(...) strach przed odrzuceniem nie mija, obojętnie, czy ma się sześć, czy sześćdziesiąt lat. To właśnie dlatego miłość tak przeraża, poniew...
Najnowsze artykuły
Artykuły
Tokarczuk obok Kafki, Bułhakowa i Orwella. Polska powieść wśród 100 najlepszych książekKonrad Wrzesiński31Artykuły
Nadchodzą święta, a z nimi czytelnicze promocje. Odwiedź te księgarnie online i znajdź swój prezent!LubimyCzytać2Artykuły
„Akademia Pana Kleksa” nadchodzi. „Diuna 2” z oficjalnymi plakatamiKonrad Wrzesiński3Artykuły
Świąteczny prezentownik, czyli pomysł na prezent. Reportaż, publicystyka, biografiaLubimyCzytać19
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Rosy Edwards

1
5,7/10
Pisze książki: literatura obyczajowa, romans
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,7/10średnia ocena książek autora
110 przeczytało książki autora
94 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
Rosy: Chodźmy dziś na siłownie. BF: Nie. Rosy: Zatem do zobaczenia na miejscu o dziewiętnastej.
0 osób to lubiNa dworze jest ciemno, zimno i okropnie - luty w pełnej odsłonie - a mimo to myśl o spotkaniu z Elliotem napełnia mnie ciepłym wrażeniem gdz...
Na dworze jest ciemno, zimno i okropnie - luty w pełnej odsłonie - a mimo to myśl o spotkaniu z Elliotem napełnia mnie ciepłym wrażeniem gdzieś w okolicach żołądka. Co prawda bardzo podobnie czułam się, gdy miałam zatrucie pokarmowe, ale dzisiejsze odczucia spowodowane są czystą ekscytacją.
0 osób to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
Wyznania randkowiczki Rosy Edwards 
5,7

„Chodzenie na randki to sztuka podlegająca całemu szeregowi zasad i konwencji i najwyraźniej zapomniałam ich wszystkich. Zastanówmy się… absolutnie niedopuszczalne jest plucie, bicie lub rasistowskie uwagi, podobnie jak pojawianie się w brudnych ubraniach albo w ogóle bez ubrań tudzież w ubraniach z lateksu. Zaproponuj kupno drinka, i to nie tylko dla siebie. Rozmawiaj, śmiej się, okazjonalnie sprawdzaj, czy jedzenie nie utknęło ci między zębami: to oczywiście podstawy. Ale w jaki sposób zakończyć randkę?”
W znajdywaniu swojej drugiej połówki jedni z nas mają po prostu pecha. To niesprawiedliwe, że część społeczeństwa cieszy się trafnym strzałem mitologicznego Kupidyna, podczas gdy inni wkładają całe swoje pokłady sił, by móc odnaleźć miłość – niestety bez powodzenia. Niegdyś jednak wszystko wydawało się trudniejsze. By spotkać kogoś nadającego się na partnera, trzeba było wieść bujne życie towarzyskie. Dla tych nieco bardziej zdesperowanych rozwiązaniem były także ogłoszenia pisane w gazetach. Zatem jak jest teraz? Odpowiedzią na to pytanie okazuje się Internet i jego morze randkowych aplikacji, będących w stanie utorować komuś drogę do serca tej drugiej, idealnej połówki. Wszystko wydaje się proste i kolorowe. Piszesz ogłoszenie, zaczepiasz tych, którzy wydają się interesujący, a kiedy sprawy zmierzają we właściwym kierunku, umawiasz się na spotkanie. Czy jednak aby na pewno realia pokrywają się z tym, co wirtualne? Przekonajcie się o tym sięgając po „Wyznania radkowiczki” autorstwa Rosy Edwards.
