cytaty z książek autora "Kate O'Hearn"
-Wiedziałem, co Pelen do ciebie czuł. Od początku - wyznał.
-Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
-Był moim najlepszym przyjacielem. Wiedział, co ja czuję do ciebie, więc nic nie mówił.
-Pelen wiedział?
-Chyba nawet lepiej ode mnie. Twierdził, że skoro pochodzimy z tego samego świata jesteśmy sobie przeznaczeni. I że zadowoli się twoją przyjaźnią.
-Pelenie - wyszeptała Emily łamiącym się głosem. - Czemu ja nic nie powiedziałam, co czuję.
-A co dokładnie rozumiesz przez "co czuję"? - spytał chłopak z napięciem.
-Nie byłam zakochana w Pelnie, jeśli o to pytasz. Kochałam go jak przyjaciela, ale nie byłam w nim zakochana. To ciebie...
-Tak?
[...]-Kocham cię, Joelu.
Z piersi Joela wyrwało się westchnienie ulgi. Przyciągnął ją do siebie.
-Ja też cię kocham - wyznał.
A potem ją pocałował. To był długi i czuły pocałunek, pełen nadziei i obietnic.
Emily i Joel ogromnie się do siebie zbliżyli. Jakby śmierć Pelena, a teraz utrata Pegaza, związały ich ze sobą jeszcze mocniej. Są praktycznie nierozłączalni - i to właśnie martwi mnie najbardziej. Jeżeli, odpukać, cokolwiek stanie się Joelowi, żadna siła nie byłaby w stanie powstrzymać furii Emily. Wszystko przestałoby się liczyć. Obawiam się, że nawet nie próbowałaby kontrolować swoich mocy. Po prostu by im się poddała. Zawładnęłyby nią całkowicie i nikt z nas nie wyszedłby z tego cało. Teraz, kiedy trochę poznałem Emily, wiem, że rozmawianie z nią nic nie da. Mogę być jedynie zawsze obok i oferować milczące wsparcie, gdyby go potrzebowała i chciała. No i przede wszystkim chronić Joela. W tej kwestii Jowisz i inni olimpijczycy są ze mną całkowicie zgodni. Bezpieczeństwo Joela to sprawa życia i śmierci. I nie chodzi o życie Emily, lecz nasze.
Dziennik agenta B.
Emily przywarła do Joela, jakby był jej jedynym kołem ratunkowym w morzu szalejących żywiołów.
-Nie pozwól mi na to nigdy więcej - wyszeptała prosto w jego pierś. - Nie pozwól mi się zatracić.
-Nie pozwolę - obiecał i przycisnął ją do siebie jeszcze mocniej. - Zawsze będę przy tobie, Em. Nieważne, co się stanie.
-Wszystko będzie dobrze, Em. Przyrzekam. Dopóki jesteśmy razem, nikt i nic nas nie pokona.Zdaję sobie sprawę, że na razie trudno ci w to uwierzyć, ale musisz w sobie znaleźć siłę, by iść naprzód. Pegaz nie pozwoliłby ci się zamartwiać. W głębi serca dobrze o tym wiesz. Kochał cię nad życie i nie mógł patrzeć, jak cierpisz.
-Jak mam to zrobić? Skąd niby mam wziąć tę siłę?
-Ze wspomnień. Z łączącej was więzi. Ze wspólnej walki o ocalenie świata. Z tego, że nie chciałby byś zrezygnowała z tej walki. Nigdy.
-Ale ja nie potrafię!
-Potrafisz. - Joel nachylił się i miękko pocałował dziewczynę w usta. - Oczywiście, że potrafisz. - Objął ją ramionami i przytulił. - Jesteś moją Em. Potrafisz wszystko, co zechcesz.
-Ty naprawdę nim jesteś.-[...]-No, Pegazem. Znaczy się, tym prawdziwym.
Rumak na chwilę znieruchomiał, po czym trącił jej dłoń, jakby dopominając się o kolejną porcję pieszczot. I wtedy, w tę burzową noc, na zalanym deszczem dachu Emily zrozumiałą, że jej świat uległ zmianie. Bezpowrotnie.
