cytaty z książek autora "Walter Tevis"
Patrząc na kota, pomyślał: gdybyście to wy byli jedynym inteligentnym gatunkiem na tej planecie. A potem, uśmiechnąwszy się zgryźliwie do siebie: właściwie może i tak jest.
Była sama i było jej z tym dobrze. Wszystkich ważnych rzeczy w swoim życiu nauczyła się w samotności.
Czy Newton też był, jak on, mistrzem cichego porannego popijania, wypatrującym... czegokolwiek, co mogłoby zdrowemu człowiekowi wśród obłąkanego świata dać choć jeden powód, by nie pić od rana?
- Nie poddawaj się - rzucił. - Jedna przegrana partia o niczym nie świadczy.
- Nie poddaję się - odparła.
Jego zachowanie było takie samo jak jego gra w szachy: gładkie i proste z pozoru, lecz pod spodem podstępne i doprowadzające do szału.
[...] rozglądając się po pokoju, po stonowanych szarych ścianach i krzykliwych meblach, nabrał obrzydzenia do tego tandetnego i obcego miejsca, do głośnej, gardłowej, chaotycznej i przeseksualizowanej kultury, do tej gromady cwanych, drażliwych, egoistycznych małp – prymitywnych, nieczułych na to, że ich wątła cywilizacyjka, tak jak most londyński, wali się, wali się, wali się.
Większość ludzi wiedzie życie w cichej rozpaczy.
Nadal miała spięte ramiona, ale powoli zaczynała się odprężać. To była Rosja, wszystko tu było dziwne, ale nadal były to szachy.
- Za ile zacznie się wielka wojna? Ta, która wszystko zniszczy.
- A w sumie to może i dobrze? - Dopił resztę dżinu, sięgnął do koszyka po butelkę. - Wszystko być może wymaga zniszczenia.
Moje życie bez wagi czeka na wiatr śmierci,jak ptasie piórko na wierzchu mej dłoni.
- Tu się nauczyłaś grać w szachy?
- W kotłowni.
– Powinni byli cię wspierać. Zapisać do klubu szachowego.
Nigdy nie przyszło jej do głowy, że ktoś mógłby ją wspierać. Stała przed budynkiem i zaczynała to sobie uświadamiać. Mogła grać w turniejach w wieku 9 lat, jak Benny. Była bystra, pełna zapału i żądna wiedzy. Mogła grać z arcymistrzami i uczyć się rzeczy, których panowie Shaibel i Ganz nie byli jej w stanie pokazać. Giriow w wieku 13 lat zamierzał zostać mistrzem świata. Gdyby stworzono jej choć w połowie takie warunki jak jemu, osiągnęłaby ten poziom jako 10-latka.
- Doświadczenie nauczyło mnie, że to, na czym się znasz, nie zawsze jest najważniejsze.
- A co jest najważniejsze?
- Żyć i wzrastać. [...] Przeżywać swoje życie.
Kiedy w blasku wiosennego słońca przemierzam stare wyjeżdżone zielone autostrady, mając ocean po swojej prawej, a puste pola po lewej stronie, czuję się wolny i silny. Nie mógłbym się tak czuć, gdybym nie czytał książek. Cokolwiek mnie spotka, dziękuję Bogu za to, że potrafię czytać i mogłem prawdziwie dotknąć umysłów innych ludzi.
Przez każdą sekundę na tej planecie bałem się wszystkiego.
- Jezu Chryste! - zawołała.
- Co takiego?
- To tylko takie wyrażenie.
Patrząc na tę głupią, sztuczną twarz, zrozumiałem, że po raz pierwszy dostrzegam, że ta kretyńska parodia człowieka jest całkowicie pozbawiona znaczenia. Roboty wymyślono ze ślepej miłości do technologii, która pozwoliła na ich skonstruowanie. Stworzono je i podarowano ludzkości na tej samej zasadzie co broń, która kiedyś niemal zniszczyła świat, jako "konieczność". A pod tym pustym obliczem pozbawionym wyrazu, identycznym z tysiącami innych przedstawicieli tej samej marki, wyczuwam pogardę - pogardę dla zwyczajnego życia mężczyzn i kobiet, którą odczuwali technicy budujący roboty. Podarowali światu swoje dzieło, kłamiąc, że uchroni nas przed pracą lub uwolni od harówki, żebyśmy mogli wzrastać i rozwijać się wewnętrznie. Ktoś musiał bardzo nienawidzić ludzi, skoro stworzył coś takiego - taką obrzydliwość w oczach Pana.