Rosy ma dwadzieścia siedem lat i dzieli mieszkanie ze współlokatorkami. Pracuje w PR, chociaż zawsze marzyła o tym, by rozwijać skrzydła jako prawdziwa pisarka. Uwielbia swoją przyjaciółkę, arabski hummus oraz wódkę z wodą gazowaną. Czego zatem brakuje jej do szczęścia? Właściwego faceta, bo jego niedostatek z pewnością odciska piętno na jej przepełnionej pechem codzienności. Po wielu randkowych niewypałach, kiedy to przez całe spotkania musiała obmyślać plan ewakuacji, Rosy postanawia spróbować własnych sił w sieci. Zakłada więc profil na Tinderze, aplikacji, która dla szukających bliskości singli staje się bramą do świata miłości. Czy jednak wymiana elektronicznych wiadomości aby na pewno pozwala kogoś naprawdę poznać? Czy chociaż w minimalnym stopniu odzwierciedla czyjś charakter? Kiedy dochodzi do rzeczywistego spotkania, wszystko okazuje się zupełnie inne. Rosy odkrywa, że za miłymi mailami nieraz kryje się fatalna osobowość, a dobrze wykonane zdjęcie może zakamuflować niejeden mankament. Czy zatem dziewczyna aby na pewno pozna kogoś, kto okaże się wart jej uwagi? Przed panną Rosy długa i wyboista droga, usłana mniej lub też i bardziej dziwacznymi randkami.
Główna bohaterka, przyrównana do słynnej Bridget Jones, to całkiem dobrze radząca sobie w życiu singielka. Pod płachtą zadowolonej kobiety kryje się jednak wiele nieszczęść, zarówno tych zawodowych, jak i prywatnych. Rosy marzy o napisaniu książki. Trudniąc się w PR także pisze, ale niestety zupełnie inaczej, aniżeli by tego chciała. To jednak jeszcze nic w porównaniu do jej nieszczęsnych, randkowych spotkań. Dopiero to można nazwać katastrofą stulecia. W czasach, kiedy wszystko wydawało by się takie proste, rzeczywistość maluje się w zupełnie innych barwach. Kobieta uczestnicząc w zapoznawczych kolacjach z nowo poznanymi mężczyznami, niejednokrotnie przeżywa prawdziwe rozczarowanie. Nietaktowni, niezbyt grzeczni czy zupełnie zdziwaczali – kolekcja nieudanych randek wydaje się nie mieć końca. I o ile czytelnikowi może cisnąć na twarz rozbrajający uśmiech, bohaterce z pewnością odbiera nadzieję na szczęście. Czy Rosy znajdzie tego wymarzonego, na którego tak długo czekała? Czy pozna go przez Internet, z którego tak chętnie korzysta?
„Wyznania randkowiczki” to lekka i przyjemna powieść o miłosnych wybojach dwudziesto paroletniej kobiety. Nieporuszająca trudnych tematów, skupia się nie tyle na przekazie istotnej treści, ile na zapewnieniu rozrywki i poprawy humoru. Zadaniem tej książki jest bawić i wprawiać w błogi nastrój rozluźnienia spięte, ze względu na nerwowy tryb życia, czytelniczki. Tego typu powieści na rynku wydawniczym z pewnością okazują się niezbędne. Książka o miłości, a jednak nie do końca, bo przecież każdego nowo poznanego mężczyznę nie można darzyć uczuciem. To raczej historia o poszukiwaniu tej najistotniejszej wartości. Czy jednak owocnym? Tego z pewnością zdradzić Wam nie mogę, bo odebrałabym Wam cały sens poznawania perypetii tej nieco zakręconej bohaterki.
Książkę czyta się szybko, chociaż z dawkowanym zainteresowaniem. Są momenty chwytające nasz umysł i zachęcające do poznawania dalszego rozwoju sytuacji, chociaż nie ukrywam, że niektóre z opisów codzienności głównej bohaterki nieco mnie nużyły. Ciekawie było wtedy, gdy dochodziło do spotkań z mężczyznami. Bo niepewność każdej kolejnej randki przelewała się także na czytelnika. Irytowała mnie zaś niekończąca się lawina rozważań Rose, która naiwnie oczekując księcia z bajki, poddawała się po kilku minutach, kiedy coś nie przebiegało tak, jak sobie to wyobrażała. Czy zatem polubiłam panią Edwards? Jej historię tak, chociaż ją samą nie do końca. Uważam, że do słynnej Bridget Jones trochę jej jeszcze brakuje. No cóż – nie każda poznana przez nas dziewczyna musi od razu zostawać naszą przyjaciółką.