-Pelen prosił bym ci to przekazała... Prosił też, żebym ci powiedziała, że cię kochał. Od zawsze.
Z jego oczu pustka i głód. Głód uczucia. Joel nie tylko chciał zostać z Pegazem. On tego p o t r z e b o w a ł.
-Uważaj na siebie. - Joel pochylił się i pocałował dziewczynę delikatnie. - Będę trochę wyżej na wypadek, gdybyś mnie potrzebowała.
Emily zarzuciła mu ramiona na szyję i mocno uścisnęła, po czym wspięła się na palce, by dosięgnąć jego ucha.
-Bez względu na to, co się stanie powinieneś wiedzieć, że bardzo cię kocham.
Pocałowała go jeszcze raz.
-Ale Joel wciąż może być w tym więzieniu. A jeśli jest, muszę go stamtąd wyciągnąć. Po prostu muszę. Nie rozumiesz, Alexis, ja...
-Ależ rozumiem. Kochasz go. [...].
-Ja prowadzę.
-Nie ja to zrobię.
-Ty? Ale ty nigdy nie siedziałeś za kierownicą! Ja przynajmniej jeździłam po parkingu.
-Może i nie, ale wiele razy widziałem jak to robił Joel. Poza tym mam bejsbolówkę.
- A co czapka ma z tym wspólnego? Czapka nie zrobi z ciebie kierowcy.
-Wręcz przeciwnie. Jestem dobrym obserwatorem. Większość kierowców ma takie.
Jesteś kimś wyjątkowym, Pelenie-[...]-Może to ostatnia szansa, byś mógł tego dowieść. Nawet jeśli nigdy nie uważałeś się za prawowitego mieszkańca Olimpu, bez wątpienia nim jesteś. Nosisz to w sobie. Nadeszła pora byś przyłączył się do bitwy i bronił świata, który jest także twoim domem.Pokaż mi... Pokaż nam, na co cię stać.
Emily dopiero teraz zrozumiała, dlaczego tak dobrze się rozumiały, mimo że tak naprawdę dzieliły je tysiąclecia. Były identyczne - obie obdarzone silną wolą i determinacją, niezależne pełne miłości i poświęcenia. Obie miały w sobie tę iskrę, niepokój i ciekawość, które sprawiały, że zawsze chciały wiedzieć więcej.
-Nie obrażając Rizy to stek bzdur. - Joel ujął dłonie dziewczyny i mocno uścisnął. - Ty to coś więcej niż tylko energia. Czuję dotyk twoich dłoni. I zapach twoich włosów. Znam cię i wiem kim jesteś. Mam cię we krwi. Nie da się kochać czystej energii, a ja...
Musiała dokonać wyboru, wiedząc, że każdy wybór jest zły. Nie będzie zwycięzców, a jedynie przegrani.
-Hej, daj mi żyć! Moje moce szlag trafił, szalona syrena porwała Joela, ukradłam vana, którego prowadzę bez prawa jazdy, i umieram ze strachu, ze złapie mnie policja.
To prawda, że ona podtrzymywała ogień i że była źródłem mocy wszystkich olimpijczyków. Ba! Miała nawet swoją świątynię! Jednak czuła się jak całkiem zwyczajna Emily Jacobs - typowa dziewczyna z Nowego Jorku, która jakimś cudem zaprzyjaźniła się z rumakiem ze skrzydlatym mitologii.
Uratowałaś mnie. Gdyby nie ty, pewnie wcześniej czy później skończyłbym w kiciu. A nawet gdybyśmy mieli tu umrzeć, a jestem pewien, że nie umrzemy, nie żałuję ani sekundy. Gdybym mógł zrobiłbym to jeszcze raz. Naprawdę nie wiesz ile dla mnie znaczysz? Jesteś dla mnie wszystkim! Jesteś jak siostra, jakiej nigdy nie miałem. Jak rodzina, którą straciłem. Zrobiłbym dla ciebie wszystko! I jeśli będzie trzeba, rzucę się na te gorgony gołymi rękami.
