Radykalna szczerość Brad Blanton 6,9
Jestem osobą, która zawsze stara się być szczera. Uważam, że lepsza jest najgorsza prawda niż najpiękniejsze kłamstwo, lecz też trzeba umieć wyważyć to, co się mówi, postawić sobie jakieś granice, a czasami po prostu umieć milczeć. Nie chodzi o to, by wylać na kogoś wiadro pomyj, a jeśli już chcemy podzielić się krytyką, to tylko w sposób konstruktywny. Pamiętajmy, że za naszym rozmówcą stoi człowiek, który ma serce i uczucia.
Brad Blanton jest psychoterapeutą, pisarzem prowadzącym warsztaty. Uznawany jest za kontrowersyjną osobę. Sam siebie nazywa „białym śmieciem z doktoratem”, jego język jest wulgarny i mam świadomość tego, że nie każdemu przypadnie do gustu. Cechuje się błyskotliwym dowcipem i szczerością, która jednych zachwyci, a drugich zniesmaczy.
Pierwsze wydanie „Radykalnej szczerości” stało się bestsellerem już w 1996 roku. Książkę przetłumaczono na dwanaście języków. Dzieli się ona na cztery części (byt, umysł, wyzwolenie bytu od jego umysłu, czego nauczyłem się z wojny między istotą, a umysłem). Jej forma może mylić, mimo wulgarnego języka, minimalistycznego wydania, prostoty, jest ona pozycją terapeutyczną i na pewno spodoba się osobom lubiącym zaczytywać się w poradnikach oraz literaturze poświęconej naukom społecznym.
„Kłamiecie jak najęci, gdy się boicie, a boicie się zawsze, gdy czujecie gniew. Przyznajcie to. To początek”. Zgadzacie się z tymi słowami? Ja sama uważam, że coś w tym jest. Dlaczego człowiek posuwa się do kłamstwa? Dlaczego woli coś ukryć, niż być szczerym? Ponieważ boi się reakcji drugiej osoby. Prosty i niewinny przykład: ktoś pyta, jak wygląda w danym ubraniu. Czy będziecie mieć tyle odwagi, by powiedzieć, że ciuchy te go pogrubiają, źle na nim leżą, są w nieodpowiednim rozmiarze? Albo ktoś pyta się, czy podoba Wam się jego nowy tatuaż, a Wy myślicie tylko o tym, że powinien pozwać studio, w którym go robił. I na koniec jeszcze jeden przykład… mój. Czasami muszę napisać recenzję książki, która jest dla mnie kompletną klapą, w głowie kłębią mi się niecenzuralne epitety, ale przecież nie mogę ich użyć, muszę odpowiednio dobrać słowa, by przekazać, co mi się nie podobało.
Autor twierdzi, że stworzył tę publikację, by czytelnika wkurzyć, zainspirować, a nawet zranić. Czy tak było w moim przypadku? Absolutnie nie. Nie czuję się zdenerwowana, choć jestem cholerykiem i nietrudno mnie wytrącić z równowagi. To tylko książka, po którą raczej sama bym nie sięgnęła, lecz przez to, że nadarzyła się ku temu okazja, to to zrobiłam. Czy warto po nią sięgnąć? Myślę, że tak. Może ona otworzyć oczy na niektóre kwestie. Zdecydowanie jest inna od tego typu książek. Przygotujcie się na bezpośredniość… i szczerość.