cytaty z książek autora "Paweł Piotr Reszka"
Człowiek, który kopał na cmentarzu, by obrabować zamordowanych w obozie zagłady, nie grzebał w spalonych zwłokach, on przeszukiwał żużel albo węgiel, nie kawałkował łopatą ciał, tylko ciął rąbankę. Ten język chronił kopaczy przed nimi samymi. Pomagał podtrzymać iluzję, jesteśmy dobrzy, jesteśmy uczciwi, to nic takiego.
Myślę, że człowiek jest zły z natury. Rodzi się egoistą, kocha tylko siebie. Złe cechy ma rozwinięte od początku, dobra musi się nauczyć. Dobrym człowiekiem można się dopiero stać, ale trzeba wykonać pewną pracę.
Ale przecież z moralności wyłączone było nie tylko przeszukiwanie zwłok. W czasie okupacji i po niej wyłączeni byli z niej Żydzi, cała grupa etno-religijna. Zabić Żyda nie było działaniem złym, tylko obojętnym moralnie.
Ludzie chcieli żyć albo lepiej żyć, szacunek dla zmarłych nie był wtedy ważny. Staram się zrozumieć tych, którzy chodzili na Kozielsko, którzy zeszli na tak darwinistyczny poziom, nie przykładam do ich zachowania kategorii moralnych z zamożnego, spokojnego świata.
Tu leżą tysiące ludzi, trudno to wręcz objąć rozumem. Było życie, nie ma go. Taka rozmowa o guziku, zaduma, pytanie, do kogo należał, już o kimś tę pamięć przywraca. Wierzę w to. Może to głupie. Bo jak nie będziemy pamiętać, to znaczy, że to, co się tu stało, niczego nas nie nauczyło. I że może się kiedyś powtórzyć.
Dobre rzeczy się pamięta, ale złe pamięta się lepiej.
Objętość kości, które kopacze przenieśli do płuczek na terenie obozu, mierzy się w wagonach kolejowych. To dwa wagony. Objętość kości przeniesionych nad rzekę w aktach sprawy podaje się w furach. Było ich około dziesięciu. Tak przyjął Sąd Wojewódzki w Lublinie, wydając wyrok w 1960 roku.
- W niedzielę kopano?
Edmund: Nie, niedzielę trzeba było uszanować.
Archeologia nie zna granic, nie zna narodowości, ale tak, jestem patriotą, czuję dumę z bycia Polakiem. Jednak wiem, że każdy naród, społeczeństwo ma swoje jasne i ciemne karty. Nie można udawać, że jest się tylko ofiarą. Jako Patriota uważam za swój obowiązek, by również jak najdokładniej badać takie zjawiska jak "płuczki". Tylko mówienie o tych sprawach wprost posuwa nas jako społeczeństwo do przodu. Nie udawanie, że problemu nie było, ale właśnie badanie i ocena zjawiska. Jesteśmy to winni sobie (...).
Jestem że śmiercią na co dzień. Dziś najczęściej umiera się w samotności..
Twarz mojego taty była jasna, spokojna. Gdy odchodził, trzymałem go za rękę. Wiedział, że jestem tuż obok, że syn jest z nim...
Haimi: - To dla mnie część rodzinnej historii. Mosze miał 39 lat, Izaak 34, bracia mojej matki (...) W 1943 deportowali ich do Sobiboru. Dla nich tu przyjechałem. Myślałem, że może zachowały się jakieś dokumenty, paszporty. Nic nie było. Mimo to, wierzyłem, że podczas wykopalisk znajdziemy jakiś ślad, może jakiś przedmiot, coś, co do nich należało. Takich artefaktów po ofiarach odkryliśmy bardzo dużo, pomagają opowiedzieć prawdę o historii obozu. Ale nigdy nie trafiłem na żaden ślad po moich wujkach.
W Sobiborze byli jakąś godzinę.
Może pan pomyśli, że jestem jakimś fanatykiem, wariatem, że wyznaję jakąś nową religię, ale ja czuję, jakby te ofiary do mnie mówiły. One krzyczą, domagają się pamięci. Tu leżą tysiące ludzi, trudno to wręcz objąć rozumem. Było życie, nie ma go. Taka rozmowa o guziku, zaduma, pytanie, do kogo należał, już o kimś tę pamięć przywraca. Wierzę w to. Może to głupie. Bo jak nie będziemy pamiętać, to znaczy, że to, co się tu stało, niczego nas nie nauczyło. I że może się kiedyś powtórzyć.
Staram się zrozumieć tych, którzy chodzili na Kozielsko, którzy zeszli na tak darwinistyczny poziom, nie przykładam do ich zachowania kategorii moralnych z zamożnego, spokojnego świata.
Takie mamy czasy, że człowiek człowieka nie potrzebuje...
Człowiek to jednak jest straszne stworzenie.
Jak jest bieda, jest bat, to wtedy bardziej się szanujemy.
Każdy przecież chciał zarobić.