Żołnierze byli przygotowani na atak, ale naziemny. Nalot powietrzny rozwścieczonego, skrzydlatego nastolatka nie figurował chyba w żadnym znanym wademekum strażnika.
-Musimy przynajmniej spróbować. Nie chcę umierać. Nie teraz kiedy przetrwaliśmy najgorsze, kiedy znów mamy po co żyć: mam przy sobie tatę i Asa. Jestem z tymi, których kocham. Nie mogę zostawić ich tu wszystkich na łasce Lorin. Byłam w niej i wiem jaka jest. Zna tylko wściekłość i gniew.
-Chyba o kimś zapomniałaś. Nie wymieniłaś Joela. Założę się, że celowo. A przecież to głownie z jego powodu nie zamierzasz się tak łatwo poddać. Chyba się nie mylę?
-Nie. - Emily spłonęła rumieńcem. - Ale to już przecież wiesz.
Po wcześniejszym zauroczeniu przystojnym bogiem nie pozostał nawet ślad. Przyznawała, że jest nieprzyzwoicie wprost uroczy, czarujący i szarmancki, jednak jej serce od dawna należało do kogoś innego.
-Wiem, co do niego czujesz, Emily. I wiem, co on czuje do ciebie. Wiem od dawna i pogodziłem się z tym. Powinnaś mieć tę świadomość. To mój najlepszy przyjaciel. Zatem jeśli ona go skrzywdzi, nigdy jej tego nie daruję.
-Czy nie możesz czegoś zrobić, żeby przestała? - spytał chłopak, gdy uczuciowa fioletowa bestia po raz kolejny przejechała po nim obydwoma językami.
-Obawiam się, że nie. Chyba się do ciebie hmm... przywiązała.
-Czy to nie urocze? Pelen ma własne zwierzątko.
Emily sapnęła gniewnie i usiadła na miejscu pasażera. Po chwili gorzko tego żałowała. Na odcinku kilkuset metrów Pelen zdąży wjechać w palmę, staranować płot, przewrócić kilka koszy naśmieci i utknąć w wydmie.W końcu musiał wyciągać samochód gołymi rękami.
-A wydawało się to takie proste.
-[...] To silny i samodzielny człowiek, do tego bardzo opiekuńczy. W tej sytuacji jest całkowicie bezradny. Jesteś dla niego bardzo ważna, a nie może zrobić nic, by ci pomóc. To go frustruje. W dodatku nie wie jak powiedzieć, co czuje. Ma wrażenie, że wszystko mu się wymyka.
Joel jak zawsze poszedł na całość. Jak już kaktusy, to największe, najbardziej kłujące i najmocniej splątane kolczaste zarośla na pustyni.
-[...] Po prostu miałeś ciężką noc. Najpierw CRU naszpikowało cię nabojami usypiającymi, potem zleciałeś i prawie roztrzaskałeś się na ziemi,a w końcu stoczyłeś bardzo nierówną walkę z kępą kaktusów. No i niestety przegrałeś.
-Dziękuję ci, Joelu. Za wszystko. Wiesz ile to dla mnie znaczy.
-Nie wygłupiaj się, Em. Ty i twój tata jesteście dla mnie jak rodzina. Jedyna jaką mam. Zrobię wszystko, żeby go wydostać.
-Niech mi tylko ktoś powie, jak do licha mamy to zrobić? Nie możemy tak po prostu wejść na teren strzeżonego obiektu, wziąć tajniaków za rączki i liczyć, że pójdą z nami jak potulne baranki.
Wierzchowiec stanął nieruchomo i spojrzał Emily prosto w oczy. Dziewczyna nagle poczuła z nim więź. Niezwykle silną więź.
[...] Jej serce samo rwało się do ukochanego rumaka. Łączyła ich niezwykła więź. Czuła namacalnie jego ból. Pegaz zawsze był dla niej na pierwszym miejscu.