Wywiad z Katarzyną Bereniką Miszczuk, autorką książki „Ja Cię kocham, a Ty miau"

Paulina Ząbek Paulina Ząbek
15.04.2020

Pieczątka patronatu serwisu lubimyczytać.plKatarzyna Berenika Miszczuk debiutowała w wieku zaledwie 15 lat powieścią fantastyczną „Wilk". Dziś ma na swoim koncie aż 22 tytuły i swobodnie porusza się po wielu gatunkach literackich. Jej publikacje cieszą się niesłabnącym powodzeniem u czytelników, czego dowodem jest choćby (kolejna!) nagroda w Plebiscycie Książki Roku 2019. W najnowszej książce „Ja Cię kocham, a Ty miau” pisarka zaskakuje nietypowym głównym bohaterem oraz wciąga czytelnika w zagadkową fabułę skoncentrowaną wokół zbrodni i skradzionych dzieł sztuki.

Wywiad z Katarzyną Bereniką Miszczuk, autorką książki „Ja Cię kocham, a Ty miau"

Okładka książki "Ja Cię kocham, a Ty miau"[Opis wydawcy]  Nowa książka jednej z najpopularniejszych polskich pisarek – autorki bestsellerowej serii „Kwiat paproci”.

Zwariowana komedia kryminalna. Ilustratorka Ala ma kota o imieniu Lord. Znudzony życiem na zbyt niskim w jego mniemaniu poziomie Lord postanawia przegnać narzeczonego swojej ukochanej właścicielki i wziąć sprawy w swoje łapki. Za jego drobną zachętą Ala wyjeżdża razem z innymi artystami do położonego na odludziu dworku. Jego właściciel, pan Stefan, postanowił ufundować wyjątkowe stypendium. Wybrany przez fundatora twórca będzie miał okazję zostać spadkobiercą pana Stefana. Rywalizacja o jego względy staje się zaciekła. Tak zaciekła, że pewnego dnia w salonie zostają odnalezione zwłoki jednego z artystów. Czy Lordowi uda się uratować swoją panią?

Paulina Ząbek: Niedawno zakończył się Plebiscyt Książka Roku, a pani po raz kolejny zdobyła nagrodę w kategorii Fantasy. Jest pani rekordzistką, ma już kilka statuetek, przyznanych głosami czytelników. Spodziewała się pani tegorocznej wygranej?

Katarzyna Berenika Miszczuk: Nie spodziewałam się wygranej. Jest mi bardzo miło, że czytelnicy wybrali moją powieść. To dla mnie olbrzymie wyróżnienie. Dzięki temu wiem, żeby nie przejmować się słowami krytyki od ludzi, którzy nie tolerują fantastyki pisanej przez kobiety. Cieszę się, że moje powieści udowadniają, że fantastyka powoli się feminizuje.

Dzięki książce „Ja Cię kocham a Ty miau” robi pani przerwę od słowiańskości?

Chwilowo tak. Od dawna chodził mi już po głowie pomysł na napisanie powieści oczami kota. Jestem właścicielką dwóch kocich osobistości: kotki Miszy i kocura Sushiego. Niejednokrotnie miałam okazję przekonać się o tym, jak bogate życie prowadzą, pomimo iż na co dzień nie opuszczają mojego mieszkania. Za pomocą swoich spojrzeń i mowy ciała świetnie potrafią okazywać emocje (zwłaszcza dezaprobatę).

Często dla rozrywki usiłowałam sobie wyobrażać, jakie dialogi mogłyby między sobą prowadzić oraz jak mogłyby komentować naszą ludzką rzeczywistość. Pisząc „Ja Cię kocham, a Ty miau” wreszcie miałam okazję podzielić się z czytelnikami moimi pomysłami. Śmieję się, że koty mi kazały napisać tę powieść (a z całą pewnością aprobowały jej pisanie), ponieważ po raz pierwszy nie spacerowały po klawiaturze podczas procesu tworzenia.

