Dlaczego bez sensu jest nie czytać Javiera Maríasa. Krótko o „Bercie Isli”

Tomasz Pindel Tomasz Pindel
03.11.2018

Wokół książek Javiera Maríasa narosło sporo stereotypów. Gdyby poszukać ich wspólnego mianownika, najpewniej okazałaby się nim teza, że jest to pisarz trudny, a jego powieści są wymagające w lekturze: długie zdania, drobiazgowe opisy i spory ładunek intelektualny.

Dlaczego bez sensu jest nie czytać Javiera Maríasa. Krótko o „Bercie Isli”

Tak, Marías uprawia literaturę ambitną, nie zastanawia się nad rynkową recepcją i nie szuka kompromisów, w tym sensie jest przedstawicielem ginącego, mam wrażenie, gatunku Prawdziwych Pisarzy (czyli takich, których będzie się czytać i za lat pięćdziesiąt, kiedy to królowie i królowe list bestsellerów przepadną w mrokach pamięci). Zarazem jednak jego powieści są w moim przekonaniu po prostu atrakcyjne, i to na różnych planach. Świetnym tego przykładem jest wydane właśnie najnowsze dzieło Hiszpana: Berta Isla.

O czym jest „Berta Isla”? To powieść szpiegowska. Żadna to zresztą nowość u Maríasa, świat tajnych agentów zgłębiał już choćby w swej wielkiej trylogii „Twoja twarz jutro” – w najnowszej powieści pojawiają nawet niektóre znane stamtąd postaci (Marías lubi wracać do bohaterów, to bonus dla wiernych czytelników). Tomás Nevinson, obdarzony niesamowitym talentem językowym pół-Anglik, pół-Hiszpan, podczas studiów w Oksfordzie pakuje się w poważne kłopoty. Grozi mu proces i najpewniej wysoki wyrok, ale oto pojawiają się wybawcy: dwaj panowie z tajnych służb oferują Tomásowi angaż, a zarazem ukręcenie sprawie łba. Nevinson nie czuje powołania do takiej pracy, ale nie ma wyboru, i tak zaczyna regularną współpracę z secret service.

To jednak nie Tomás widnieje w tytule, tylko jego dziewczyna, a potem żona – Berta. Bo to z jej perspektywy śledzimy tę historię, a zatem dostajemy powieść szpiegowską, ale, by tak rzec, przenicowaną: nie oglądamy akcji z udziałem Nevinsona, tylko to, co dzieje się pod jego nieobecność w domu – z żoną, najpierw nieświadomą, czym właściwie zajmuje się jej mąż, a potem mimowolnie wciągniętą w szpiegowski świat. Nie jest to zatem serwowana nam po raz tysięczny fabuła z pościgami i strzelaninami, lecz opowieść o tym, jak to wygląda z innej perspektywy. O tajemnicy, milczeniu i niepewności. O dramatycznych wyborach i cenie, jaką za pracę w takiej formacji płaci się w życiu prywatnym. O jednostce i państwie. O wolności i odpowiedzialności.

Mamy więc, po pierwsze, pełnokrwistą fabułę, zagadki, zwroty akcji i zaskoczenia. Fakt, nie leci to tak szybko jak u Dana Browna, ale za to zyskujemy na głębi. I proszę mi wierzyć: w powieściach Maríasa nie ma pustych przebiegów, wszystko czemuś służy, każda strzelba wisząca na ścianie wypali – czy to dla potrzeb akcji, czy dla pewnych wpisanych w nią sensów.

Po drugie, Marías nie jest pisarzem tylko intelektualnym. Owszem, takim też, ale ta powieść bucha emocjami, wciąga nas mocno w świat bohaterów, przekonująco i głęboko nakreślonych. (To także typowe dla Hiszpana: kto czytał „Serce tak białe” czy wspomnianą „Twoją twarz jutro”, wie doskonale, jaki Marías potrafi osiągać poziom suspensu).

Po trzecie wreszcie, fabuła nas wciąga, postaci poruszają, ale dostajemy znacznie więcej niż intrygę i emocje – bo to literatura, która stawia nam pewne pytania. Kończysz taką powieść i dalej w niej tkwisz. Pewne rzeczy musisz sobie przemyśleć. I przypominasz sobie, że dobre książki dają coś więcej niż tylko fun.

Bo Marías jest jak ukochany przez niego Shakespeare. Wszyscy wiemy, że Shakespeare to Wielki Twórca, ale wiemy też, że pisał sensacyjne fabuły – o morderstwach, zdradach, zazdrości, miłości i wojnach – jednak w taki sposób, że ich aktualność nie budzi dziś wątpliwości. To literatura najwyższych lotów, a przy tym stanowiąca zaprzeczenie artystowskiego pitu-pitu, czczej zabawy formą i językiem. To mocne historie, tyle że z drugim (i trzecim, i czwartym…) dnem. I Marías jest taki sam, tylko pisze powieści, nie dramaty, a do tego jest nam współczesny, więc nieco łatwiejszy w odbiorze niż Anglik sprzed czterech wieków.

Czytajcie więc Maríasa, bo:

a) jak już się szwedzcy akademicy ogarną, to w końcu dadzą mu tego Nobla – i będziecie wiedzieć, że tym razem mieli rację;

b) bez sensu jest pozbawiać się takiej czytelniczej przyjemności i satysfakcji.

---

Tomasz Pindel (autor tekstu przełożył powieść „Berta Isla” na język polski, ale podkreśla, że nie jest na procencie od sprzedaży, a powyższy tekst to nie materiał promocyjny, tylko szczera i motywowana porywem czytelniczego serca wypowiedź osobista).


komentarze [7]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Janusz Watut - awatar
Janusz Watut 04.11.2018 18:27
Czytelnik

Serce tak białe nie będzie stratą czasu?

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
bertat  - awatar
bertat 04.11.2018 19:16
Czytelniczka

Żadna z powieści Mariasa nie jest stratą czasu, taki to pisarz, na którego powieści się czeka i czyta z wyjątkową przyjemnością.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Janusz Watut - awatar
Janusz Watut 04.11.2018 22:06
Czytelnik

7% i basta, to paplanina jest nie literatura

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
awita  - awatar
awita 03.11.2018 23:02
Czytelniczka

Chociaż nie trzeba mnie przekonywać do czytania Mariasa, to bardzo dziękuję za świetny tekst i przypomnienie, że na rynku pojawiła się jego nowa powieść. To prawda - Marias wciąga jak narkotyk, trudno się od niego uwolnić nawet po zamknięciu książki. Jest mistrzem, jak pan nam przypomniał, we wszystkim co stanowi smak, kwintesencję literatury (akcja, język, suspens,...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Mateusz Cioch - awatar
Mateusz Cioch 03.11.2018 16:41
Czytelnik

Pani z okładki z pewnością przykuwa uwagę, chociaż popielnica.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Róża_Bzowa  - awatar
Róża_Bzowa 03.11.2018 13:29
Bibliotekarka | Oficjalna recenzentka

Dziękuję za ten test.
Zgadzam się w całej rozciągłości (mojej półki z książkami Maríasa, nie tylko powieściami).

Ten autor pisze tak, że nie tylko porusza nasz umysł, ale emocje wzbudzone przez jego teksty mają taką intensywność i moc, że przechodzą w nastroje i inne stany pernamentne, np. refleksyjność.

Już się cieszę na lekturę, tym bardziej, że zobaczę tę opowieść...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Tomasz Pindel - awatar
Tomasz Pindel 31.10.2018 14:40
Autor/Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post