rozwiń zwiń

Szpieg nie taki jak my — rozmawiamy z Vincentem V. Severskim

Bartek Czartoryski Bartek Czartoryski
17.05.2022

Przez lata był najprawdziwszym szpiegiem, dzisiaj jest nie mniej prawdziwym pisarzem piszącym o… szpiegach. I to jak. Vincent V. Severski sprzedał 900 000 książek i audiobooków, a jego nowa powieść, „Plac Senacki 6 PM”, zapewne ten wynik poprawi. Z autorem rozmawiamy o związku szpiegostwa z literaturą, wymyślaniu książek i imperium Putina.

Szpieg nie taki jak my — rozmawiamy z Vincentem V. Severskim

[Opis wydawcy] Niekwestionowany mistrz powieści szpiegowskiej powraca z zupełnie nowym thrillerem o narodzinach imperium Putina. Październik 1990 roku. Z bazy Zapadnaja Lica na dalekiej północy ZSRR wypływa najpotężniejszy okręt podwodny Dymitr Doński, dowodzony przez asa floty morskiej kapitana Golicyna. Jednostka ma na pokładzie ogromny arsenał atomowy, który może zachwiać równowagą sił światowych mocarstw. To mocno niepokoi Waszyngton i Londyn. Sojusznicy podnoszą stopień gotowości i analizują sytuację. W ZSRR panują głasnost i pierestrojka, a u władzy jest Michaił Gorbaczow, który zapowiedział koniec zimnej wojny. Amerykanie i Brytyjczycy za wszelką cenę muszą ustalić motywy Rosjan. Wszystkie drogi prowadzą do Helsinek. Do gry wkracza MI6, który wysyła tam swojego najlepszego agenta, Martina. Rozpoczyna się gra wywiadów, a w tle upada Związek Radziecki i rodzi się nowe imperium – podwaliny państwa rosyjskiego Putina.

Bartek Czartoryski: Frederick Forsyth, Ian Fleming, John le Carré. Czemu szpiegów tak ciągnie do pisania?

Vincent V. SeverskiJest to po części mit wypracowany na potrzeby reklamowe. Bo tak naprawdę bardzo niewielu pisarzy było przez całe życie agentami, oficerami wywiadu czy też, dla uproszczenia, zawodowymi szpiegami. Fleming był tak zwanym oficerem czasu wojny, le Carré krótko pracował dla MI6, aczkolwiek faktycznie miał doświadczenie operacyjne, a Forsyth był współpracownikiem wywiadu. Ale mówiąc o szpiegach, trzeba pamiętać o jednym. Agent musi przede wszystkim lubić ludzi, mieć do nich pozytywny stosunek, żeby móc ich przekonywać do swoich racji. Dlatego może stąd bierze się ta chęć pisania? Poza tym szpiedzy spędzają na pisaniu i czytaniu dwadzieścia, trzydzieści procent swojej pracy. James Bond, jak pewnie pan zauważył, nic nie czyta, nic nie pisze. Jack Ryan, analityk CIA, podobnie! Jedynie działają. Lecz rzeczywistość wygląda inaczej. Już przyjmując kogoś do wywiadu, sprawdza się, czy kandydat lubi pisać i czy potrafi przekładać swoje myśli na papier. I takich ludzi dobieramy.

Krytycy literaccy lubią też pisać o innych tropach, że jest to dla byłego agenta swoisty sposób na odreagowanie stresujących doświadczeń zebranych przez lata.

Bo to prawda! Przynajmniej dla mnie. Zacząłem pisać pierwszego dnia, jak tylko odszedłem na emeryturę. Wielu moich kolegów, koleżanek, wpada po odejściu ze służby w stany stresowe i frustracyjne, mają problemy z adaptacją w normalnym życiu. Ja jeszcze przed pójściem do wywiadu chciałem zostać pisarzem, uważając, że to literaci zmieniają świat, nie szpiedzy. Ale okazało się, że jedni i drudzy mają na niego spory wpływ.

Kiedy parę lat temu rozmawiałem z Forsythem, mówił mi, że trudnością towarzyszącą pisaniu ostatniej jego powieści było przede wszystkim dogłębne poznanie szpiegostwa epoki cyfrowej. Trudno jest, po odejściu ze służby, nadążyć za metodami wywiadu?