W książce „Ja cię kocham, a Ty miau” mamy do czynienia z dość niecodziennym narratorem w postaci… kota o imieniu Lord. Proszę powiedzieć, jak się pani pisało humorystyczno-kryminalną powieść z kociej perspektywy?

Z tej perspektywy pisało mi się powieść niespodziewanie łatwo. Nie spodziewałam się, że to będzie takie proste. To głównie zasługa moich pupili, które mogłam na żywo obserwować. Kot Lord powstał z połączenia Miszy i Sushiego. Od mojej kotki dostał inteligencję, trochę strachliwej natury i dużo sprytu, z kolei od kocura duży apetyt, sporą dozę niezgrabności i lenia za skórą. Kiedy tylko wyobraziłam sobie Lorda, pisanie stało się łatwe. Poza tym przyjemnie było wreszcie stworzyć główną postać, która jest cyniczna, zapatrzona w siebie i złośliwa. To miła odmiana.

Katarzyna Berenika Miszczuk

A jaka jest geneza koncepcji, by to właśnie kota uczynić narratorem?

Jak już pisałam, jestem właścicielką dwóch kotów. Nasze zwierzaki, to cisi obserwatorzy ludzkiego życia. Jestem przekonana, że moje sierściuchy złośliwie komentują w myślach chociażby moje kulinarne porażki. A już na pewno obrzucają mnie inwektywami za wyciąganie z szafy potwora, czyli odkurzacza. Wybór kota jako narratora wydał mi się oczywisty. Poza tym nie znam zbyt dobrze innych zwierząt. Jako dziecko miałam chomika (a dokładniej chomiczkę, ponieważ po paru miesiącach okazało się, że jest to jednak dziewczynka). Pimpusia pewnie też mogłaby zostać narratorem jakiejś powieści, tylko tutaj doszedłby problem z jej swobodnym przemieszczaniem się. W przeciwieństwie do gryzoni, kotów nie zamyka się w klatkach. Z kolei mój dziadek hodował gołębie pocztowe. Przyznaję, że powieść z perspektywy ptaka byłaby interesująca. Jednak z moich obserwacji wynika, że gołębie chyba nie mają aż tak dużych przemyśleń, jak koty. Nie mówię jednak „nigdy”! Może kiedyś stworzę jeszcze książkę, której narrator z cynicznymi komentarzami będzie mógł bombardować ludzi z nieba swoim guanem.

Lord zdecydowanie jest bohaterem o wielu różnych cechach. Bywa arogancki, złośliwy, wścibski, leniwy i tchórzliwy, a jednocześnie naiwny, lojalny i kochający. W jaki sposób pracowała pani nad charakterystyką tego bohatera?

Od prawie dziesięciu lat obserwuję moje koty, poza tym sporo czytałam o kocim behawioryzmie (zwłaszcza w kontekście dzikich pogoni po mieszkaniu o czwartej nad ranem i notorycznego zwracania „kłaczka” na biały dywanik łazienkowy). Pisanie z perspektywy Lorda było odświeżające. Miałam okazję zwrócić uwagę na rzeczy, które dla nas są oczywiste, ale dla naszych zwierząt są kompletnie niezrozumiałe, na przykład na korzystanie przez ludzi z luster.

W książce porusza pani wątek dotyczący zagubionych i skradzionych dzieł sztuki. Zdecydowana większość bohaterów powieści to artyści. Czy fabuła związana z taką tematyką wymagała od pani wielu przygotowań? Czy może to pani prywatne zainteresowania przesądziły o takim motywie przewodnim?