Wydaje się, że Bob wie niemal wszystko, a jednak nie ma pojęcia, kiedy i dlaczego ludzie przestali czytać.
– Większość ludzi jest zbyt leniwa – twierdzi. – Szukają tylko rozrywek.
- Jestem już wystarczająco dobra?
Zaczął coś mówić, ale przerwał.
- Ile masz lat, mała?
- Osiem.
- Osiem lat. - Pochylił się do przodu na tyle, na ile pozwalał mu wielki bandzioch. - Po prawdzie, mała, jesteś niesamowita.
(...) z czasem bardzo polubił koty. Miały w sobie coś, co przypominało mu Anteę, mimo że wcale nie było tam podobnych zwierząt. Ale do tego świata raczej też nie należały.
Beth tańczyła w duszy barokowego menueta szachów,
urzeczona, w uniesieniu, oszołomiona finezją kombinacji, które otwierały się przed jej umysłem i na które otwierał się jej umysł.
Dwie tajemnice sukcesu: pierwsza, nikomu nie mów wszystkiego.
Opowiadała o nauce czytania. Śniło jej się, że czyta - że przeczytała tysiące książek i dowiedziała się wszystkiego o życiu.
- A czego można się dowiedzieć o życiu? - spytałem.
- Wszystkiego - odparła. - Oni trzymają nas w niewiedzy.
[...] który we wczesnej młodości zachwycił świat grą w szachy, a potem ją rzucił, popadł w bełkoczącą paranoję i umarł - nadal przyprawiały ją o dreszcz podniecenia. Grając gambit królewski, Morphy lekką ręką poświęcał skoczki i gońce, a potem błyskawicznie dopadał czarnego króla. Nie było drugiego takiego szachisty ani przed nim, ani po nim. [...] Przed ważnymi pojedynkami w Paryżu Morphy spędzał całe noce w kawiarniach, pijąc i rozmawiając z nieznajomymi, a rano grał jak rekin - uprzejmy, dobrze ubrany, pachnący, przestawiał masywne bierki drobną, kobiecą dłonią o niebieskich żyłach i miażdżył jednego europejskiego mistrza za drugim. Ktoś nazwał go "dumą i smutkiem szachów''.
- Czułam się jak idiotka - przyznała.
- Wiem. - Pokręcił głową. - Bezsilna. Nic już nie możesz zrobić, przestawiasz tylko kawałki drewna.
To były pierwszorzędne szachy w wykonaniu dwóch staruszków w tanich, robotniczych ubraniach. Nagle poczuła się wśród tych starych rosyjskich mężczyzn nie na miejscu, w kaszmirowym sweterku, z włosami obciętymi zgodnie z modą, w czółenkach, które kosztowały więcej niż ich miesięczne dochody. Ale pomarszczona twarz patrzącego na nią mężczyzny rozjaśniła się w szerokim, uśmiechu.
– Garmon? Jelizawieta Garmon? – zapytał.
– Da – odpowiedziała zaskoczona.
Poderwał się od stolika i zamknął ją w objęciach. Przytulał ją, ściskał i śmiał się, powtarzając w kółko „Garmon! Garmon!”. Otoczył ich tłum mężczyzn w szarych ubraniach, uśmiechali się do niej, wyciągali ręce, żeby uścisnąć jej dłoń, i mówili coś po rosyjsku, ośmiu, a może dziesięciu jednocześnie.
- Olśniewające! – powtórzył. Podniósł króla, położył obok szachownicy. – Poddaję się z ulgą.
Jego naturalność i brak urazy sprawiły, że Beth zrobiło się wstyd.
– Od dzieciństwa analizuję pańskie partie – powiedziała. – Zawsze pana podziwiałam.
– Masz dziewiętnaście lat? – zapytał.
– Tak.
– Przestudiowałem twoje partie z tego turnieju. Jesteś prawdziwym cudem, moja droga. Kto wie, czy nie najlepszym szachistą, z jakim grałem w całym moim życiu.
Nie była w stanie wydusić słowa. Wpatrywała się w niego z niedowierzaniem.
– Przywykniesz do tego. – uśmiechnął się.
Niektórym z tych znaków odpowiadają dźwięki, które z kolei tworzą słowa. Patrzysz na znaki, a wtedy dźwięki pojawiają się w twoim umyśle. Jeśli odpowiednio długo ćwiczysz, zaczynają brzmieć, jakby ktoś do ciebie mówił - bardzo cicho.