Sądzę, że przedstawiona książka to dobry traf dla kobiet szukających luźnych, rozweselających treści. Chociaż humor prezentowany w Wyznaniach randkowiczki nie powalił mnie na łopatki, pojawiały się fragmenty naprawdę zabawne. Główna bohaterka to kobieta niedoskonała, a więc mogąca zyskać uznanie pośród wielu dziewczyn mających kompleksy tak samo, jak i ona. Polecam w szczególności singielkom szukającym szczęścia, ale i tym czytelniczkom, które żyją już w długoletnich związkach. Jeżeli macie ochotę pokibicować Rosy, zapraszam do sięgnięcia po tę właśnie książkę.
http://ktoczytaksiazki-zyjepodwojnie.blogspot.com/
Wyznania randkowiczki Rosy Edwards 
5,7

Bardzo lubię czytać obyczajówki. I chociaż zdarza mi się to często, trafiłam dopiero na kilka wartych uwagi, które bardzo mi się spodobały. Po przeczytaniu wielu książek z tego gatunku, wiem, jak trudno napisać dobrą, ale nie nudzącą lekturę. Po fenomenalnym Dzienniku Bridget Jones moja poprzeczka do takich pozycji zdecydowanie się podniosła, dlatego sięgając po Wyznania Randkowiczki byłam pełna obaw, czy dzieło Rosy Edwards spełni moje oczekiwania.
Główna bohaterka (którą jest sama autorka),a zarazem narratorką całej książki opowiada o swoich perypetiach z randkowaniem, siedzeniem na Tinderze oraz podążaniem za marzeniami. Pracuje dużo, jednak nie zarabia zbyt wiele, a oszczędzać próbuje na jedzeniu. Wraz z każdą randką powoli traci swoją cierpliwość do znalezienia tego jedynego, jednak w głębi duszy nadal wierzy w prawdziwą i szaloną miłość. Czy Rosy, dzięki swoim podbojom na randkowej aplikacji, znajdzie mężczyznę swojego życia?
Rosy jest bohaterką, która bardzo przypomina mi Bridget, jednak nie do końca są takie same. Uważam, że autorka Wyznań Randkowiczki jest dość nieudaną podróbką znanej nam Jones, która nieudolnie próbuje być postacią, z którą utożsami się większa część kobiet. I chociaż jej charakter nie przeszkadzał mi za bardzo, zachowanie czasami mnie śmieszyło, a wiele decyzji uważam za godne podziwu, to jednak wszystko wydawało się już czymś odgrzewanym i zdecydowanie mało oryginalnym.
"Chodzenie na randki to podejmowanie ryzyka, zakochiwanie się też jest ryzykowne."
Książka pomimo swojej lekkiej treści zajęła mi dość dużo czasu. I być może właśnie to jest minusem Wyznania Randkowiczki, iż jest to naprawdę zwykła, nic nie wnosząca do naszego życia obyczajówka, która sprawia, że czytam ją tylko po to, aby zająć się czymś na chwilę. Nie czułam "tęsknoty" do przygód Rosy, nie myślałam o jej perypetiach randkowych cały dzień oraz nie wyczekiwałam momentu gdy książka znów znajdzie się w moich rękach. Wręcz przeciwnie - jej czytanie przerwałam dla innej lektury.
I chociaż nie tęskniłam za Rosy podczas naszych długich przerw, to gdy wracałam do jej przygód z pewnością się nie nudziłam. Jej życie zostało przedstawione w dość dynamiczny sposób, zawsze się coś działo, akcja szybko szła do przodu, a jej kolejne randki z chłopakami napędzały moje oczekiwana co do "tego jedynego". Uważam, że jest to największy plus tej książki, ponieważ mogłam przy niej naprawdę się odstresować.
Być może Wyznania Randkowiczki nie są wielkim arcydziełem, gdyż nie zaskoczyła mnie niczym. Nie należy ona do grupy moich ulubionych książek, jednak będę wspominać ją dobrze. Polecam przede wszystkim fanom obyczajówek na jeden wieczór, którzy liczą na lekką i po prostu ciekawą lekturę. Jednak jeśli nie zdecydujecie się na dzieło Rosy Edwards, nie ominie Was tak dużo.