Mam w rodzinie osoby uzdolnione artystycznie, m.in. moja kuzynka Zuzia jest malarką, która ukończyła ASP. Także jest teraz młodą mamą i prowadzi od niedawna bloga o rozwijaniu zdolności u dzieci (babadyle.wordpress.com). Ja niestety potrafię namalować tylko krzywe kotki. Zawsze podziwiałam osoby, które potrafią przenieść na płótno, czy brystol to, co sobie wyobrażą. Dla mnie to prawdziwa magia. Na potrzeby „Ja Cię kocham, a Ty miau” musiałam się sporo dokształcić na temat różnych technik stosowanych w malarstwie czy grafice. Kiedy tylko zaczęłam o tym pisać, to przepadłam. Nawet się nie spodziewałam, że to taki obszerny temat! Już nie mogę się doczekać, kiedy mój synek zacznie malować kredkami czy farbami. Na razie niestety tylko nimi rzuca. Chociaż może dzięki temu zostanie kiedyś mistrzem pouringu, czyli techniki polegającej na tworzeniu obrazów poprzez rozlewanie farb.

Czy czytelniczki i czytelnicy mogą liczyć na dalsze części przygód Lorda?

Pisząc „Ja Cię kocham, a Ty miau” nie zastanawiałam się nad ewentualną kontynuacją. Jednak tak bardzo polubiłam Lorda, że teraz ciężko mi się z nim rozstać. Na razie zabieram się za „Ja, ocalona”, czyli za czwarty tom przygód diablicy Wiktorii. A potem? Kto wie? Może Lord wyjedzie z Alą na wakacje?

Okładka książki "Ja Cię kocham, a Ty miau"

W czasie lektury niejednokrotnie przychodziły mi na myśl książki Joanny Chmielewskiej. Zdarza się pani podczas pisania inspirować książkami innych autorów? Którzy należą do pani ulubionych?

Nie, nie inspiruję się książkami innych autorów podczas tworzenia. Wręcz przeciwnie, w trakcie pisania unikam jak ognia powieści, które są na podobny temat, aby niechcący nie powielać jakiegoś „wygodnego” rozwiązania fabularnego.

Na kartach dotychczasowych publikacji powołała pani do życia wielu barwnych bohaterów. Z którą postacią najbardziej się pani identyfikuje i dlaczego?

Moją ulubioną postacią jest Wiktoria, bohaterka cyklu diabelsko-anielskiego. Ona ma najwięcej moich cech. Z wielką radością wracam teraz po latach (prawie dziesięciu!!!) do jej przygód, żeby wreszcie opowiedzieć, co się stało później. Kiedy opisywałam jej przygody, jej miłość, sama byłam zakochana. To przełożyło się na powieść, do której mam teraz ogromny sentyment. Jeśli chodzi o inne bohaterki, to Gosława Brzózka (główna postać z cyklu „Kwiat paproci”) jest na drugim miejscu. Podarowałam jej moją hipochondrię. Łudzę się, że dzięki temu ja się zrobiłam trochę mniej zestresowana, bo część strachów przekazałam jej na piśmie.

Panująca obecnie epidemia wpływa na pani codzienne życie – w końcu pani mąż, podobnie jak pani, również jest lekarzem. Na pewno zmienia się też sposób, w jaki może pani promować najnowszą książkę, gdyż odwołane są spotkania autorskie czy targi, na których mogłaby się pani spotkać z czytelnikami. Czy w obecnym czasie zwiększa pani swoją aktywność online – na portalu Facebook czy swoim blogu?

Staram się być aktywniejsza w mediach społecznościowych. Jest to trudne o tyle, że mój synek jest ciągle mały, ma obecnie jedenaście miesięcy. Kiedy widzi komputer albo telefon komórkowy, to od razu chce wciskać klawisze. Nie da mu się wytłumaczyć, żeby tego nie robił. Sprzęty muszą po prostu być poza zasięgiem jego rąk. Nie ma więc mowy o tym, żebym była stale online. Usiąść na spokojnie mogę tylko w czasie jego drzemki (już niestety tylko jednej w ciągu dnia) oraz wieczorem. Myślałam, że przez pierwszy rok jego życia nie będę pisać, ale mi się nie udało. „Ja Cię kocham, a Ty miau” tak długo chodziło mi po głowie, że musiałam je w końcu napisać. W związku z obecną sytuacją epidemiologiczną jest jeszcze trudniej niż wcześniej. Przestrzegamy kwarantanny. Nie chcemy się narażać na zakażenie ani nie chcemy przenieść go dalej. Ja i synek w ogóle nie wychodzimy na dwór. Nasze spacery odbywają się tylko na niewielkim balkonie. Mój mąż chodzi do pracy i na zakupy. Wcześniej w weekendy mąż wychodził z Piotrusiem na długie spacery, żebym mogła popisać, albo ja uciekałam do kawiarni pod domem. Teraz jest to niestety niemożliwe.

