cytaty z książek autora "Salcia Hałas"
Niedobrze jest źle mówić o zmarłym,
zwłaszcza przed pogrzebem,
ale inaczej nie da się o Jagnie opowiedzieć w ogóle.
A pogrzeb dopiero w piątek.
Jestem tak żałosna,
że nie mam widoków nawet na toksyczny związek.
Czas nie stoi w miejscu, jedyną pewną rzeczą jest zmiana. To, że czegoś nie było do tej pory, nie oznacza, że się nie zdarzy. To, że coś było zawsze, nie znaczy, że będzie też w przyszłości.
(...) sprzątanie jest jak Bóg, bo ma charakter transcendentny. Co oznacza, że nie początku ani końca.
Mówiła, pani Halino, na smutek najlepszy sposób.
Kupuję sobie pudełko ptasiego mleczka, kupuję i jem.
W dwóch trzecich pudełka robi mi się niedobrze
i nie ma już miejsca na inne uczucia.
Życie mi opustoszało jak parking przed supermarketem w święto państwowe.
Świat jak zepsuta ryba oślizgł.
Z kolorów na świecie tylko czarny, szary i brąz.
Kolory smutku, kupy i zapomnienia.
A Amfa się uwaliła, wychodzić już dzisiaj nie musi, psie obowiązki spełniła wszystkie, i ma wyjebane jak supermario bros. Pipą w kosmos się wystawiła, może promieniowanie kosmiczne w tę pipę zbiera, i śpi. I się nie interesuje. Długo spać może, bo jutro jest sobota.
Dziś mam na imię Alicja i wierzę w sześć niemożliwych rzeczy jeszcze przed śniadaniem.
Tylko chwilowo nie mogę ich wyliczyć.
Bo mi zasilanie w krainie czarów padło.
Jest ciemno.
,,[...]Żeby, jak się do ciebie mówi, że tak, nie albo nie wiem, ale odpowiadać. A nie stać i wyglądać jak ogr, który zrobił kupę w kącie i przykrył ją dywanikiem.".
A ja mu, że to nie określenie jest tylko, Piotrek, jak cię nazwę głupim chujem, to będzie to tylko twojej głupoty wulgarny ozdobnik.
A jakbym ci powiedziała, jesteś pizda, to byś się na mnie obraził, łomotnął drzwiami i trzy dni by cię nie było.
O lekach: Przestaję je brać, bo nie mogę się po nich rozpłakać. Z samą sobą jestem po nich niespójna. Smutek mam gdzieś w środku i o nim wiem, ale go nie czuję. (...) Te łzy, pani Halino, niewypłakane, one mnie swędzą. Swędzą mnie cieleśnie od srodka. Patrzę, jak się rozpada, jak pęka, i czuję to swędzenie.
Ona była, można powiedzieć, farmakologicznie zaimpregnowana, farmakologicznie zaimpregnowana na wszystko.
,,Pan Bóg dał dziecko, na dziecko jednak nie dał, bo Pan Bóg to nie opieka społeczna[...]".
Na tym etapie jak się na świat otworzysz, jak zaczniesz doświadczać bardziej, to ci się tylko pogorszy.
Trzeba się było na świecie, w którym się jest, nie skupiając, skupić. Nie uprzedzać się, tylko odczuwać. Stać się bezmyślnie świata częścią.
Z psychiką jak z nogą, jak noga złamana, nie pobiegniesz, Zośka, na olimpiadzie. Musisz dać sobie wsadzić w gips na jakiś czas. A to twoje życie nad otchłanią, to jest właśnie taka olimpiada smutku. Musisz na jakiś czas przestać płakać, żeby się wzmocnić. Żeby pójść dalej, a wcześniej pogodzić się i zapłakać ostatecznie.
Obrośnie ziemią folia, plastik zetleje na słońcu. Matka Ziemia długo będzie żuła i żarła. Ale w końcu przeżuje i przełknie, a wtedy zniknie ostatni ślad naszej obecności.
Nocą na pustych parkingach
towarzyszą jej głodne psy.
A we Władysławowie ma nawet dwa oswojone lisy.