Okładki okiem ZUCHA
Dla niektórych miłośników literatury treść książki jest wartością samą w sobie. Nie ważne, czy to wydanie kieszonkowe czy limitowana edycja kolekcjonerska. Właściwie, to książka mogłaby być opakowana w cokolwiek, choćby w papier toaletowy. Dla tych osób moje artykuły będą niezrozumiałe i niepotrzebne.
Istnieje jednak grono czytelników, dla których to, co w środku z tym, co na zewnątrz tworzy nierozerwalną całość. Podział na „okładkowych ignorantów” (bez negatywnego nacechowania) i „estetów” jest widoczny nie tylko wśród odbiorców literatury, ale też wśród jej twórców. Z pewnością znajdą się autorzy, których kompletnie nie obchodzi, jak ich dzieło będzie wyglądać po opuszczeniu drukarni, ale są też tacy, którzy przywiązują do tego dużą wagę. Niektórzy z nich sami ilustrują swoje książki – robili to choćby Bruno Schulz, czy Stanisław Lem.
Osobiście należę do grupy czytelników, dla których wygląd książki ma duże znaczenie. Lubię, gdy świetna treść jest świetnie opakowana. Czuję prawdziwy dyskomfort widząc książki o brzydkich okładkach. Takie książki wręcz wstydzę się wyjmować publicznie. Jest dzięki Bogu kilka perełek, które z dumą prezentują się na mojej półce.
„Mechaniczna pomarańcza” Anthony Burgess. Zaprojektowana przez Davida Pelhama.
„Ojciec chrzestny” Mario Puzo. Zaprojektowana przez S. Neila Fujita.
Poza aspektem estetycznym dochodzi jeszcze aspekt marketingowy, o którym czytelnicy często zapominają. Co ciekawe (i jednocześnie bardzo niezrozumiałe) zapominają o nim też wydawcy. I to właśnie na wydawcach się skupię. Przecież książka musi się sprzedać! Nie mówimy o niszowych wydawnictwach „z misją”, ale o firmach, które zarabiają, a przynajmniej powinny. O ile czytelnik może sobie pozwolić na ignorancję w temacie okładek książki, to już wydawnictwo działające w przestrzeni wolnorynkowej nie może. Producenci soków, czekolady, a nawet papieru toaletowego zatrudniają specjalistów projektujących im opakowania. Pieniądze w to zainwestowane są niczym w porównaniu z zyskami. Podobnie rzecz się ma z książkami. Książka to produkt. Produkt ma się sprzedać. Oczywiście są tacy klienci, którzy wiedzą po co idą do sklepu i kupują bez względu na to, jak produkt wygląda na półce. To jednak nie jest grupa, o którą wydawnictwo musi powalczyć. Większość z nas wchodząc do księgarni nie wie jeszcze co kupi. Chodzimy między półkami i... co robimy? Oglądamy okładki! Nawet, gdy pytamy o radę sprzedawcę, to i tak decyzja podejmowana jest przez nas impulsywnie - bo coś nam się podoba, a co innego nie.
Są wydawnictwa, które doskonale zdają sobie z tego sprawę - wówczas właściwie sama okładka sprzedaje książkę, np. Fabryka Słów (jakości literatury nie będę komentował, bo nie czuję się w temacie kompetentny), ale są też takie, które funkcjonują jakby w innej czasoprzestrzeni. Często można zauważyć, że wydania polskie różnią się od wydań oryginalnych. Z dużą niekorzyścią dla wydań rodzimych.
Niektóre okładki książek to prawdziwe dzieła sztuki. Zachęcają do przeczytania, opowiadają historię, współgrają z treścią. Widać tu wiele godzin szukania pomysłu i pracy projektowej. Oczywiście nie brakuje też okładek, które wywołują niezamierzony uśmiech albo co gorsza – odpychają od treści potencjalnego czytelnika.
W moich artykułach będę próbował zgłębić tajemnice designu w literaturze. Będę pokazywał okładki - wzory projektowania, ale też takie, które są raczej śmieszną ciekawostką. Spróbuję porozmawiać z wydawnictwami, projektantami i ilustratorami. Przedstawię Wam pracę, która stoi za wizualną częścią książki.
Maciej ZUCH Mazurek
________________________________________________________
Maciej Mazurek - mąż, tata, grafik, bloger. Szczególnie interesuje go wizualna strona książek.
komentarze [28]
będą znowu od lutego. Hmm, no i gdzie te artkuły?:)
Bloger - poradnik dla blogerów
Dla mnie im mniej na okładce tym lepiej. Z ostatnich wydawnictw (bliskich Zuchowi ze względu na "zawód" autora) które bardzo mi się podobają pod względem okładki.
Zgadzam się co do preferencji, jednak ta okładka jest nieczytelna, zwłaszcza z daleka, w miniaturze....
Prostota, minimalizm, czytelność (nawet w miniaturze, którą widać na stronach księgarni internetowej!). Ma się wyróżniać z tłumu (niezależnie od tego, czy patrzymy na przód, tył, czy grzbiet). Jednocześnie projekt ma być spójny z treścią.
Ważne jest również zgranie przodu z tyłem. I wszystko to wzięliśmy pod uwagę projektując taką okładkę:
Rak nie jest chorobą
To chyba dobrze :)
Na to wychodzi :)
I okładki mają moc!
Fenrir:
Okładki moim zdaniem świetne:
Drood
Skusiłeś mnie!
To chyba dobrze :)
Okładki moim zdaniem świetne:
Drood
Skusiłeś mnie!
Rzeczywiście muszę przyznać, że mnie też przyciągają okładki minimalistyczne a te przedstawione wcześniej podobają mi się bardzo, ale ostatnio do mnie osobiści z pułki sklepowej uśmiechnęła się taka o to polska okładka i chociaż za autorem jakoś bardzo nie przepadam tak tą książkę korci mnie przez to kupić.
Mnie dziwi dlaczego postać ma zegarek odbicie...
Jestem wielbicielką pięknych/niebanalnych okładek !!!
Uwielbiam grzebać na półkach tanich księgarni i wypatrywać perełek; nie raz i nie dwa książka skreślona była u mnie na wstępie za totalnie skopaną okładkę ;)
Najbrzydsze brzydactwo jakie widziałam już dosyć dawno, ale nie mogę zapomnieć:
Delicje z Dextera
Dylematy Dextera
Wielki plus za podjęcie tematu :)
Ze swej strony powiem (ilustruję dla wydawnictwa i okładki też zdarzało mi się robić) że jeśli tekst jest dobry, to tworzenie okładki jest samą przyjemnością- treść staje się poniekąd inspiracją i pomysły same lepią się do głowy. Ale kiedy tekst jest słaby lub fatalny, wtedy aż chciałoby się, aby okładka wyglądała jak te "szopy zombie i...