Nawet ostatnie książki le Carrégo pokazują dobitnie, że on już sobie ze współczesnością nie radził, nawet nie tyle tą czysto szpiegowską, co polityczną. Lubię powtarzać, że najlepszą powieścią szpiegowską jest „Cmentarz w Pradze” Umberta Eco. To arcydzieło, choć przecież osobiście Eco, jak sądzę, nie miał pojęcia o szpiegostwie, ale zrozumiał bezbłędnie, o co w tym wszystkim chodzi. Jest tam taka scena, kiedy spotyka się dwóch szpiegów, a mamy początek dwudziestego wieku, i zastanawiają się, co będą teraz robić, po wynalezieniu nowych sposobów komunikacji, czy będzie dla nich zajęcie. Ale szpiegostwo nie zmienia się już od czasów biblijnych. Pięknie to widać właśnie u le Carrégo, że rdzeniem, kwintesencją tego wszystkiego jest człowiek. Czyli tak zwany wywiad HUMINT-owski [od angielskiego „human intelligence” — przyp. red]. Bo najważniejsze nie jest to, co taki Putin czy Szojgu mają w sejfach, ale to, co mają w głowie. Całe wsparcie technologiczne, agencje, satelity i tak dalej są jak najbardziej istotne, ale najważniejszy jest ten człowiek, którego musimy przekonać, aby zrobił coś, czego od niego chcemy. Sam wymyślałem na potrzeby swoich książek jakieś urządzenia. Fleming, na przykład, wymyślił GPS, spora część jego fantazyjnych gadżetów jest aktualnie produkowana i używana. I kiedy wydaje mi się, że z czymś przesadziłem, idę do kolegi i mówię mu, czy coś takiego mogłoby w ogóle istnieć, a wtedy słyszę, że jeśli ja na to wpadłem, to znaczy, że to od dawna jest w użyciu.

Padły nazwiska Putina i Szojgu, czyli trochę wyprzedził pan szereg pytań, jakie miałem zadać, zanim przejdziemy do tego tematu. Ale „Plac Senacki 6 PM” zaintrygował mnie między innymi dlatego, że agresja Rosji na Ukrainę jest jakby tragicznym postscriptum tego, o czym pan pisze, a nie mógł chyba pan przewidzieć, co się wydarzy.

Muszę powiedzieć, że mnie pan nie docenił! Bo wiedziałem, że Rosja będzie dążyć do takiego rozwiązania. Lecz nie znaczy to, że jestem jakimś geniuszem. Byłem przy rozpadzie Związku Radzieckiego, kiedy rodziło się Putinowskie imperium, i już w 2001 roku myśmy, oficerowie wywiadu, wiedzieli, że była to dla Putina największa tragedia XX wieku i że będzie dążył do odbudowy tej potęgi. Oto nagle pojawił się po Jelcynie piękny, młody, obyty człowiek, którym Zachód się zachłysnął, myśląc, że nareszcie mamy spokój z Rosją, a ci oligarchowie są tacy jak my. Ale myśmy wiedzieli, że to bujda, że to wielka gra Putina obliczona na odbudowę imperium. A tego imperium nie może być bez Ukrainy i koniec. W mojej ocenie Putin albo ten kraj podbije, albo zniszczy, bo jego straszna filozofia nie przewiduje innego rozwiązania. Myśmy w 2001 roku z fińskimi kolegami szeroko o tym rozmawiali. Bo kiedy samoloty uderzyły w World Trade Center i oczy wszystkich – Amerykanów, Brytyjczyków – skierowały się na tę setkę brodatych, często niepiśmiennych terrorystów w Afganistanie, jakby zapomniano, że największym terrorystą tego stulecia jest Putin. Cieszono się, że jest z nim spokój. Od czasu aneksji Krymu było jasne, do czego to wszystko zmierza, ale może za bardzo wychodzimy za literackie ramy tej rozmowy…

Bohaterowie pańskiej powieści poruszają się po świecie, który zna pan z autopsji, i czytając fragmenty pisane z perspektywy pierwszej osoby, z perspektywy Martina, aż chciałoby się pokusić o konkluzję, że filtruje pan przez niego to, co sam przeżył.

Ogólnie przyjmuję założenie twórcze, że główny bohater nie jest moim alter ego. Myślę, że utożsamianie się z bohaterem nie wychodzi mu na dobre, poza tym wtedy czytelnik rozlicza autora, a nie postać, i trudno poddać ją obiektywnej krytyce. Martin to też nie ja, chociaż ma on swój rzeczywisty pierwowzór, mojego bliskiego kolegę, który bardzo mnie interesował jako postać. Dużo starszy ode mnie, był brytyjskim lordem mieszkającym na zamku w Szkocji, zajmował się werbowaniem najwybitniejszej agentury na świecie. Chodził w wytartych butach i wymiętych koszulach, a władał chyba wszystkimi językami, uczestniczył w najtrudniejszych sprawach. I to istotnie jest autentyczny świat moich doświadczeń, zdarzeń, ludzi, których spotkałem, oczywiście odpowiednio przerobiony i dostosowany. Opowiadam trochę o swoim życiu, ale oczami osoby, którą sobie wyidealizowałem. Niejako staję za jej plecami, z boku, i spoglądam z tej perspektywy również na swoje życie. Biłem się jednak z myślami, czy pisać z perspektywy pierwszoosobowej, bo to niełatwa sprawa, ale zobaczymy, jeśli czytelnikom się to spodoba, to będę kontynuował opowieści tego typu. Może to nie moja autobiografia, ale wiele wydarzeń przeze mnie przedstawionych zostało wziętych z rzeczywistości.

Równocześnie pisze pan dwa cykle powieściowe, być może „Plac Senacki 6 PM” będzie początkiem kolejnego, i zastanawiam się, co decyduje o tym, że według pisarza dane wydarzenia będą najodpowiedniejsze dla konkretnego bohatera. Nie dałoby się tej konkretnej fabuły ograć z już istniejącymi postaciami?

