Prawo natury Agnieszka Wiktorowska-Chmielewska 9,0
Po kilku książkach poetyckich Agnieszka Wiktorowska-Chmielewska sprawdza siebie jako pisarkę. I muszę przyznać, że trudno mi określić, które wcielenie podoba mi się bardziej! Poezja była tak intymna, choć silnie przemawiająca do mojej wrażliwości, do kobiecości i emocjonalności. Za to prozy autorki Dzielnicy (bez) cudów pozwalają dłużej przebywać ze słowami. Wiktorowska-Chmielewska może powiedzieć więcej, wykorzystać dodatkowe narzędzia dla swojej opowieści. Z czego też w pełni korzysta.
"Prawo natury" zachwyca przede wszystkim kreacją głównej bohaterki. Dziewczyna jakich wiele, mogłoby się wydawać. Pochodząca ze wsi Stefka, która pragnie czegoś więcej od życia. A jednak jest wyjątkowa. Od zawsze nadwrażliwa na świat przyrody, silnie związana emocjonalnie choćby ze starym jesionem, którego uważała za przyjaciela. To właśnie natura dała jej pierwsze lekcje życia.
We Wrocławiu żyje się „według dni tygodnia”, na wsi to natura wyznacza rytm dobowy, a pory roku są głównym wyznacznikiem grafiku. Stefka musi przestawić swój wewnętrzny zegar. Dopasować się. I nowe miejsce to będzie też ta pierwsza próba umoszczenia się w nieznanych warunkach, przywyknięcia do pewnych zasad. Młoda dziewczyna, zachłyśnięta nieco perspektywami, szybko się zadomowiła w stolicy Dolnego Śląska.
Opozycja miasto – wieś to jeden z kluczowych motywów Prawa natury. Wrocław – „piękne, choć dziwnie smutne miasto”, fascynował Stefkę swoją różnorodnością i możliwościami. Tu można było się spełniać, realizować, być sobą – jednocześnie zaangażowaną i zdystansowaną. Wieś nie dawała komfortu anonimowości. Ona oferowała bliski kontakt z przyrodą, utrzymanie wewnętrznej harmonii, ale i wymagała wysiłku, niemal zupełnie go nie wynagradzając. Wieś była wpisana w rodowód, miasto – w sferę marzeń. Obie te przestrzenie mają jednak wspólną cechę – w równym stopniu są powiernikami ludzkich historii.
Pięknie Wiktorowska-Chmielewska pisze o Wrocławiu. W opisie miasta autorka ujawnia swoją liryczność, sięga po poetyckie środki obrazowania. Czyni z niego krainę pełną tajemnic do odkrycia. Szuka znaczenia w tym, co definiuje Wrocław. I tak, z opowieści o mieście i jego właściwościach, przechodzi do opowieści o całym świecie. Pod piórem pisarki mosty, rzeki czy wyspy nabierają głębszego znaczenia. Rozpoczyna się baśń.
Pięknie Wiktorowska-Chmielewska pisze także o życiu w ogóle. "Prawo natury" to książka pełna ciekawych spostrzeżeń, inspirujących, prowokujących myśli, prawd uniwersalnych, rozważań o człowieku i tym, co najważniejsze. Autorka pokazała tu zarówno literacki kunszt, jak i filozoficzno-psychologiczne zacięcie. Zachwyca głębokie wejrzenie w to, co ją otacza i znakomite opisanie tych obserwacji (jednak co poetka w prozie, to poetka!),a największe bodaj wrażenie robi ta umiejętność prześwietlenia czułym spojrzeniem (nie tylko ludzkiej!) natury.
Dla miłośników spisywania przejmujących, prowokujących czy czułych cytatów "Prawo natury" będzie prawdziwą skarbnicą! Autorka wiele kwestii ujmuje (czasem metaforycznie, a niekiedy zupełnie wprost) w aforystyczne ramy. To czyni "Prawo natury" także książką „wielokrotnego użytku”. Jestem przekonana, że każda ponowna lektura przyniesie nowe rozpoznania, zwróci uwagę na inne akcenty.
"Prawo natury" to przede wszystkim powieść inicjacyjna. Podglądamy Stefkę w budowaniu dorosłości, w pierwszych sukcesach i pierwszych porażkach. To także książka obyczajowo-psychologiczna, obrazująca różne modele zachowania, normy i przyzwolenia kulturowe, ale też rozwój oraz przemianę jednostki pod wpływem społecznych uwarunkowań. Obserwujemy jak kształtuje się choćby poczucie estetyczne bohaterki, jak pogłębia jej wrażliwości. Kiełkują też rozmaite emocje, rodzą się ambicje, marzenia, plany… Dziewczyna przeobraża się w kobietę. Swoją kobiecość realizuje głównie poprzez macierzyństwo. Jest strażniczką domowego ogniska. Dźwiga na barkach cały świat…
Życie Stefy to również, a może przede wszystkim, spotkania z innymi ludźmi. Bohaterka jest uczennicą (w szkole życia) bardzo pojętną, toteż chłonie wszystkie powierzane jej opowieści. To wspaniały sposób, by opowiedzieć o tematach pobocznych, by zajrzeć w głąb historii, wspomnieć choćby tragiczne losy Polaków (i nie tylko) w okresie II wojny światowej czy wreszcie – opowiedzieć po prostu o człowieku w ogóle. O jego pragnieniach, ciągotach, ale i rozczarowaniach, trefnych wyborach. Świetnie sobie to Agnieszka Wiktorowska-Chmielewska wymyśliła.
To też swoista powieść szkatułkowa, przy czym małych szufladek do otwarcia jest kilka(naście). Małe i duże, a nawet i te o średniej wielkości. Kryje się tu sporo ludzkich historii czekających na poznanie. Jestem zachwycona nimi wszystkimi – pojedynczymi gawędami, przypowieściami i wspomnieniami, które scalają się w jedną, ponadczasową opowieść o życiu i ludzkiej kondycji. A także o czasie, który nieustannie zatacza kręgi i o powrotach, które ten czas prowokuje. We wsi powstałeś, do wsi powrócisz.
Agnieszka Wiktorowska-Chmielewska napisała swoją najlepszą, jak dotąd, książkę. Niezwykle dojrzałą, z której można czerpać garściami. "Prawo natury" z pewnością wejdzie kiedyś do kanonu wielkiej polskiej literatury!