżnej dzielnicy Warszawy jest fascynująca. Po takiej lekturze aż chce się jeszcze raz spojrzeć na te same dobrze znane miejsca ale jakże inaczej. Oczywiście mógłbym się czepiać, np. dlaczego tak mało zdjęć, i że nie ma ani jednej(!) mapy dzielnicy z poprzednich epok, o bylejakości użytego do druku papieru nie wspominając. Ale to drobiazgi. Zupełnie natomiast nie wiem dlaczego brak jest rozdziałów dot. historii I połowy XX wieku (wszak to też już przebrzmiałe echa dziejowe). Chciałoby się przeczytać o zdobyciu „małej PAST-y” przy ul. Brzeskiej w czasie Powstania Warszawskiego albo o mrocznych katowniach NKWD przy ul. Strzeleckiej lub 11 Listopada, a tu nic. Tak czy inaczej, pozycja obowiązkowa dla fanów historii prawej strony stolicy.
Książka o historii i o jedzeniu, czyli o tym, o czym uwielbiam czytać.
Co jadali mieszkańcy Warszawy na przestrzeni wieków to temat niezwykle obszerny i niestety został przedstawiony przez autorkę bardzo ogólnikowo. Niewiele możemy się z tej książki dowiedzieć jak to było wieki temu, natomiast autorka skupiła się głównie na tym jak wyglądała kuchnia Warszawiaków w II RP.
Raczej nic odkrywczego i nowego w zakresie historii kuchni warszawskiej ta książka nie przedstawia, a zamieszczone tam przepisy raczej stanowią ciekawostkę niż inspirację do gotowania (budyń z ryby, ktoś to w ogóle jadał?).
Niestety lekkie rozczarowanie i jeszcze to nazywanie przez autorkę najgorszego króla Polski - królem Stasiem, jakby był dobrym ojcem dla swoich poddanych, potwornie mnie irytowało.