O tym decyduje zawsze pierwsza powieść z danego cyklu, kiedy przedstawiam swoich aktorów i mówię, kto czym się zajmuje. Tym razem chciałem wydostać się z polskiego grajdołka, aby nie pisać już o rodzimych agentach. Chciałem napisać coś w innym stylu, opowiedzieć o innych sprawach, ogólniejszych. I umyślnie zostawiłem trochę niedopowiedzeń, takich haczyków, żeby czytelnika zainteresować, ale żeby nie dowiedział się od razu absolutnie wszystkiego. Mam już wymyśloną kolejną historię w tym środowisku, ale zobaczymy, bo uprawiam literaturę pop i muszę oraz chcę liczyć się z potrzebami czytelnika. Śledzę social media, monitoruję to, na co ludzie zwracają uwagę, i staram się to uwzględniać, oczywiście szanując przy tym swobodę twórczą.

Pewnym novum jest też w tej powieści akcja prowadzona na dwóch płaszczyznach czasowych. Skąd decyzja o takim kształcie narracji?

Jestem kinomanem i jest to perspektywa wzięta z kina, ale chodziło mi bardziej o to, aby przedstawić głównych bohaterów także dzisiaj, pokazać, jacy są, jak wyglądają, kim są i gdzie się teraz znajdują. Praktycznie tylko o to mi chodziło. To była raczej prezentacja postaci, nie zamierzam kontynuować podobnej formuły. Ale zostawiłem tam fabularne haczyki, chciałbym rozwinąć relację z Mariną, bo sygnalizuję stosunek emocjonalny Martina do tej postaci.

Mówi pan już drugi raz o haczykach i ciekawi mnie, czy jest pan z tych pisarzy, którzy planują metodycznie całe cykle od początku do końca, czy raczej należy pan do grupy skrajnie spontanicznej, idącej na żywioł? Gdzie na tej osi by się pan uplasował?

Gdzieś pośrodku. Zawsze mam pomysł, co bym chciał opowiedzieć czytelnikom, jaką historię, o czym. Co jest ważne, co jest esencją problemu, o którym chcę napisać. Powieść sensacyjna nie może jednak być jak kryminał, gdzie mamy wiele wątków, zdarzeń, gdzie wszystko się rozlewa, a postaci to pojawiają się, to znikają. Zawsze wiem, od czego chcę zacząć, i mam ogólną ideę całości, ale bywały sytuacje, że sam się zaskakiwałem zakończeniem własnej powieści. Bo wikłam te swoje postaci w skomplikowane wydarzenia i sam nieraz nie wiem, jak wyjść z danej sytuacji, w której tak namotałem. A kiedy już wymyślę, moje nowe rozwiązanie okazuje się czasem lepsze niż to, które sobie pierwotnie założyłem. Nigdy jednak nie piszę scenariusza – notuję różne myśli i kierunki, ale dopuszczam też sporo spontaniczności.

Vincent V. Severski – polski pisarz, były oficer wywiadu. Studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie poznał między innymi Lecha Falandysza, Janusza Kochanowskiego i Ryszarda Kalisza. W 1982 roku ukończył Ośrodek Kształcenia Kadr Wywiadowczych jako jeden z prymusów. Był oficerem wywiadu PRL i RP. W polskim wywiadzie przepracował 26 lat, z czego 13 lat spędził za granicą. Realizował zadania na Wschodzie, Azji, Bliskim Wschodzie, Afryce i Europie. Odbył około 140 misji w blisko 50 krajach. Zna biegle trzy języki. Ze służby odszedł na własną prośbę w 2007 roku, będąc w stopniu pułkownika. Wielokrotnie odznaczany i wyróżniany przez najwyższe władze RP, uhonorowany Legią Zasługi przez prezydenta Baracka Obamę. Jest autorem dwóch serii szpiegowskich. Po tym, gdy pierwsza z nich – tetralogia „Nielegalni” – stała się bestsellerem, CANAL+ wyprodukował serial na podstawie pierwszej i drugiej części. W 2019 roku ukazała się biografia polskiej agentki brytyjskiej tajnej służby – „Christine. Powieść o Krystynie Skarbek”.

Przeczytaj fragment książki:

Plac Senacki 6PM

Issuu is a digital publishing platform that makes it simple to publish magazines, catalogs, newspapers, books, and more online. Easily share your publications and get them in front of Issuu's millions of monthly readers.

Książka „Plac Senacki 6PM” jest już dostępna w sprzedaży.

Artykuł sponsorowany.


komentarze [2]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
AgaGaga 17.05.2022 12:28
Czytelniczka

Dziś odbiorę z paczkomatu i zaraz czytam :-) Zapowiada się smacznie, zagraniczne typki na pewno będą świetne.
Nawet na majowe wyzwanie LC się załapie :-) 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Bartek Czartoryski 17.05.2022 11:00
Tłumacz/Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post