Do tej pory łączyła pani pracę lekarki oraz pisarki. Teraz realizuje się pani także w roli mamy. Czy można zaryzykować stwierdzenie, że któraś z nich przynosi pani największą satysfakcję?

Obecnie chyba największą satysfakcję przynosi mi bycie mamą. Obserwowanie małego człowieka, jak każdego dnia robi coś nowego, jest fascynujące! Oczywiście jest także bardzo stresujące i męczące. Zgodzi się ze mną chyba każda mama, której dziecko budzi się w nocy średnio co półtorej lub dwie godziny. W drugiej kolejności jest pisanie. Kocham to robić. Czasem, zwłaszcza po skończeniu jakiejś powieści robię sobie „urlop”, żeby odpocząć od stukania w klawiaturę. Nigdy nie wytrzymuję do końca przewidzianego okresu na odpoczynek. Niemal od razu zaczynam snuć w głowie historie na kolejne książki.

Wzięła pani udział w akcji #czytamwdomu #kupujeksiazki, w której polecała pani lektury na czas przymusowego pobytu w domu z powodu epidemii. Czy w pani przypadku ubywa książek ze stosu do przeczytania, czy wręcz przeciwnie – wciąż przybywa?

Aktualnie przybyło mi dziesięć powieści. W ogóle nie umiem poradzić sobie z moją „półką wstydu”, jest za dużo ciekawych pozycji cały czas dostępnych na rynku. Jak mówi mój mąż – jestem uzależniona od książkowych zakupów. Na szczęście albo nieszczęście, kończy nam się miejsce na półkach i na podłodze obok półek. Może to mnie powstrzyma przed szaleństwami. Dodatkowo wreszcie, po przeprowadzce, wyrobiłam sobie kartę biblioteczną. Gdyby nie pandemia, to pewnie teraz szalałabym wśród półek.

Baner sprzedażowy książki "Ja cię kocham, a Ty miau"

#czytamwdomu #kupujeksiazki 


komentarze [5]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Wisienka  - awatar
Wisienka 19.04.2020 12:44
Czytelniczka

Odsłuchałam audiobooka. Bardzo mi się podobało, Lekka fabuła z poczuciem humoru, tego mi teraz potrzeba. Ten Covid jednak trochę stresuje. Dodam jeszcze, że lektor czytający książkę to creme de la creme całości. Polecam.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
czytamcałyczas   - awatar
czytamcałyczas 16.04.2020 12:37
Czytelnik

Zdecydowanie wolę czytać panią KBM w takich książkach,jak Jaga czy Ja Potępiona.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Rafal2222  - awatar
Rafal2222 15.04.2020 20:15
Czytelnik

"Ja, ocalona". Zdecydowanie dobra wiadomość dla mnie. Sama akcja przedstawiana z punktu widzenia kota jakoś mi nie pasuje, ale o kolejnych przygodach Wiktorii chętnie poczytam, tym bardziej, że jestem w trakcie poznawania przygód Dory Wilk i jej świty.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Armand_Duval  - awatar
Armand_Duval 15.04.2020 17:24
Czytelnik

"po paru miesiącach okazało się, że jest to jednak dziewczynka"

A skąd szanowna autorka wie z jaka płcią identyfikowała się chomikoosoba?

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Paulina Ząbek - awatar
Paulina Ząbek 15.04.2020 09:11
Czytelniczka

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post