Agrigento Kostas Hatziantoniou 6,2
ocenił(a) na 79 lata temu Agrigento należy do moich ulubionych sycylijskich miejscowości. Dlatego, sięgając po książkę, mającą w tytule nazwę właśnie tego miasta, byłam pełna nadziei, że przeniosę się do miejsca narodzin Pirandella i znowu poczuję ten magiczny, śródziemnomorski klimat. Tak też się stało. Powieść Kostasa Hatziantoniou zrobiła na mnie wrażenie. Choć muszę przyznać, że paradoksalnie, pozytywne i negatywne zarazem.
Określiłabym powieść Hatziantoniou mianem pieśni ku czci Sycylii. I choć została ona napisana przez rodowitego Greka, idealnie oddaje duchowość i charakter Sycylijczyków. Ukazuje prawdziwą duszę miejsca, jakim jest Agrigento, ale także duszę całej wyspy, która walczy o zachowanie swojej indywidualności i tożsamości.
Tytułowe miasto zostało wybrane przez autora, jak sądzę, nieprzypadkowo. Myślę, że Hatziantoniou traktuje je jako pewien symbol. Agrigento obecnie niewielkie sycylijskie miasto, liczące blisko 60 000 tysięcy mieszkańców, było w starożytności potężną metropolią założoną przez Greków, pierwotnie zwaną Akragas, nękaną przez najeźdźców i tyranów. Ślady i oddech historii czuje się tam na każdym kroku. Z Akragas pochodził starożytny filozof przyrody Empedokles. Akragas, później zwane Girgenti wydało także na świat wybitnego powieściopisarza i dramaturga Luigi Pirandello. Tak naprawdę, wydaje mi się, że to Agrigento, filozofia Empedoklesa i twórczość Pirandella są głównymi aktorami, a nie poszczególni bohaterowie powieści. To niespiesznie przemijające życie uwzględniające perspektywę historyczną, ma skłonić odbiorcę do refleksji. Współczesne miasto Sycylii w sposób wręcz nierozerwalny łączy się ze starożytną historią i filozofią. Odnoszę nieustannie wrażenie, że autor chciał czytelnikowi pokazać, że spacerując po współczesnym Agrigento nie doceni się jego piękna szeroko rozumianego, jeżeli nie będzie się szło za rękę z przeszłością.
Fabuły książki Hatziantoniou nie można zaliczyć do jednej konkretnej kategorii. Powierzchownie czytając można by uznać, że jest raczej mieszanką romansu, kryminału oraz powieści historycznej. Można odnieść wrażenie, że treść jest po prostu nudna, nic się w niej nie dzieje. Losy kilkorga zwykłych bohaterów splatają się ze sobą. Poznajemy historię lekarza u schyłku życia, Pauzaniasza Anchite, który realizuje swoje wielkie marzenie – napisanie książki. Drugą ważną postacią jest jego córka Isabella, malarka, która odgrodziła się od świata szklanym murem. Pojawia się również pewien Grek - Linos. Będąc od lat zakochanym w Isabelli, postanawia wrócić na Sycylię, żeby odnaleźć dawną miłość i nadzieję na spełnienie, a przy okazji oderwanie się od monotonii życia. Ważnym bohaterem jest też Gaetano, Sycylijczyk z krwi i kości, który w latach dziewięćdziesiątych jako jeden z ostatnich przystąpił do Czerwonych Brygad, później do innej „firmy”. Teraz ukrywa się przed mackami mafii i wymiarem sprawiedliwości właśnie w Agrigento. Gdyby ktoś mnie zapytał, o czym jest ta książka, z pewną nutą irytacji powiedziałabym: o niczym! To jakaś historia przypominająca rozsypane puzzle, zupełnie do siebie niepasujące. Byłaby to jednak krzywdząca opinia… .
Stworzenie takich a nie innych postaci, osadzonych w powolnej, dziwnej i chaotycznej fabule, być może ma odzwierciedlać zwykłe życie, zwykłą codzienność, z którą zmagają się bohaterowie. Codzienność, gdzie obok miłości i piękna przyrody, rodzi się nienawiść i brzydota zabudowań, w której nienawiść walczy z miłością. Miłość i nienawiść dwa elementy czynne u Empedoklesa, kształtujące zasadę bytu i wyznaczające losy świata, stają się równie ważnymi czynnikami nadającymi sens życiu bohaterów pogrążonych w samotności i poszukujących słuszności dokonywanych przez nich wyborów.
Dopiero teraz, gdy nastała chwila refleksji, wydaje mi się, że lepiej rozumiem, co autor chciał czytelnikowi przekazać. Nie należy, moim zdaniem, za bardzo koncentrować się na fabule, tak jak zrobiłam to ja. Należy raczej dać się ponieść słowu. Hatziantoniou ma niezwykłą umiejętność posługiwania się bardzo nastrojowym, poetyckim językiem, który wciąga, fascynuje, po prostu pozwala poczuć ciepły, sycylijski klimat z nutą melancholii. Aż chce się rozkoszować każdym zdaniem. Chciałabym także docenić niesamowity kunszt translatorski, piękny i pełny nastroju, tłumaczki – Karoliny Berezowskiej. Zatem, wyjątkowość tej książki polega dla mnie nie na treści, lecz na sposobie jej zaprezentowania. Gdyby udało się autorowi połączyć te dwie cechy, Agrigento stałoby się dla mnie książką idealną. A tak zachwyt nad językiem musi walczyć z nieciekawą fabułą.
Agrigento z pewnością jest książką godną polecenia. Jest na pewno dziełem specyficznym, w którym czytelnik nie znajdzie wartkiej jak górski potok akcji, gdzie dochodzi do porachunków sycylijskiej mafii. Nie znajdzie też elementów klasycznego romansidła, w którym wielkie amore zmaga się z okrutnym światem pokazując swój południowy temperament. Znajdzie za to filozoficzny namysł nad życiem. Zatem jeśli ktoś szuka wytchnienia i odprężenia, chciałaby oddać się kontemplacji, niech sięgnie po książkę Hatziantoniou i pozwoli się ponieść słowu. Odbędzie wtedy podróż w głąb siebie. Jak mówi sam autor, nie ma innych podróży, poza tymi w głąb siebie. Lecz jeśli ciało-okręt jest już tak stare, że aż dziwisz się, iż wciąż płynie, nie należy bać się podróży. Wystarczy, by umysłu nie mąciła żadna wielka idea. Ku refleksji… .