Dobrze wyjść z pisarzem: Amis & Amis
Często zdarza się, że profesja zostaje w rodzinie. Dzieci prawników nierzadko również zostają prawnikami, dzieci aktorów w ślad za swoimi rodzicami wchodzą na scenę. Takie tendencje widać też – rzadziej czy równie często? - wśród pisarzy. Kingsley Amis i Martin Amis to chyba najoczywistszy przykład piszącego ojca i syna.
Pisarski fach do rodziny Amisów wprowadził Kingsley. Odkąd zmarł w 1995 roku, zapoczątkowaną przez niego tradycję kontynuuje Martin, jego syn, który już w chwili śmierci ojca był znanym autorem. Obaj zyskali uznanie krytyków.
Pisarska kariera Kingsleya rozpoczęła się w 1955 roku, kiedy został laureatem Somerset Maugham Award za powieść Jim szczęściarz. W 1986 roku dostał Bookera za książkę Stare diabły. Warto podkreślić, że Kingsley interesował się powieściami science fiction, co bardzo rzadko zdarza się twórcom literatury pięknej. S-f analizował, z zapałem czytał i kolekcjonował, sam napisał kilka tekstów o tematyce fantastycznej.
W 1949 roku urodził się jego syn, Martin, który również został pisarzem. Jest autorem wielu powieści, m.in. Nocnego pociągu, Lionel Asbo: raport o stanie państwa czy wydanej niedawno Strefy interesów.
Co oprócz więzów krwi i profesji łączyło tych dwóch mężczyzn?
Po pierwsze to, że obaj mieli tendencje do wplątywania się w rozmaite skandale i powodowali niesnaski. W środowisku literackim długo komentowano na przykład to, że Kingsley pokłócił się ze swoim angielskim wydawcą, z którym współpracował przez kilkanaście lat, ze swoją długoletnią agentką Pat Kavanagh i jej skądinąd bardzo znanym mężem, również pisarzem, a swoim bliskim przyjacielem, Julianem Barnesem, ponieważ inne, amerykańskie wydawnictwo zaproponowało mu większe honorarium za książkę, którą zamierzał napisać.
Po drugie, obaj mieli ogromne powodzenie u kobiet. Przyjaciel Martina, Christopher Hitchens, wspomina, że gdy chodził z nim na imprezy, czuł się, jakby był tam tylko po to, by trzymać mu płaszcz. Ponoć ojciec i syn dzielili podobny gust i nierzadko spali z tymi samymi kobietami (choć nie w tym samym czasie).
Jak łatwo można się domyślić – po trzecie – o obu uwielbiała pisać brytyjska prasa, niekoniecznie dziennikarze dodatków kulturalnych. Martina nie tak dawno temu przezywano na łamach angielskich gazet „Smarty Anus”.
To jeszcze nie koniec: obaj rywalizowali ze sobą. Ojciec – z przekonaniem, głoszonym wszem i wobec, że jest lepszym pisarzem niż syn, który zrobiłby lepiej, gdyby przestał pisać. Syn – przez sporą część życia starający się prześcignąć talentem i zdobytym uznaniem słynnego ojca, laureata Bookera.
Za tą ich rywalizacją kryło się odmienne podejście do pisania. Martin opowiada, że ojciec zawsze pouczał go:
Mówił mi, że powinienem pisać więcej zdań w rodzaju: „Odstawił drinka, wstał i wyszedł z pokoju”, a ja zawsze myślałem, że im mniej takich zdań, tym lepiej.
Za swojego prawdziwego literackiego ojca, Martin wskazywał amerykańskiego pisarza, Saula Bellowa, z którym zaprzyjaźnił się w latach 80. Młodszy Amis ma nawet jego starą skórzaną kurtkę i nosi ją, niejako w dowód na to, że przejął po nim literacką schedę.
Swojego ojca Kingsleya Martin wspomina ciepło:
Myślę, że większość moich rówieśników miało o wiele trudniejsze relacje z ojcami, którzy zdecydowanie sprzeciwiali się temu, co stało się takie popularne w latach naszego dorastania – wolna miłość, długie włosy, pacyfizm, narkotyki. Myślę, że wielu z nich za ostrą krytyką skrywało zazdrość o nasze seksualne możliwości. Mój ojciec nigdy nie miał z tym problemu i nigdy nie prowadził żadnych poważnych, pouczających rozmów ze mną i z moim bratem. Wręcz przeciwnie: idea wyzwolenia ekscytowała go.
Jaki ojciec, taki syn? Czytałam powieść Martina Amisa „Strefa interesów” i bardzo mi się podobała. Nie miałam jeszcze okazji poznać twórczości Kingsleya. Warto? Czytaliście? Co polecacie?
komentarze [3]
Jeśli masz akurat ochotę się zdenerwować albo nawet wściec, polecam "Stanleya i kobiety" :)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post